Ostałowska ma dość! "Nie ma sensu się katować. Takie jedzenie może mnie wykończyć"
Dominika Ostałowska (45 l.) w rozmowie z "Twoim Imperium" poinformowała, że nie będzie dłużej katować się żadnymi dietami...
Twoje Imperium: Niedawno widziano panią na spotkaniu promującym nową dietę. Będzie pani testować jej skuteczność na sobie?
Dominika Ostałowska: Poszłam tam z ciekawości. Jeszcze nie wiem, czy skorzystam. To, że ambasadorka zdrowych produktów świetnie wygląda dzięki ich stosowaniu, wcale nie oznacza, że ja też będę tak wyglądać. Nie wszystko jest dla wszystkich, każdy z nas jest inny.
Słyszałam plotki, że przybyło pani trochę kilogramów, a powodem tego są problemy zdrowotne. Czy to prawda?
– Winny jest raczej bardzo nieregularny tryb życia. Gram dużo spektakli na wyjeździe. Zdarza się, że nawet przez pięć dni w tygodniu jestem poza domem. Często jem coś w biegu. Prawie zawsze, gdy w nocy wracam po spektaklu do hotelu, restauracja jest już zamknięta. O zdrowym i ciepłym jedzeniu mogę więc sobie jedynie pomarzyć, szczególnie, gdy nocuję w małych miejscowościach. Przecież nie zabiorę ciepłego jedzenia z domu, a coś jeść trzeba.
W związku z tym od czasu do czasu próbuje pani wziąć się w karby i zaczyna zrzucać kilogramy. Podobno była pani nawet na diecie kapuścianej.
– Rzeczywiście. To było po powrocie z planu filmowego na Węgrzech. Tamtejsze jedzenie jest bardziej kaloryczne niż nasze, w efekcie wróciłam do Polski pulchniejsza i, szczerze mówiąc, trochę mnie to załamało. Właśnie wtedy wprowadziłam w życie tę dietę, codziennie gotowałam zupę z kapusty.
Udało się pani schudnąć?
– Owszem, ponieważ byłam bardzo zdeterminowana. Jadłam tę zupę na śniadanie, obiad i kolację. Schudłam o osiem kilogramów. Byłam zadowolona z siebie, ale... z czasem ta dieta mi się przejadła. Zresztą uznałam również, że takie jedzenie może mnie wykończyć, a mój syn potrzebuje przecież zdrowej i silnej matki.
Obecnie dobrze czuje się pani w swoim ciele?
– Przyznam, że z tym bywa różnie. Doszłam jednak do wniosku, że nie ma sensu się katować. Trzeba pogodzić się z faktem, że czas upływa i że dzisiaj sylwetkę mam inną niż miałam w wieku dwudziestu lat. Przestałam się denerwować tym, że wskazówka na wadze pokazuje więcej, niż bym chciała widzieć. Obecnie skupiam się na ważniejszych sprawach niż perfekcyjny wygląd.
Rozmawiała MARLENA KOT