Olga Bończyk gorzko wyznaje: "Nie nadążam za dzisiejszym światem"
Jedna z najlepiej śpiewających aktorek. Na jej koncertach słuchacze zużywają tony chusteczek. Widzowie z kolei znają Olgę Bończyk (51 l.) z roli anestezjolog Edyty w serialu "Na dobre i na złe" oraz Sylwii Paszkowskiej z "Barw szczęścia". Aktorka zdradza "Rewii", dlaczego nie lubi wypoczywać nad Bałtykiem i za czym bardzo tęskni…
"Rewia": Boi się pani czegoś w życiu?
Olga Bończyk: Niewielu rzeczy. Należę do pokolenia, które żyje blisko natury. Bardziej obawiam się szklanych domów, komputerów i telefonów, które tak naprawdę nieustannie mnie śledzą. Boję się rzeczy, których nie mogę zobaczyć i dotknąć. Nie boję się tego, co znam. Boję się zachłanności ludzkiej, porywczości, a przede wszystkim głupoty. W połączeniu z agresją i pędem do władzy może być zgubna.
Tęskni pani za swoim rodzinnym Wrocławiem?
- Tęsknię za rodzicami, których już nie ma oraz wieloma innymi rzeczami, które nie powrócą. Czuję, że nie nadążam za dzisiejszym światem. Cyfryzacja, telefony, komputery. Nie chce mi się za tym gonić. Tyle sztuczności, plastiku, powierzchowności. Szkoda mi na to życia. Wolę cieszyć się marzeniami i realizowaniem pasji. Mam nadzieję, że wypełni mi to czas i nie będę się stresować, że czegoś się nie nauczyłam.
Zdarza się pani spędzać urlop nad polskim morzem?
- Nie, bo czas spędzony nad Bałtykiem nie jest dla mnie odpoczynkiem. Bardzo lubię spotkania z wielbicielami, jednak w wakacje chciałabym uniknąć odpowiadania na czyjeś pytania. To jest bardzo miłe, ale urlop jest czasem wyłącznie dla siebie. Chcę bezkarnie poleżeć na leżaku nie zaczepiana przez nikogo. Dlatego odpoczywam na prywatnych posesjach albo za granicą.
Uważa pani na to, co je?
- Od 15 lat jestem wegetarianką, ale nawet ryby i owoce morza zaczynają być dla mnie kłopotliwe. Lubię dobrze zjeść, ale z trudem odnajduję bezpieczne składniki. Jajka i sery kupuję ze znanych mi miejsc. Pamiętam czasy, kiedy szło się do spożywczaka i kupowało kawałek białego sera i chleb. Smakowało wspaniale! Dzisiaj wszystko zmieniło smak. Człowiek się przyzwyczaja i żeby nie umrzeć, zje, co mu podadzą...
Trudno znaleźć odpowiedniego partnera?
- Bardzo trudno. Nawet kiedy ludzie spotykają się w restauracji, siedzą przy jednym stoliku i jedzą wspólnie posiłek, każdy jest zanurzony w swoim telefonie. Prawdopodobnie nie siedzą we dwójkę, ale w czwórkę. W domu mam zasadę, że przy stole nigdy nie jest włączony telewizor, a komórki są odkładane.
***
Zobacz więcej materiałów: