Olga Bołądź odeszła od Kościoła: "Nie jestem już katoliczką"
Olga Bołądź (37 l.) w najnowszym wywiadzie wyznała, że odeszła od Kościoła katolickiego. Aktorka tłumaczy to tym, że straciła zaufanie do księży, którzy lubią mienić się pośrednikami w kontaktach z Bogiem, a tak naprawdę mają sporo na sumieniu. "Mądrzy księża to niewielki promil" - mówi z żalem.
Olga Bołądź ma już dość wykluczania przez duchownych kolejnych grup społecznych. Jest nauczona szacunku do wszystkich ludzi, dlatego gdy słyszy słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie", czuje duży dyskomfort.
W najnowszym wywiadzie mówi wprost, że postanowiła odejść od Kościoła właśnie ze względu na księży, którzy psują relację z Bogiem.
"Nie jestem już katoliczką, choć byłam nią przez wiele lat. Szanuję wspaniałych ludzi, których poznałam w Kościele, ale wiara jest dla mnie czymś więcej niż religią, między innymi stąd moja decyzja" - opowiada Olga Bołądź w wywiadzie dla "Zwierciadła".
Podkreśla, że "rozstała się z Kościołem", bo nie chciała, by "błędy religii wywołały zakłócenia na jej osobistej linii z Bogiem". Jej zdaniem we współczesnym Kościele nie ma miejsca na trudne pytania i wątpliwości z powodu właśnie "niewłaściwych pośredników".
Olga Bołądź, pytana, czy przynależąc do Kościoła, nie mogła zadawać trudnych pytań, wskazała na fakt, że "mądrych księży w Kościele jest zaledwie niewielki promil". Dla niej wiara jest czymś więcej niż chodzeniem co niedzielę do Kościoła i klepaniem wyuczonych formułek.
"Całość pomysłu, jakim jest Kościół katolicki, polega na tworzeniu systemu, który będzie trzymał się w ryzach, a to mi nie pasuje" - mówi wprost aktorka. Z Bogiem woli rozmawiać osobiście, bez pośredników-przebierańców.
"Bóg jest dla mnie wolnością, ja go tak czuję, tak go odbieram. Więź z nim jest czymś bardzo intymnym. Łatwo go zniszczyć, kiedy spotykasz ludzi nazywających się, mianujących się twoimi przewodnikami. Najbezpieczniejsza jest relacja bezpośrednia, a konkretnie relacja bez pośredników. Cenię sobie to, że mogę chodzić na bardzo różne nabożeństwa, poznawać ludzi różnie wierzących. Ciągnie mnie do nich. To chyba nasze życie jest dowodem na to, czy mamy w sobie Boga. Nic poza tym" - tłumaczy Olga Bołądź.
W ostatnim czasie głośno było o odejściu od Kościoła także kilku innych znanych osób, m.in. Anny Muchy, Magdy Mołek, Artura Barcisia, Margaret, Maryli Rodowicz, Dawida Kwiatkowskiego, Natalii Siwiec, Gosi Rozenek, Renaty Dancewicz, Oli Domańskiej czy Natalii Kukulskiej.
Ta ostatnia, kojarzona od lat z wielką religijnością, przestała chodzić do kościoła także ze względu na księży, których poza kilkoma wyjątkami nie ma ochoty już słuchać.
"Przestałam chodzić do kościoła. Mam w sobie dużo sentymentu do wielu myśli. Może sentyment to złe słowo, mam wielki szacunek. Nauka czysta, która powinna z tego wypływać, nadal jest wspaniałą mądrością, z której warto czerpać. Ale, no nie dałam rady po prostu" - wyznała w rozmowie z Żurnalistą.
Dodała, że gdy wchodzi do kościoła, od razu czuje, że "jest po drugiej stronie, co jest chore".
Zobacz też:
Olga Bołądź całuje nowego partnera. Tak wygląda