Ostaszewska krytykuje szkoły publiczne!
Aktorka ma uraz do państwowych placówek edukacyjnych i nie wyobraża sobie, aby jej dzieci uczyły się w takich miejscach...
Maja Ostaszewska oprócz tego, że jest cenioną aktorką, przede wszystkim jest mamą 6-letniego Franka i 4-letniej Janiny. Jak każdy rodzic chce, aby jej dzieci miały w życiu jak najlepiej. Wybór odpowiedniej szkoły i przedszkola jest dla Ostaszewskiej sporym problemem, który spędza jej sen z powiek.
Maja w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wyznała, że z powodu złych wspomnień z dzieciństwa, postanowiła wysłać swoje dzieci do odpowiedniej placówki. Publiczne instytucje w ogóle nie wchodziły w grę. Wyszła z założenia, że tylko w prywatnej szkole jej dzieci unikną podobnych traum, jakich doświadczała ich mama.
"Nie chcę, żeby słuchały komentarzy, wystarczy, że ja się nasłuchałam. W podstawówce 'żydówka' albo 'cyganka'. Moi rodzice są buddystami, więc niektóre koleżanki katoliczki straszyły mnie piekłem. Źle to wspominam" - wyznała rozgoryczona Maja.
Na szczęście aktorka może sobie pozwolić, aby posłać dzieci do szkoły prywatnej. Razem z mężem świetnie zarabiają, a poza tym komfort jej dzieci nie ma dla niej żadnej ceny.
"Wybrałam po prostu dobrą szkołę dwujęzyczną, która im pokaże, że świat jest wielokulturowy, wielowyznaniowy i wielorasowy. Jest to też szkoła świecka, niezdominowana przez katechetę" - oznajmiła.
Zgadzacie się, że w szkołach publicznych dzieci o innym wyznaniu nadal są dyskryminowane?