Paulinie Smaszcz znów puszczają nerwy. Atakuje byłego i "wyrachowane s*ki"
Paulina Smaszcz (50 l.) i Maciej Kurzajewski (50 l.) rozwiedli się w 2020 roku. Kobieta-petarda chętnie podkreśla, że to ona wpadła na pomysł rozwodu i, oczywiście, wyjaśnia, dlaczego. Wydawało się, że zamknęła już ten rozdział w życiu, jednak emocje wróciły, gdy Kurzajewski zaczął układać sobie życie na nowo.
Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski oficjalnie zakończyli swoje małżeństwo w 2020 roku, jednak, jak lubi podkreślać Paulina, emocjonalnie przestali być parą znacznie wcześniej.
Jak ujawniła w swojej autobiograficznej książce "Bądź Kobietą Petardą! Jak zająć się sobą i żyć świadomie”, dostrzegła to, gdy mąż nie wspierał jej w walce z poważną chorobą. Problemy z kręgosłupem, przez które omal nie wylądowała na wózku, skłoniły ją do przemyślenia swojego małżeństwa i kariery.
Sytuacja była tak trudna, że pieniądze na rozwód Paulina musiała pożyczać od przyjaciółek. Na szczęście, dzięki sile wewnętrznej, udało jej się stanąć na nogi. Jak wspominała w swojej książce:
"Kiedy wyszłam ze szpitala, moje cztery przyjaciółki dały mi pieniądze na lekarstwa, benzynę, jedzenie dla dziecka i na honorarium dla adwokata, żebym mogła się jak najszybciej rozwieść. Nie walczyłam o alimenty i o pieniądze. Musiałam jak najszybciej zakończyć życie, którego nie chciałam i w którym czułam się deprecjonowana i poniżana".
Czyli, jak można się domyślać, to ona wpadła na pomysł rozwodu. Odkąd jednak Maciej Kurzajewski zaczął układać sobie życie na nowo, Paulina zaczęła podejrzewać, że 3 lata temu decyzję o rozwodzie za prozumieniem stron podjęła jednak zbyt pochopnie…
Od kilku miesięcy prowadzi medialną ofensywę przeciwko byłemu mężowi i jej nowej ukochanej, Katarzynie Cichopek. W pełnych goryczy wpisach zdążyła już wytknąć Maciejowi, że był fatalnym mężem, który nigdy nie zabierał jej na żadne wycieczki, a także kiepskim ojcem, co zresztą, jak daje do zrozumienia, zostało mu do dziś. Chętnie zarzuca też Maciejowi i Katarzynie hipokryzję w manifestowaniu przywiązania do katolickich wartości moralnych.
Ostatnio zaś doszła do wniosku, że powinna była bardziej docisnąć męża podczas rozwodu. Jak wyznała w internetowej rozmowie z fankami:
"Zgodziłam na orzeczenie bez winy. Wspierałam. Akceptowałam. A potem okazało się, że pieniądze są dla nich ważniejsze niż dzieci, uzgodnienia rozwodowe itd. Ja też wyszłam na tym jak Zabłocki na mydle i nigdy już nie będę żałowała żadnego mężczyzny".
Synowie Smaszcz i Kurzajewskiego, na których dobro tak chętnie powołuje się Paulina, wyraźnie dali jej do zrozumienia, że nie chcą mieć nic wspólnego w medialną awanturą. Wręcz nawet, jak sama przyznała, błagali ją, by zaprzestała publicznej kompromitacji. Obaj zresztą mieszkają za granicą. Starszy zdążył się już ożenić, zmienić nazwisko i zostać tatą.
Paulina jednak, nie spełniając prośby synów, wciąż zapewnia, że działa w ich interesie. Niektórzy dostrzegają w tym pewną sprzeczność, podobnie jak między apelami Pauliny o kobiecą solidarność i wzajemne wsparcie oraz tym, jak sama wypowiada się na temat innych kobiet. Ostatnio dała kolejny popis, nazywając Polki „wyrachowanymi s*kami”:
"Bycie wyrachowaną s**ą jest w tym kraju pożądane. Trudno mi idzie ta zmiana, ale powoli dam radę mimo tych krzyczących hejtem bab, które o niczym nie mają zielonego pojęcia".
A dopiero co zamieściła filozoficzny wpis na temat szacunku, jakim powinny darzyć się wzajemnie kobiety…
Zobacz też:
Paulina Smaszcz powstrzyma się od komentarzy? Synowie to u niej wybłagali
Smaszcz atakuje! Zdjęcie "wnuczki" było tylko pretekstem do nowej wojny: "Kłamliwa para zdrajców!"