Reklama
Reklama
Tylko u nas

Oddadzą hołd Kamilowi Durczokowi! "Niech w taki sposób będzie z nami"

W Katowicach, gdzie wychował się i mieszkał do śmierci Kamil Durczok, szykuje się niezwykłe wydarzenie. Wąskie grono wolontariuszy i znajomych prezentera z Fundacji Wolne Miejsce zamierza oddać mu hołd w niezwykły sposób.

Kamil Durczok angażował się w pomoc. Wolontariusze oddadzą mu hołd

- Zostawimy przy naszym wigilijnym stole nie jedno, a dwa wolne nakrycia. Pierwsze tradycyjnie dla niespodziewanego gościa, a drugie dla... Kamila. Niech w taki sposób będzie z nami, a my z nim, jak w ostatnich latach - zapowiada Mikołaj Rykowski, szef fundacji i jeden z największych przyjaciół Durczoka.

To on kilka dni po jego śmierci udzielił nam wywiadu o pokorze, która - jak się okazało - nie była Durczokowi obca.

Reklama

- Spotykaliśmy się regularnie. Zawsze jedliśmy obiad w knajpce obok telewizji i gadaliśmy o życiu. Słuchałem go i nigdy nie oceniałem. Nigdy. Może właśnie takiej rozmowy potrzebował. Może otwierał się przede mną dlatego, że ja też popełniłem w życiu kilka błędów i walczyłem o to, by wyjść na prostą - mówił nam.

Zdradził też, jak dziennikarz potrafił harować dla ludzi samotnych i biednych. - Zobaczyłem go, jak czytał bajki dzieciom w Parku Śląskim. Miałem tam knajpę i organizowałem "Wigilię dla Samotnych". Zaprosiłem go do współpracy i byłem mile zaskoczony, bo od razu się zgodził.

Jak pomógł?

Kamil Durczok: działalność filatropijna

- Zadzwonił kilka dni przed wigilią i zapytał: czego ci potrzeba. Kiedy usłyszał, że nie ma pieniędzy na pół tony śledzi, powiedział tak: "nie ma problemu, ja to kupuję". Poprosił o numer konta dostawcy i przelał całą kwotę. Śledzie przyjechały natychmiast, a on pojawił się w wigilię i został pomocnikiem kucharzy. Daliśmy mu fartuch, nóż i buraki. Pracował tak ciężko, jak inni, a potem zbierał brudne naczynia ze stołu.

Od tamtej pory Durczok na stałe zagościł w gronie wolontariuszy, pracował w Wielkanoc i w Boże Narodzenie. Nie odmówił nawet w zeszłym roku, kiedy przez epidemię covid świąteczne spotkania dla samotnych przerodziły się w akcję dowożenia potraw do domów.

Stracił już wtedy prawo jazdy, ale poprosił o pomoc znajomą z samochodem i razem pracowali. Ludzie z Katowic autentycznie cieszyli się, że Kamil puka do ich drzwi i podaje torbę z jedzeniem.

- Pamiętam, jak kiedyś poprosił Darka Kmiecika, reportera z "Faktów" TVN, żeby zrobił o nas reportaż. Był z Katowic. Zaprzyjaźniliśmy się z nim. Kiedy zginął razem z żoną i synem przez wybuch gazu w kamienicy, zostawiliśmy dla niego talerz i wolne miejsce przy wigilijnym stole. Kamil bardzo się wtedy wzruszył - wspomina Mikołaj Rykowski, który w obecnych czasach organizuje swoją akcję w 25 miastach dla 60 tysięcy ludzi.

W tym roku też był umówiony z Durczokiem... - Jeśli jego jedyny syn będzie chciał nas odwiedzić, zapraszamy. Chcę osobiście powiedzieć juniorowi, jak często tata mówił, że go kocha... - tak kończy rozmowę z nami.

Kamil Durczok zmarł 16 listopada tego roku. Uniwersyteckie Centrum Kliniczne im. prof. K. Gibińskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach przekazało tego dnia komunikat: "Pacjent został przyjęty wczoraj o godzinie 13.45 na Izbę Przyjęć, przekazany na oddział Chorób Wewnętrznych, Autoimmunologicznych i Metabolicznych, a następnie przekazany na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Stan pacjenta określano jako bardzo ciężki. Pacjent zmarł o godzinie 4.23 (16.11 br.) w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia".

Dziennikarz został pochowany kilka dni później. Rodzina nie życzyła sobie obecności mediów na tej smutnej uroczystości.

Zobacz też:

Eurowizja Junior 2021. Komentatorzy TVP w ogniu krytyki! "Ile można tego słuchać?!"

Jarosław Jakimowicz nie ma już żadnych zahamowań! Pokazał, co myśli o TVN!

Tomasz Lis grzmi w sprawie lex TVN: "Symbol odejścia od demokracji"

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy