Otylia: "Chciałam, żeby wszyscy dali mi spokój"
W wywiadzie dla jednego z magazynów Otylia Jędrzejczak opowiada o załamaniu, jakie przeżyła po spektakularnej porażce w Pekinie. Zdradza też powody, dla których zdecydowała się ostatecznie nie rezygnować z pływania.
Po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Pekinie poważnie mówiło się o końcu kariery Otylii Jędrzejczak. Pływaczka wróciła z Chin bez medalu, za to z ciężką depresją. Miesiące mijały, ale jej samopoczucie nie poprawiało się.
"Nie daję już rady pływać 9 kilometrów dziennie. Nie mogę za dużo biegać, bo wysiadają mi kolana. Ani za dużo ćwiczyć na siłowni, bo mam problemy z barkiem" - skarżyła się we wrześniu w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Udało jej się jednak wygrać ze sobą. W ubiegłym miesiącu Polskę obiegła wiadomość, iż Otylia wreszcie wróciła do formy (przynajmniej psychicznej) i zamierza wystartować na igrzyskach w Londynie w 2012 roku. W wywiadzie dla magazynu "Viva" opowiada o swoich przeżyciach po pekińskiej porażce.
"Pewnie dziwnie to zabrzmi, ale teraz, z perspektywy czasu, uważam, że paradoksalnie to dobrze, że nie zdobyłam tam złota, choć o tym marzyłam. (...) W Pekinie zrozumiałam, że nie jestem maszyną, tylko żywym człowiekiem. To była taka stop-klatka w moim życiu" - mówi.
Na początku nie było jej jednak łatwo pogodzić się z przegraną:
"Trzymałam się, jak długo mogłam. Wyszłam z basenu i musiałam pójść do tych wszystkich dziennikarzy z całego świata i wytłumaczyć im, dlaczego popłynęłam tak, a nie inaczej. To było bardzo trudne. (...) Pamiętam, jak skończyłam z nimi rozmawiać, odwróciłam się i szłam już sama. To była chwila, kiedy nerwy puściły, łzy spłynęły po policzkach" - wspomina Otylia.
Wtedy przeżyła jeden z najgorszych okresów w swoim życiu. Jak sama mówi: "Chciałam po prostu uciec, zaszyć się gdzieś na długo i żeby wszyscy dali mi spokój".
Otrzeźwienie przyszło po pewnym czasie. Pływaczka w końcu zdołała spojrzeć obiektywnie na wydarzenia z igrzysk. Przyznaje, że zrozumiała, iż basen nie może być jej całym życiem. Dlatego do końca roku skupi się na pisaniu pracy magisterskiej i dopiero od stycznia zacznie intensywnie trenować.
"Myślę, że nie muszę już niczego nikomu udowadniać, ale wierzę w to, że jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Moim marzeniem jest zejść ze sceny niepokonanym, jak w piosence Perfectu" - dodaje optymistycznie.