Pan Lotto: Kobiety mnie podrywają. To one robią pierwszy krok!
Ryszard Rembiszewski (68 l.) od lat cieszy się niesłabnącym powodzeniem u pań. Jak on to robi?
Z wykształcenia jest filologiem ze specjalnością teatralną, widzom kojarzy się jednak z hazardem. Największą popularność zdobył bowiem jako gospodarz programu Studio Lotto, który prowadził aż 25 lat!
Wciąż podoba się pan kobietom. Jakiś przepis na sukces?
Ryszard Rembiszewski: Może to kwestia pozytywnego nastawienia do życia i ludzi? Codziennie rano, kiedy się golę, patrzę sobie prosto w oczy i się uśmiecham. Bo nie mam sobie nic do zarzucenia.
I to działa na kobiety?
R.R.: - Być może, bo zdarza się, że mnie podrywają. W dzisiejszych czasach to one robią ten pierwszy krok. Zupełnie inaczej podchodzimy dziś do spraw miłości i seksu niż kiedyś. Kiedy rozmawiam z kobietami, lubię patrzeć im w oczy, bo można z nich wiele wyczytać. I nie musi to zaraz kończyć się związkiem i wspólnym mieszkaniem, ale często np. kolacją, wyjściem do teatru, na przyjęcie czy na koncert.
Ale na co dzień jest pan sam. Dlaczego?
R.R.: - Nie mogę narzekać na brak towarzystwa. Moje życie tak się układa, że poznaję bardzo ciekawych ludzi, których chętnie zapraszam do siebie. Na moich imieninach bawiło się ostatnio 50 osób, a niewielkie mieszkanie nie było żadną przeszkodą. Atrakcją imprezy była cytrynówka, którą sam robię.
Dzieci też były?
R.R.: - Odkąd skończyły 18 lat, podejmują decyzje samodzielnie. Moja córka Karolina postawiła wszystko na jedną kartę, rzuciła pracę w korporacji i wyjechała z chłopakiem do Kambodży. Prowadzą tam mały hotel. A ja staram się im pomagać.
A jakie ma pan relacje z wnukami?
R.R.: - Widujemy się na tyle, na ile pozwala nam czas, bo jak się okazuje, nie tylko dorośli są dziś bardzo zajęci. Dzieci też mają mnóstwo zajęć po szkole. Moja 11-letnia wnuczka chodzi na naukę śpiewu, tańca, języków obcych i na basen. A 6-letni Kuba też ma już wiele zajęć.
Czeka pan nadal na miłość życia?
R.R.: - Każdy z nas czeka, choć nie zawsze jest to możliwe do zrealizowania. Z czasem stajemy się zbyt wygodni, żeby iść na większe kompromisy. Od roku jestem bardzo szczęśliwy, bo mam w domu dwie wspaniałe dziewczyny, które nie oczekują ode mnie ubrań ani biżuterii. Nie mają też nic przeciwko temu, żebyśmy spali we trójkę. To Lotka i Multisia - kotki, które dostałem w prezencie od córki.