Olga Bończyk wciąż ma żal do bliskich Wodeckiego. Tak ją potraktowali
Olga Bończyk (55 l.) sama siebie uważa za bliską znajomą i współpracownicę Zbigniewa Wodeckiego. Rodzina zmarłego w 2017 roku artysty nie podziela jednak jej opinii w tej sprawie. Dla Bończyk jest to źródło nieustającej frustracji. Właśnie poskarżyła się na kolejny afront…
Po śmierci wybitnego artysty, Zbigniewa Wodeckiego w maju 2017 roku, Olga Bończyk nieoczekiwanie dała do zrozumienia, że - jako duchowa i artystyczna spadkobierczyni muzyka - była mu właściwie bliższa niż jego własna rodzina.
Pechowo dla Bończyk, córka Wodeckiego jakoś nie podzieliła jej opinii na ten temat i nie zaprosiła jej na koncert poświęcony pamięci zmarłego artysty.
Olga żaliła się potem w rozmowie z WP Gwiazdy, że Katarzyna Wodecka-Stubbs zwyczajnie się na nią uwzięła:
"Nie pojawię się, bo nie zostałam zaproszona. Nie widzę powodu, żeby przyjeżdżać w miejsce, do którego nie zostałam zaproszona. Z mojego punktu widzenia jest to bezcelowe”.
Kiedy doszło do tego, że Bończyk podczas swoich koncertów zaczęła wykonywać piosenki … w duecie z nieżyjącym muzykiem, przy czym głos Wodeckiego odtwarzany był z płyty, wiele osób uznało ten pomysł za nietaktowny i w złym guście.
Z czasem Olga zrozumiała, że próby promowania się na znajomości ze zmarłym artystą przynoszą jej więcej szkody niż pożytku. Jak ujawnił wtedy znajomy aktorki w rozmowie z tygodnikiem „Rewia”, postanowiła z tym skończyć:
"Olga zrozumiała, że nie może tracić już ani chwili w życiu. Zakończyła w ten sposób żałobę”.
W praktyce wyszło tak sobie. Olga Bończyk wciąż nie omija żadnej okazji do tego, by poskarżyć się mediom na rodzinę Zbigniewa Wodeckiego.
W rozmowie z Wirtualną Polską żaliła się na zachowanie Katarzyny Wodeckiej-Stubbs podczas jednego z koncertów. Olga akurat została tam zaproszona, ale i tak, jej zdaniem, doszło do afrontu. Jak narzekała wtedy:
„Po koncercie córka Zbyszka, dziękując artystom uściśnięciem dłoni, ostentacyjnie mnie pominęła”.
Zbigniew Wodecki zmarł 22 maja 2017 roku w wyniku komplikacji po operacji wszczepienia by-passów. Odszedł u szczytu sławy, krótko po wydaniu bijącego rekordy popularności albumu nagranego z Mitch&Mitch. Był akurat w środku trasy koncertowej z okazji 40-lecia pracy artystycznej.
Jeszcze przed pogrzebem muzyka jego przyjaciele w porozumieniu z rodziną umówili się, że dokończą rozpoczęty przez niego jubileusz. Nad całością czuwała córka zmarłego muzyka, Katarzyna Wodecka-Stubbs.
Po śmierci artysty trzy spośród jego płyt znalazły się na szczycie list najlepiej sprzedających się albumów. Dwie z nich: „1976. A Space Oddysey” nagrana z Mitch&Mitch oraz „Złota kolekcja. Zacznij od Bacha” pokryły się platyną, a trzecia uzyskała status złotej płyty.
Jak tłumaczyła wtedy w rozmowie z „Faktem” Wodecka-Stubss, która przejęła prowadzenie Fundacji im. Zbigniewa Wodeckiego:„Decyzją rodziny ja zajęłam się fundacją, bo ktoś musi to robić. Jednak wszelkie ważne decyzje podejmujemy z mamą na czele”.
To właśnie żona Wodeckiego, Krystyna postarała się o to, by skwer na Plantach otrzymał imię zmarłego artysty, Poczta Polska wydała pamiątkowy znaczek, a Wodecki Twist Festiwal odbywał się co roku w Krakowie.
Zobacz też:
Olga Bończyk szczerze o Zbyszku Wodeckim. "Ta znajomość była z całą pewnością wyjątkowa"
Olga Bończyk czekała pięć lat, by ujawnić nagranie ze Zbigniewem Wodeckim
Olga Bończyk o Zbigniewie Wodeckim: Kochał życie i dzielił się nim z innymi