Paulina Smaszcz wpadła z wizytą do mamy Macieja Kurzajewskiego. W czasie rozwodu były skłócone
Paulina Smaszcz (49 l.) nie przestaje zadziwiać przeciwników, którzy jedyne, co mogą robić to bronią się. Tym razem pretekstem był Bono, pies rodziny Kurzajewskich. Celebrytka postanowiła nagrać stories na Instagramie, aby puścić w świat informację, że Maciej Kurzajewski jest nieczuły, a jego mama Teresa nie wyciągnęła do niej pomocnej dłoni.
Paulina Smaszcz twierdzi, że jest odporna na hejt, który sama nakręca w internecie poprzez swoje wpisy, wypowiedzi i odpowiedzi na komentarze. W piątek opisywaliśmy niezwykły przypadek, w którym to do afery ze Smaszcz, Maciejem Kurzajewskim i Katarzyną Cichopek został wciągnięty pies Bono. Warto dodać, że internauci słusznie zauważyli kilka rzeczy związanych z panią Teresą Kurzajewską.
"Przed chwilą rozmawiałam z mamą Maćka i okazuje się, że Bono wrócił do domu, że jest niestety chory po wielu miesiącach bycia w obcych rękach i Maciek przyjął go z powrotem do domu (...) Jak mówi Mama Maćka i BONO potrzebuje leczenia. Moi przyjaciele twierdzą, że nawet dzisiaj Maciek w ramach swojej rehabilitacji bycia właścicielem, zabrał BONO do programu "Pytanie na Śniadanie". To dobrze wróży. Może wreszcie zrozumiane zostało, że pies ma uczucia" - mówiła Smaszcz.
Internauci od razu wytknęli jej, że skoro to był wspólny pies, to dlaczego ona lub jej synowie nie zainteresowali się futrzakiem. Dodatkowo komentatorzy słusznie zauważyli, że publikowanie miejsca zamieszkania teściowej nie był rozsądnym krokiem.
Co więcej, jeszcze blisko 3 lata temu podczas rozwodu Pauliny z Maciejem, obie panie nie miały ze sobą dobrych stosunków. "Kobieta petarda" miała żal, że teściowa nie pomogła jej w ciężkich dla niech chwilach.
Wszystko przez brak wyciągnięcia pomocnej dłoni w czasie usłyszenia diagnozy. Teresa Kurzajewska podobno teraz ma już mieć lepsze relacje z synową.
"Moja mama płacze, bo jest zrozpaczona tymi komentarzami. Mówi: "Dziecko, po co ci to?". Tym bardziej że moja mama bardzo lubi Maćka i w ogóle ma też z nim bardzo dobre relacje. Ja mówię: "mamo, ja nie powiedziałam o nikim niczego złego. Nie użyłam żadnych przymiotników, które by były wulgarne, agresywne, które by kogoś deprecjonowały. Powiedziałam prawdę. To wszystko" - mówiła w czasie podcastu "Porażka, czyli sukces".
Okazuje się, że mama Pauliny Smaszcz o wiele gorzej znosi krytykę niż jej zaprawiona w boju córka.
"Mama jest 70-latką, która chciałaby mieć już spokojne życie, aczkolwiek jest taką rześką staruszką. Jej się też gęba nie zamyka i po prostu jest taka bardzo energetyczna i energiczna, ale jest zrozpaczona tymi komentarzami. Ona jest z pokolenia PRL-u i mówi: "a co ludzie powiedzą?". Ja mówię: "mamo, jacy ludzie? Dla mnie jesteś ważna. Ty, Franek, Julek i trzech moich przyjaciół" — tłumaczyła.