Ostrowska-Królikowska spędziła weekend w wyjątkowym towarzystwie. Pochwaliła się ujęciami
Małgorzata Ostrowska-Królikowska (59 l.) jest bardzo rodzinną osobą, nic więc dziwnego, że tak szybko odnalazła się w roli babci. Jako matka piątki dzieci i osoba o wyraźnych priorytetach nie miała problemu, by znaleźć wspólny język z kolejnym pokoleniem. Swoimi zasadami podzieliła się w jednym z wywiadów.
Małgorzata Ostrowska-Królikowska to nie tylko aktorka, ale też dumna matma piątki dzieci. Jej najstarszy syn ma 33 lata, a najmłodszy 15. Oprócz nich ma dwie córki i jednego syna. Doczekała się również trojga wnuków.
Starszy wnuk to Józio - syn Janka Królikowskiego i Joanny Jarmołowicz, młodszy to Vincent, pociecha Antka Królikowskiego i Joanny Opozdy. Choć Małgorzata stara się nie wtrącać w prywatne sprawy byłych partnerów, zabezpieczyła swoje kontakty z wnukiem sądowo. "Rzeczywiście taki wniosek złożyłam, ale to już dawno temu, tuż po tym, jak urodził się Vincent. Na razie nie mam żadnej odpowiedzi z sądu. Sprawa jest w toku" - zdradzała niedawno "Faktowi".
Kilka miesięcy temu aktorkę obdarzyła wnukiem także jej córka, Julia.
Małgorzata Ostrowska-Królikowska nie rzuca słów na wiatr. Nie tylko zabezpiecza kontakty, ale jednocześnie naprawdę interesuje się swoimi wnukami. Ostatni weekend października spędziła w towarzystwie starszego z nich - wspomnianego Józia.
Razem wybrali się na wystawę klocków. Dumna babcia opublikowała nawet zdjęcie z tego wydarzenia na swoim Instagramie.
"Jakie cuda można "wyczarować" z klocków! Wystawa wzbudziła wiele emocji" - napisała aktorka. W komentarzach szybko pojawiły się słowa fanów doceniających zaangażowanie babci w wychowywanie wnuków.
Nie da się ukryć, że Ostrowska-Królikowska bardzo ceni wspólny czas z pociechami. To on jest dla niej priorytetem. Ponadto pielęgnuje wspomnienia o ich dzieciństwie.
"Bezcenny był wspólny czas w samochodzie, kiedy odwoziłam dzieci do szkoły czy na dodatkowe zajęcia. To były nasze chwile na rozmowy. Nigdy nie lubiłam tej gonitwy, ale dzisiaj chyba wszyscy tak żyjemy. Niektórzy z kolei uciekają przed bliskością, bo nie dają sobie z nią rady. Przymusowa kwarantanna dowiodła, że są i tacy, dla których codzienna bliskość jest ponad siły. Podobno nigdy nie było takiej ilości pozwów rozwodowych jak teraz. Dziwi mnie to, bo w moim odczuciu możliwość spędzania czasu z bliskimi jest pięknym prezentem" - mówiła wzruszona aktorka w rozmowie ze "Stylem".
W tej samej rozmowie podkreśliła, jakie są fundamenty, na których warto budować wspólny dom.
"Miłość, podobnie jak dom, musi mieć mocne fundamenty. Pamiętam, jak postanowiliśmy z Pawłem zbudować dom w górach. Pomyślałam wtedy - niech to będzie dom na skale. I rzeczywiście, zbudowaliśmy w Kudowie-Zdroju dom na skale, co ma dla mnie symboliczne znaczenie. Teraz siedzi tam młodszy syn z wnukiem Józiem. Paweł zdążył go jeszcze poznać. Mają wspólne zdjęcie. Jeden przyszedł, zanim drugi odszedł. Krąg życia..." - uzewnętrzniła się.
Czytaj też:
Breszka i Królikowski byli parą, a teraz takie słowa! Prawda wyszła na jaw