Odeta Moro: Choroba Michała uczy szacunku do ciała!
Choroba jej byłego męża, Michała Figurskiego, zbliżyła ich do siebie. Jeszcze niedawno rozpatrywali możliwość powrotu do siebie. Teraz to nieaktualne, bo w jej życiu pojawił się ktoś nowy.
Po raz pierwszy od dawien dawna Odeta Moro znów jest szczęśliwa. Kocha i jest kochana, ale - by nie zapeszyć - nie chce zdradzać szczegółów. Dziennikarka uchyliła "Na Żywo" rąbka tajemnicy, wyjawiając, że jej nowa miłość nie jest związana z show-biznesem. Opowiedziała też, w jaki sposób choroba Michała wpłynęła na życie jej i ich córki Soni.
Na Żywo: - Myśli pani o legalizacji nowego związku?
Odeta Moro-Figurska: - Nie mam czego legalizować, żyję swoim życiem. Myślę, że na wszystko przyjdzie czas. Póki co skupiam się na córce i tym, co robię zawodowo.
Każda kobieta marzy o wielkiej miłości. Pani też?
- Marzenia trzeba mieć, one pchają nas do przodu. Jeśli pojawi się książę z bajki, na pewno puszczę do niego oko (śmiech).
Czy tym księciem jest mężczyzna, z którym ostatnio była pani widziana na randce?
- Na razie naprawdę nie ma jeszcze o czym mówić. Zdarza się przecież, że uczucie spada na ludzi nagle. Ale zawsze potrzeba czasu, żeby sprawdzić tę miłość, czy jest głęboka i prawdziwa.
Jeszcze niedawno mówiło się, że zejdzie się pani z byłym mężem...
- Nie wchodzę dwa razy do tej samej... kałuży.
Jakie ma pani teraz relacje z Michałem?
- Bardzo przyjacielskie. Widujemy się, jak tylko czas mi pozwala.
Państwa rozstanie było burzliwe. Dlaczego zatem, gdy Michał znalazł się w potrzebie, zdecydowała się pani mu pomóc?
- Trudno nie pomagać. Nigdy nie wiadomo, czy sama nie będę w podobnej sytuacji.
Jak pani córka poradziła sobie z chorobą ojca?
- Sonia myśli bardzo pozytywnie. Mówiłam jej, że będzie to powolny i długi proces. Michał powoli wychodzi na prostą, wrócił do pracy. Zresztą córka nie dopuszczała nawet myśli, że może być inaczej.
Mocno go wspierała?
- Córka motywowała ojca do walki z chorobą. Myślę, że osoby chore, które mają dzieci, mogłyby wiele na ten temat powiedzieć.
Czy choroba Michała miała wpływ także na panią?
- Michał ma swoje życie i ja mam swoje. Sądzę, że bardziej miała wpływ na Sonię, bo to ona dużo czasu spędzała z tatą. W takiej sytuacji człowiek docenia własne zdrowie. W tym trudnym okresie jedyne, co mogłam zrobić, to zakasać rękawy, by moje dziecko miało poczucie bezpieczeństwa.
Co uświadomiła pani choroba byłego męża?
- Choroba bliskiej osoby uczy szacunku do własnego ciała, pokazuje, jaką wartość ma życie, jakim darem jest wykonywanie zwykłych, codziennych czynności. Chcąc być w dobrej kondycji, staram się systematycznie ćwiczyć. Ostatnio pochłania mnie spinning, czyli trening na rowerze stacjonarnym.
Spinning to nie jedyna pani pasja. Niedawno wróciła pani z wyprawy motorowej po Himalajach.
- Przez dwa tygodnie wspólnie z kilkoma uczestniczkami z różnych stron Polski przejechałyśmy na motocyklach 1500 kilometrów dla fundacji "Akogo?". Brałyśmy udział w akcji "Pomoc Mierzona Kilometrami".
Przygoda życia?
- Dokładnie. Gdy po powrocie opowiedziałam córce o tym, co się działo, była zachwycona. Umówiłyśmy się, że jak Sonia zrobi prawo jazdy, to wybierzemy się kiedyś na podobną wyprawę wspólnie.
Rozmawiała: Lena Jaret
***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach: