Ołena Weronika postanawia umrzeć
Weronika Marczuk-Pazura (37 l.) jest w poważnych tarapatach. Jurorce tanecznego programu "You can dance", gwieździe stacji TVN, producentce, bizneswoman, byłej żonie aktora Cezarego Pazury grozi do ośmiu lat więzienia. Zobaczcie, jak Marczuk-Pazura wspinała się na szczyt, by w jednej chwili z niego spaść...
Naprawdę nazywa się Ołena Marczuk. W wieku 20 lat, nie znając języka polskiego, przyjechała do Trójmiasta z rodzinnej Ukrainy. Rok później wyszła za mąż za Bartka Nowopolskiego.
Według Wikipedii, pierwszą pracę podjęła w nocnych, trójmiejskich klubach "Amazonka" w Gdańsku-Oliwie i "Go Go Land". Pracowała także w hotelach "Posejdon" i "Marina" w Gdańsku. W 1995 roku, w wieku 24 lat, wzięła ślub cywilny z aktorem Cezarym Pazurą, którego poznała w Sopocie na początku lat 90. Wówczas z Ołeny stała się Weroniką.
Osiem lat później para wzięła ślub kościelny - małżeństwo jednak nie przetrwało - w 2007 roku, po 12 latach małżeństwa, rozwiedli się.
Ukończyła prawo i administrację na Uniwersytecie Warszawskim oraz aplikację radcowską. Prowadzi kancelarię radców prawnych specjalizującą się w prawie autorskim i prasowym. Jest współwłaścicielką firmy producenckiej, która poza produkcją filmów i seriali, realizuje przedsięwzięcia marketingowe, akcje promocyjne i organizuje koncerty.
Od października 2006 r. pełni funkcję prezesa Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy (TPU) w Polsce. Jest jednym ze współudziałowców spółki MTC, która uruchomiła niedawno kanał telewizyjny "My Town Channel". Oglądać można go już w kilku warszawskich hotelach i jest to pierwsza telewizja internetowa poświęcona życiu stolicy.
Swoją przygodę z telewizją zaczęła w 2007 roku - zasiadła w jury programu tanecznego "You can dance". Zajmowała się również dziennikarstwem - przygotowywała dla stacji TVN reportaże o swoim rodzinnym kraju.
Od września 2008 do marca 2009 roku wraz z Pauliną Młynarską prowadziła w TVN Style program "Miasto kobiet".
W lipcu tego roku została prezesem spółki WSEInfoEngine SA, zajmującej się transmisjami internetowymi z Walnych Zgromadzeń Akcjonariuszy spółek giełdowych, firmy zależnej warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
Kłopoty Weroniki zaczęły się 23 września, kiedy została zatrzymana przez Centralne Biuro Śledcze w związku z podejrzeniem przyjęcia stu tysięcy złotych łapówki, co miało mieć związek z planowaną prywatyzacją Wydawnictw Naukowo-Technicznych.
Joanna Bastrzyk, agentka Weroniki Marczuk-Pazury uważa, że zatrzymanie jej było "kosmiczną pomyłką, którą trzeba jak najszybciej wyjaśnić":
"Moim zdaniem sytuacja została nagłośniona przez CBA, by pokazać, jak spektakularne akcje przeprowadzają. Pierwsze słyszę, by Weronika miała coś wspólnego z Wydawnictwami Naukowo-Technicznymi" - powiedziała w rozmowie z "Twoim Imperium"
Celebrytka zatrzymana została na gorącym uczynku w momencie przyjmowania pieniędzy w restauracji w centrum Warszawy.
Gwiazda odbierała 100 tys. złotych. Miała to być pierwsza transza łapówki za pomoc przy kupnie Wydawnictw Naukowo-Technicznych wyznaczonych pod koniec kwietnia do prywatyzacji przez ministra skarbu. W sumie Marczuk-Pazura miała dostać ponad 400 tys. złotych.
Przez CBA zatrzymany został również Prezes Wydawnictwa Naukowo-Technicznego, który miał celowo zaniżać wartość swojej firmy, aby sprzedać wydawnictwo konkretnemu inwestorowi.
Kilka miesięcy temu do Centralnego Biura Antykorupcyjnego zgłosił się inwestor, który twierdził, że ma wiedzę o korupcyjnych propozycjach przy załatwianiu prywatyzacji Wydawnictwa Naukowo-Technicznego.
Od tego momentu CBA ściśle współpracowało z inwestorem - rozpoczęła się tzw. akcja specjalna: umawianie się na spotkania, negocjacje ceny za przejęcie państwowej firmy. Podczas tych negocjacji prezes miał zadeklarować, że sprzeda inwestorowi przedsiębiorstwo po zaniżonej cenie.
Weronika cały czas była pośrednikiem między inwestorem a prezesem. Na środę, 23 września, wyznaczono przekazanie pierwszej transzy za pośrednictwo. CBA obstawiło Centrum Sztuki Współczesnej, restaurację w Zamku Ujazdowskim, gdzie doszło do przekazania pieniędzy. Marczuk-Pazura wpadła i została zatrzymana. W sobotę jednak, po wpłaceniu 600 tys. zł kaucji, opuściła areszt śledczy.
W poniedziałek (28 września) jej agentka wydała oświadczenie, z którego wynika, że celebrytka od sobotniego wieczoru przebywa w domu i "jest przekonana o swojej niewinności, czego będzie dowodziła przed niezależnym sądem":
"Kancelaria Weroniki Marczuk-Pazury oficjalnie reprezentowała spółkę Estate Management Poland Ltd. Pani Weronika działała na zlecenie i w imieniu przedstawicieli Spółki, znanych jej wcześniej. Podjęła się ona wyłącznie obsługi prawnej inwestora, który miał przystąpić do przetargu.
Pani Weronika Marczuk-Pazura nie przyjęła łapówki, lecz wynagrodzenie należne kancelarii za obsługę prawną" - czytamy.
Bastrzyk informuje, że "Weronika Marczuk-Pazura czuje się w miarę dobrze, chociaż w dalszym ciągu ciężko jest jej uwierzyć w to, co się stało i pogodzić się z tym, że stała się ofiarą i jednocześnie negatywną bohaterką z góry zaplanowanej akcji".
Agentka zwróciła się także do dziennikarzy o "niepodejmowanie prób kontaktu z Panią Weroniką, która - nie z własnej woli - zmuszona jest na tym etapie postępowania odmówić komentowania tej sprawy":
"(...) Apeluję do państwa o poszanowanie zasady domniemania niewinności, zgodnie z którą każda osoba pozostaje niewinna stawianych jej zarzutów do momentu udowodnienia jej winy. Wobec bardzo ogólnych informacji, które na ten moment wszyscy posiadamy, tworzenie dalszych scenariuszy życia zawodowego i prywatnego Pani Weroniki, jest stanowczo zbyt pochopne". Bystrzyk dodała, że Weronika Marczak-Pazura "nie ma możliwości korumpowania publicznej aukcji prywatyzacyjnej".
c.d.n.
Zobacz również: Cezary Pazura odcina się od byłej żony!