Ola Szwed pożegnała się z "Tańcem..."
W ostatnim odcinku "Tańca z gwiazdami" kolejny raz zatriumfowała Julia Kamińska, a widzowie podziękowali weterance programów rozrywkowych, Oli Szwed.
Program zaczął gość specjalny - Katherine Jenkins, brytyjska śpiewaczka klasyczna, która ostatnio kieruje się ku lżejszej muzyce. Eteryczna blondynka w pięknej czerwonej sukni pokazała, co znaczy mieć głos i jak nim operować.
To był bardzo spokojny odcinek. Panie - Iwona Pavlović i Beata Tyszkiewicz - nadal udają, że się nie widzą, choć Czarna Mamba zaczepiała, a to dowcipkując z kolczyków w kształcie kurczaków, mówiąc, że pochodzą z obiadu aktorki, a to snując wizje rozbieranych scen obu pań. Pani Beata pozostała twarda.
Nadzwyczaj statecznie ubrała się Katarzyna Skrzynecka. Można nawet powiedzieć, że jeśli to elegancja i klasyka, to mocno przebrzmiała. W dodatku koronkowa bluzka w kolorze ecru z czarnymi lamówkami, zestawiona z czarną spódnicą dodawała aktorce raczej lat niż powabu. Do tego zwinięte włosy i opaska z koronkowym kółeczkiem, wyglądająca, jak nausznik dziecięcy.
Piotr Galiński cierpliwie podawał nowe terminy sztuki tanecznej, ale pozostało to bez wrażenia. Wrażenie natomiast zostawią wpadki językowe. Katarzyna Skrzynecka wskazywała na rzekomy brak "tych bufków" w sukni Oli Szwed, a Mamba prosiła, aby jej "pomuszcz".
Najważniejsi jednak byli tancerze. Zostało już tylko dziewięć par, które w niedzielę wykonywały dwa bardzo różniące się od siebie tańce - dostojny walc wiedeński lub pełną ognia sambę.
Zaczęło się mocno. Katarzyna Glinka i Stefano Terrazzino zatańczyli sambę w stylu "Szeherezady", na co wskazywała i muzyka i fuksjowa suknia z naszyjnikami Glinki. Dostali 39 punktów.
Oceana i Przemysław Juszkiewicz wystąpili w sambie, ocenionej jako "materiał szkoleniowy". Oceana miała śliczny różowy strój i jeśli istotnie jest w ciąży, o czym się mówi, to strój znakomicie przykrył zaokrąglony brzuszek. Dostali cztery dziesiątki, a Mamba chciała nawet dać jedenastkę.
Katarzyna Grochola znów przeszła przemianę. Co prawda, miała nudną, granatową suknię, za to włosy ściągnęła z czoła odsłaniając zupełnie twarz. Od jurorów dowiedzieli się, że sztuczka, by w dymach ukryć niedostatki warsztatu, została odkryta. Dostali tylko 33 punkty i to dzięki Beacie Tyszkiewicz, która może lubi książki pisarki, bo dała dziesiątkę.
Olga Bołądź i Łukasz Czarnecki zatańczyli pełną seksapilu, odważną sambę. On kelner, ona pokojowa, ale ich samba porwała w piękny świat. Jurorów jednak nie porwali, podobał się pomysł, ale taniec mniej. Dostali 26 punktów.
Maciej Friedek nadal nie odnalazł się w programie. Jest sztywny, spięty, co pokrywa lekką arogancją. Pozwolił swoją łysinę pomalować w pisankę, ale to, co Zbigniew Wodecki nazwał tańcem eleganckim i szarmanckim było raczej ciężkawe. Za walca otrzymali tylko 28 punktów.
Samba Piotra Szwedesa i Anny Głogowskiej była kolejna scenką - snem bezdomnego o innym, lepszym życiu. Galiński pochwalił, że "polirytmia w tańcu była" a Mamba poprosiła, aby Szwedes jeszcze raz pokazał, jak rusza biodrami w figurze zwanej "pelvis action".
Artur Barciś znów się przebrał. Tym razem był latynoskim, podstarzałym lowelasem kochającym się w młodej dziewczynie. Ale nic tu nie było niesmacznego, a Barciś otrzymał pochwałę za "woltę z zatrzymaniem". Dostali 38 punktów.
Julia Kamińska i Rafał Maserak zdobyli ponownie cztery dziesiątki a Iwona Pavlović beształa publiczność, że zbyt słabo nagrodziła ich za "technicznie piękny walc".
Taniec na bosaka chłopaka w dżinsach i panienki ze szkolnego balu w brzydkiej, niemodnej sukni chyba się nie spodobał. Ola Szwed i Robert Rowiński zachwycili tylko pomysłem, bo był to niekonwencjonalny walc turystki i posługacza basenowego. Piotr Gąsowski określił go, jako "walc z jajem" oraz z "dobrze ustawioną górą" tancerki. Niestety, do 34 punktów widzowie dodali za mało głosów i para odpadła.
Za tydzień popatrzymy na fokstrota i pasodoble. Tańce mniej wdzięczne, ale bardzo trudne.