Pamiętacie Ewę Krzyżewską? Nazywano ją polską Sophią Loren!
Ewa Krzyżewska (†64 l.) miała twarz, której nie sposób było zapomnieć. Oprócz niebywałej urody posiadała jednak coś jeszcze - talent!
"Chmurna dziewczyna, nigdy się nie uśmiechała..." – mówił o niej fotograf Wojciech Plewiński.
Nie przeszkodziło to w powstaniu pięknego zdjęcia. Ewa Krzyżewska zdobiła świąteczną okładkę „Przekroju” w 1959 r.
Decyzja, że to właśnie ona znajdzie się na pierwszej stronie, nie dziwi. Po roli w „Popiele i diamencie” o Krzyżewskiej mówili wtedy wszyscy.
Zrobię z niej drugą Sophię
Jak to się stało, że niedoświadczona studentka zagrała barmankę Krystynę Rozbicką?
Była po I roku krakowskiej PWST, gdy w ramach praktyk znalazła się na planie filmu „Kalosze szczęścia” Antoniego Bohdziewicza.
Tam dostrzegł ją Janusz Morgenstern, drugi reżyser. Dzięki niemu znalazła się w obsadzie. Podobnie jak Zbigniew Cybulski – Maciek Chełmicki.
Wajda chciał, by Chełmickiego grał Tadeusz Janczar. Świadkowie tamtych wydarzeń twierdzą, że do Krzyżewskiej też nie był przekonany.
Natomiast w 2003 r. Wajda mówił: „O ile długo wahałem się, czy Cybulski ma grać, o tyle Krzyżewską wybrałem zaraz po zdjęciach próbnych.
Jej uroda zwracała uwagę. Nie do końca była aktorką, miała w sobie niezależność i osobowość silniejszą niż warsztat. I właśnie tym wypełniła rolę Krystyny”.
Aktorka urodziła się 7 lutego 1939 r. w Warszawie. Rodzice: poeta i radiowiec Juliusz Walerian Krzyżewski i Maria Stanisława z Piotrowskich.
Do chrztu trzymali ją Ewelina Krzyżewska, żona jej stryja Bohdana, i zaprzyjaźniony z Juliuszem Jeremi Przybora.
Rodzina mieszkała przy ul. Podchorążych 87, później w Międzylesiu. Przyjaźnili się z Anną i Jarosławem Iwaszkiewiczami, często gościli u nich w Stawisku.
W 1940 r. wyjechali do Chrzanowa i zamieszkali u matki Marii.
Ojciec Ewy w liście do Iwaszkiewicza pisał: „Marzę, by po wojnie pójść z córką do cukierni na ciastka, wzbudzając zazdrość mniej szczęśliwych wielbicieli”.
Marzenie się nie spełniło. Krzyżewski, żołnierz AK, zginął w Powstaniu Warszawskim.
Maria, by utrzymać siebie i córkę, zajęła się szyciem. Jak było biednie, świadczy fakt, że w pewnym okresie mieszkały z 7 innymi osobami w jednym pomieszczeniu.
W 1955 r. przeprowadziły się do Krakowa. Pomógł im Jarosław Iwaszkiewicz.
Czytaj więcej na kolejnej stronie...
Pięć lat później była już żoną. Niezbyt szczęśliwą, bo po trzech latach rozwiodła się. O byłym mężu Wacławie Andrzeju Spławie-Neymanie, handlowcu z Centrali Handlu Zagranicznego, nie mówiła nigdy.
Jako mężatka zagrała w filmach: „Wojna”, „Zaduszki”, „Liczę na wasze grzechy”, „Zbrodniarz i panna” – nim zamknęła w swym życiu rozdział zatytułowany „Pani Neyman”.
Gdy „Zaduszki” (1961) pokazano na festiwalu w Mannheim, producent Carlo Ponti oświadczył: „Przyślijcie ją do Włoch, a zrobię z niej drugą Sophię!” (Loren - red.).
„Był w niej jakiś rodzaj tragizmu, który nie pozwalał przejść obok obojętnie” – mówił Tadeusz Konwicki.
Nigdy tyle nie zarabiałam
Obojętnie nie przeszedł architekt, prawnik i dyplomata w jednym, Bolesław Kwiatkowski. Gdy się poznali w 1970 r., jego córka Dorota miała 13 lat.
Została, jak macocha, aktorką, i tak jak ona dla miłości zostawiła karierę i Polskę, mieszka z mężem muzykiem w Australii.
A Ewa z dawnym życiem pożegnała się filmem „Zazdrość i medycyna”.
Andrzej Łapicki, filmowy kochanek, wspominał: „Nie mogłem grać. To było i straszne, i śmieszne... Miejsca intymne miała… zaklejone plastrami. Ponoć mąż był zazdrosny”.
Potem zniknęła z ekranu i z Polski. Mieszkała w Syrii, Jordanii, Libii, Tanzanii.
Gdy Bolesław Kwiatkowski otrzymał pracę w Nowym Jorku, ona kierowała biblioteką w siedzibie ONZ. Pracowała tam do emerytury, do końca lat 90.
„Nigdy nie zarabiałam tak dobrze” – śmiała się.
Wcześniej była projektantką mody, kosmetyczką, agentką nieruchomości.
Te doświadczenia okazały się bezcenne, gdy razem z mężem szukali ziemi w Hiszpanii. Zbudowali dom marzeń.
Marzenia i plany przerwał wypadek samochodowy 28 lipca 2003 r.
Mąż 64-letniej aktorki zginął na miejscu, ją odłączono od aparatury 2 dni później.
Do Polski tragiczna wiadomość dotarła dopiero 12 sierpnia.