Ojciec handluje Gosią Andrzejewicz
"Jeszcze się nie zakończyły bisy po występie, a już pan Janusz rozstawiał kramik z twórczością utalentowanej pociechy" - pisze jeden z dzienników o pazernym ojcu piosenkarki.
Janusz Andrzejczuk, tata Gosi Pearline (24 l.), menedżer, kierowca, wizażysta, pijarowiec oraz współzamieszkujący (Gosia nadal mieszka z ojcem), nie pozwala przepaść żadnej złotówce. Swojej córce towarzyszy podczas wszystkich koncertów, gdzie handluje przedmiotami związanymi z jego sławną córką...
"Tak było na jednym z ostatnich koncertów wokalistki w Warszawie" - pisze "Fakt".
"Jeszcze się nie zakończyły bisy po występie, a już pan Janusz rozstawiał kramik z pamiątkami związanymi z utalentowaną pociechą. A Gosia? Niedługo potem usiadła obok puchnącego z dumy ojca, pewną ręką składając autografy na zdjęciach, plakatach i płytach" - czytamy.
Za płytę Gosi na stoisku obsługiwanym przez pana Janusza trzeba zapłacić 15 złotych, za plakat z podobizną Gosi 5 zł, a za zdjęcie 2 zł.
"Nie minęło pół godziny od rozstawienia stoiska, a kieszenie pana Janusza już wypełniły się banknotami i drobnym bilonem. Tata Gosi cieszył się z niezłego utargu. A i Gosia mogła być zadowolona, że wielkodusznie daje zarobić tacie na swoim talencie i sławie" - podsumowuje tabloid.