Otylia Jędrzejczak chwali sobie życie na emeryturze! "Czas tylko dla mnie"
Uwielbiam rano zrobić sobie sok z cytryny z wodą, włączyć telewizor i pośpiewać. Lubię też popatrzeć w lustro i powiedzieć: "Jestem super" - na sportowej emeryturze Otylia Jędrzejczak w końcu czuje, że żyje. Była pływaczka nie ukrywa również, że jest zakochana.
13 grudnia świętowała pani swoje 32. urodziny...
Otylia Jędrzejczak: - Bawiłam się z młodymi zawodnikami, bo tego dnia wspólnie z Ministerstwem Sportu i Turystyki organizowałam zawody w Elblągu - "Mikołajkowa Olimpiada Pływacka o Puchar Otylii".
Choć nie startuje już pani w zawodach, wciąż jest blisko sportu i pływania. Została pani wykładowcą na Akademii Wychowania Fizycznego. Co pani daje ta praca?
- To, że będę mogła otworzyć przewód doktorski, bo chcę swoją wiedzę poszerzać i przekazywać dalej. Uczę metodyki pływania i ratownictwa wodnego. Wykładam na pierwszym roku. Mam fajną grupę młodych ludzi. Wszyscy są zadowoleni i przychodzą na zajęcia.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Działa pani też na rzecz innych. Kilka miesięcy temu wsparła pani swojego byłego partnera z "Tańca z gwiazdami".
- Gdy dowiedziałam się, że Sławek Turski miał wypadek na jeziorze, bo niefortunnie wpadł do wody i kręgi mu się przesunęły, a w konsekwencji nie ruszał ani rękami, ani nogami, to zrobiłam wszystko, żeby mu pomóc.
Znalazłam ośrodek rehabilitacyjny, w którym się leczy. Myślę, że jest to taki naturalny odruch człowieka.
Stale jest pani czymś zajęta, nie cierpi na tym życie prywatne?
- Jeżeli wraca się do domu i ma się z kim porozmawiać czy pójść do kina, to w natłoku obowiązków ten czas się znajdzie. Bo w życiu potrzebna jest równowaga. Ja muszę mieć czas dla siebie, inaczej bym zwariowała. Poza tym staram się też odwiedzać ukochanych chrześniaków i wylewam na nich matczyny instynkt. Dzieci mnie uwielbiają.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Chciałaby pani mieć już swoje potomstwo?
- Żeby o tym myśleć, trzeba najpierw to zaplanować. Uważam, że na wszystko przyjdzie czas.
Czy jest ktoś na stałe w pani życiu?
- Jestem zadowolona z tego, co mam. Ważne, by mieć kogoś z kim można się dzielić swoimi problemami. Nie łączy nas ta sama praca, ale potrafimy ze sobą rozmawiać i to jest najważniejsze. Biorę życie garściami, bo jest zbyt piękne i krótkie, żeby zastanawiać się nad tym, co będzie jutro.
Czy myślała już pani o ceremonii ślubnej?
- Na razie jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Jestem świadoma tego, że najmłodsza nie jestem, chociaż dzisiaj granica wieku się przesunęła i nie mam się o co martwić. Ostatnio znów złapałam welon...
Czytaj dalej na następnej stronie...
Miłość służy, wręcz pani promienieje.
- To woda mnie tak doskonale zakonserwowała i dlatego przez 25 lat spędzonych w chlorze wyglądam młodziej niż faktycznie mam lat (śmiech). A tak poważnie, staram się wysypiać, mam dużo miłości, przyjemności.
Jak wygląda pani poranek po przejściu na sportową emeryturę?
- Uwielbiam rano zrobić sobie sok z cytryny z wodą, włączyć telewizor i pośpiewać. Lubię też popatrzeć w lustro i powiedzieć: "Jestem super i będę miała dobry dzień". Codziennie musi być pewien rytuał. Niektórzy lubią się przeciągnąć, a ja pośpiewać lub potańczyć. To jest taki czas tylko dla mnie.
A gdy jest go więcej?
Odwiedzam wówczas rodziców, którzy 10 lat temu przeprowadzili się ze Śląska i zamieszkali w województwie kujawsko-pomorskim. Tam mam swój azyl. Wtedy najlepiej łapię równowagę.
Rozmawiała: Lena Jaret