Odmówili Rutowicz
Kochanka Jakimowicza - Jola Rutowicz, została "odesłana z kwitkiem" z pralni chemicznej, gdzie chciała wyprać swojego różowego konia, bez którego nigdzie się nie rusza - donosi jeden z dzienników.
W transporcie pluszaka pomagał jej sam aktor: "Chciałam oddać konia do pralni. Niestety, pani nie przyjęła go. Powiedziała, że nie mają takiego wielkiego bębna, w którym by się zmieścił" - mówi rozżalona w rozmowie z "Super Expressem".
"Dodała też, że jakby go uprała, to by się strasznie zniszczył, a nawet skurczył. Stałoby się coś złego z jego oczami i nozdrzami..." - dodaje.
Odmowa wytrąciła Rutowicz z równowagi. Nawet interwencja i wpływy Jakimowicza nic nie pomogły: "Jestem zła, bo mam tego konia od czterech lat. Jak oglądam zdjęcia sprzed dwóch lat, kiedy był taki czyściutki, jest mi niezmienne smutno" - mówi.
Jakimowicz postanowił znaleźć pralnię, która podejmie się wyprania różowego brudasa. To ważne, gdyż w innym przypadku Rutowicz nie zdecyduje się wystąpić w show "Gwiazdy tańczą na lodzie".