Opiekunka Villas "przepiła cały majątek"
Rudera w Lewinie Kłodzkim to jedyna pamiątka po Violetcie Villas. Szwagier diwy twierdzi, że opiekunka Elżbieta B. "przepiła" resztę majątku. Ma jednak nowe źródło dochodu!
Decyzją Sądu Okręgowego w Świdnicy Krzysztof Gospodarek, syn zmarłej artystki, odzyskał dom po matce i prawa spadkowe. Sędzia uznał, że przepisując cały majątek na opiekunkę, Villas nie była w pełni świadoma swoich czynów.
Elżbieta B. oskarżona jest m.in. o fizycznie i psychicznie znęcanie się nad piosenkarką, zamykanie jej w pokoju, izolowanie od otoczenia, rodziny i podsycanie w niej lęku przed światem zewnętrznym.
Syn Villas chce dodatkowo oskarżyć ją o zabójstwo. Wniosek w tej sprawie złożył już w sądzie, tłumacząc, że wskazują na to zarówno zeznania świadków, jak i bogata dokumentacja medyczna.
Piosenkarka konała w męczarniach, miała złamanie szyjki kości udowej z przemieszczeniem oraz uraz klatki piersiowej. Dodatkowo chorowała na zapalenie płuc. Mimo to Elżbieta B. nie wezwała pogotowia - zrobiła to dopiero kilkadziesiąt minut po zgonie diwy.
Sprawiedliwości domaga się również szwagier artystki, Jan Mulawa, którego działka sąsiaduje z domem Villas.
Mężczyzna opowiada "Faktowi", że Elżbieta B. często znikała na kilka dni, zostawiając Violettę samą, w zamknięciu i bez jedzenia.
Do tego była niezwykle hojna w stosunku do współpijących.
"Szastała kasą na prawo i lewo, stawiając alkohol znajomym" - mówi Mulawa tabloidowi, dodając, że uważa B. za "zabójczynię Villas".
"Teraz znalazła sobie inne źródło dochodu. Przygarnęła upośledzoną dziewczynę z dzieckiem" - mówi rozgoryczony.