Otylia Jędrzejczak: Już zawsze będę nieść ten kamień
Otylia Jędrzejczak (32 l.) spowodowała wypadek, w którym zginął jej brat. Ta chwila o mało nie skreśliła wszystkiego, całej jej przeszłości i przyszłości.
Takie rzeczy nie przytrafiają się dziewczynom jak ona. Solidnej, odpowiedzialnej sportmence, która od dziecka karnie wstawała przed świtem, by zdążyć na trening. Z tradycyjnego domu, dobrej córce i siostrze. Zaledwie rok wcześniej zdobyła złoto na olimpiadzie - medal zlicytowała na rzecz dzieci chorych na raka. Ludzie ją kochali. Miała 22 lata i świat stał przed nią otworem. A jednak.
Chwila nieostrożności i jej chrysler rozbił się na drzewie. Młodszy o trzy lata brat Szymon, dla którego zawsze była wzorem, zginął na miejscu. Otylia Jędrzejczak wyszła z wypadku z niegroźnymi urazami, ale jej szczęśliwe życie skończyło się raz na zawsze. Był rok 2005. Rodzice pływaczki zamieszkali z nią w szpitalu. "Zostało nam jedno dziecko, które musieliśmy chronić" - wspominał ojciec Piotr Jędrzejczak. Usunął z sali radio, telewizor i internet, bo media robiły z jego córki zabójczynię.
Mimo opieki psychologa Otylia się załamała. Niedługo po wypadku rozstała się z ukochanym, Maciejem Drzewińskim, przyjacielem jej brata. Żal i wyrzuty sumienia ją dobijały. Mówiła później, jak bardzo brakowało jej Szymona, jego telefonów: "Kocham cię, siostrzyczko, wiesz?". Pływanie, które było dla niej wszystkim, poszło w odstawkę. Straciła sens życia. "Kamieniowałam samą siebie" - wspominała.
A tymczasem czekała ją długa batalia sądowa. Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym groziło jej osiem lat więzienia. Stanęło na 9 miesiącach prac społecznych - sąd wydał łagodny wyrok, biorąc pod uwagę, że utrata bliskiej osoby to już duża kara. Powrót do sportu był porażką, a tylko to znała. Życie zaczynała więc od nowa. Tylko że już zawsze miała "nieść swój kamień", jak nazywa traumę po śmierci brata.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Nigdy nie ukrywała, że marzy o rodzinie, dzieciach. Gdy spotkała Michała Lewandowskiego, wydawało się, że to marzenie ma szansę się ziścić. Zamieszkali razem, planowali ślub. Otylia rozkwitła - na parkiecie Tańca z gwiazdami czarowała swoją świeżo odkrytą kobiecością. Sprawiała wrażenie, że pogodziła się z utratą Szymona. "Tak widać musi być. Wierzę, że pan Bóg wybiera osoby twardsze, które to przetrzymują" - wyznała w wywiadzie.
Zachwyciła się tym nowym życiem. Nie musiała zrywać się rano, mogła napić się wina wieczorem, podobała się sobie w szpilkach... Aż przeżyła wstrząs, gdy jakieś dziewczynki poprosiły ją o autograf. Znały ją z Tańca z gwiazdami. Dotarło do niej, że się pogubiła, stała celebrytką, zmarnowała wszystko, co osiągnęła. Musiała wrócić do wody, w której zawsze czuła się bezpiecznie i gdzie, jak mówiła, "porządkowała sobie życie". Sukcesu sportowego już nie osiągnęła. Jej występ na olimpiadzie w Londynie był całkowitą klęską. Mimo że dla treningów poświęciła miłość.
- Otylia spędzała z kadrą trzysta dni poza domem. Trudno tak utrzymać związek - tłumaczył "Twojemu Imperium" przyczyny rozstania Michał Lewandowski. A jednak w powrocie do wody Otylia odnalazła radość. Założyła szkółkę pływacką, trenuje przyszłych mistrzów. Mówi, że nauczyła się nie odkładać niczego na potem, bo jedna chwila może wywrócić wszystko do góry nogami.
Czy dlatego planuje dziecko? Nie chce już odkładać tego na później? Kandydat na ojca też podobno już jest...
*****
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów