Orłoś wrócił do "Teleexpressu" po ośmiu latach. Nie do wiary, jak wypadł
Maciej Orłoś (63 l.) ma za sobą „debiut” w „Teleexpressie”. Dawno niewidziany w telewizji dziennikarz wrócił do ukochanej pracy. Już od samego rana towarzyszyły mu wielkie emocje, o czym chętnie mówił w licznych wywiadach. Powrót do TVP ma jednak również ciemne strony.
Maciej Orłoś przed ośmioma laty musiał pożegnać się z pracą w kultowym "Teleexpressie". Teraz, gdy Telewizja Polska stopniowo ulega przekształceniom, dziennikarz znalazł w niej dla siebie starą-nową posadę. Przed dzisiejszym powrotem na antenę, od samego rana opowiadał o tym, jak bardzo jest to dla niego ważne.
"Emocje przed debiutem? Dość duże, z kilku powodów. Po pierwsze, 7,5 roku minęło od mojego odejścia z Teleexpressu i w ogóle z TVP, gdzie pracowałem bez przerwy przez ponad 25 lat. Więc w pewnym sensie to taki powrót do korzeni" - zwierzył się portalowi Goniec Maciej Orłoś.
W ostatnich latach Maciej Orłoś skupiał się na modnej w środowisku celebryckim działalności internetowej. Dziennikarz wraz ze swoją dużo młodszą partnerką, Pauliną Koziejowską publikował treści o tematyce związkowej i tym samym rozkręcał ich biznes. Teraz przyjdzie mu wrócić do dużo poważniejszych zagadnień, jak wydarzenia z kraju i ze świata. Czy poradzi sobie z tak radykalną zmianą tematów?
"To jednocześnie mój powrót do telewizji - ze świata nowych mediów, które rządzą się zupełnie innymi prawami, i które stały się moją główną działalnością dziennikarsko-medialno-infuencerską" - mówił w tekście dla Gońca.
Prezenter "Teleexpressu" traktuje swój powrót do TVP symbolicznie. Dziennikarz, który teoretycznie powinien być bezstronny i ograniczać się wyłącznie do przekazywania informacji, nie ukrywa, jakie są jego osobiste przekonania i nastroje polityczne.
"Po drugie, towarzyszy temu powrotowi napięta sytuacja w kraju, również związana z TVP. Pracujemy w warunkach nietypowych, w pewnym sensie prowizorycznych. Po trzecie, zewsząd słyszę głosy wsparcia, gratulacje, radość - tego jest bardzo dużo, ludzie piszą i mówią, że dla nich to symboliczny moment - powrotu do normalności w mediach publicznych i nie tylko" - przekonuje Orłoś.
Maciej Orłoś twierdzi, że powrót na stare śmieci wcale nie jest dla niego prostym zadaniem. Dziennikarz przyzwyczaił się już do kariery influencera i prowadzenia własnej działalności, tymczasem czeka go zderzenie z pozytywnymi, ale i negatywnymi stronami pracy na etacie.
"Z moim powrotem do telewizji, do Teleexpressu związane jest pewne ryzyko (dla mnie), bo po dobrych kilku latach bycia na swoim i robieniu prawie w samotności programu na Youtubie, wejście ponownie w tryby telewizyjne nie jest oczywiste" - wyjaśnił.
Dziennikarz otwarcie wspominał o potrzebie przebudowany polskich mediów publicznych. W jego słowach pobrzmiewało wielkie zaangażowanie, ale i duma z powierzonej mu przez Telewizję Polską, misji.
"Jednak kiedy nowe władze TVP zadały mi pytanie, czy wracam do Teleexpressu, to od razu wiedziałem, że odpowiedź jest tylko jedna [...] Pomijając wszelkie inne kwestie, ta wydała mi się najważniejsza: chcę wziąć udział w odbudowywaniu mediów publicznych" - podsumował Maciej Orłoś.
W czwartek o 17:00 dziennikarz po kilkuletniej przerwie znów przywitał widzów "Teleexpressu". Nawiązując do słynnego utworu Zbigniewa Wodeckiego wyraził radość z powrotu do pracy w TVP.
"Dzień dobry Państwu, witam po krótkiej, 7 i pół rocznej przerwie. Bardzo mi miło, że możemy się ponownie zobaczyć. Jak śpiewał Zbigniew Wodecki, lubię wracać tam gdzie byłem. "Teleexpress" wjeżdża na odnowione tory: będzie jechał szybko, lekko, punktualnie i rzetelnie. Zapraszam" - powiedział z uśmiechem na ustach. Żarty trzymały się go zresztą dłużej, bo porównał swój długi staż w telewizji z... Myszką Miki.
Zobacz też:
Rafał Patyra z dnia na dzień wyrzucony z TVP
Orłoś wróci do "Teleexpresu", ale to nie wszystko... Nowy szef się wygadał
Maciej Orłoś nie zostawił suchej nitki na Marku Sierockim. "Stracił wiarygodność dziennikarską"