Paweł Królikowski chciał targnąć się na swoje życie. Tygodnik wyjawia szczegóły
Wiele lat temu przeszedł kryzys i chciał targnąć się na swoje życie. Opatrzność w porę zainterweniowała. Od tej pory Paweł Królikowski (†58 l.) swój los zawierzył Bogu.
"Codziennie staram się pójść do nieba" - mówił dwa lata temu Paweł Królikowski w rozmowie z magazynem "Ludzie i wiara".
Serialowy Kusy zmarł w szpitalu nad ranem 27 lutego. Trafił tam w grudniu ub.r. w związku z problemami neurologicznymi. Przy jego łóżku czuwali zrozpaczeni najbliżsi - żona Małgorzata, dzieci oraz ukochani rodzice.
To właśnie mama i tata wychowali go w wierze. Wpoili mu, że warto być przyzwoitym człowiekiem, a największą wartością jest rodzina. Oboje z żoną wierzyli, że są sobie przeznaczeni. Była połowa lat osiemdziesiątych. Roześmiana dziewczyna wpadła mu w oko już na egzaminach do szkoły teatralnej. On miał wtedy 21 lat, ona niespełna 18.
"To na nią właśnie czekałem" - pomyślał.
Opatrzność czuwała, by ich ścieżki splotły się na uczelni.
"Chętnych było 900, a miejsc 10 plus dwa rektorskie. Te dwa rektorskie przypadły mi i mojej żonie Małgosi" - opowiadał Królikowski.
Sporo czasu zajęło mu namówienie jej na randkę.
"Był bajerancikiem" - wspominała ze śmiechem Małgosia.
Pawłowi w końcu udało się dopiąć swego. Okazało się, że wiele ich łączy: poczucie humoru i światopogląd. W marcu 1988 roku wzięli ślub. Stworzyli ciepły, pełen miłości dom piątce swoich dzieci: Antoniemu (31 l.), Janowi (28 l.), Julii (21 l.), Marcelinie (19 l.) i Ksaweremu (13 l.). Początki małżeństwa były jednak trudne.
"Często trzeba było dokonywać dramatycznych wyborów, np. czy kupić 20 dag sera, czy kilogram cukru" - zdradził.
To właśnie wtedy przeżył poważny życiowy kryzys.
"Nie miałem pracy ani pomysłów na robotę. Trwało to dwa lata" - wyznał.
Dopadła go też infekcja, która spowodowała u niego paraliż połowy twarzy. Był załamany, a smutki topił w alkoholu.
"Żadne antybiotyki nie działały, nic nie pomagało. Podjąłem wtedy dramatyczną decyzję, że jest już tak źle, że chyba ze sobą skończę. Nie żartuję, naprawdę chciałem się zabić" - wspominał poruszony Królikowski.
Wtedy Pan Bóg postawił na jego drodze człowieka, który podał mu pomocną dłoń. Reżyser Jan Kolski zaproponował mu rolę, a gdy dowiedział się o paraliżu, stwierdził, że będą filmować tylko jego zdrowy profil. - Do dzisiaj nie wie, że ocalił mi wtedy życie - zdradził Paweł. Królikowski i jego żona nie kryli, że na pierwszym miejscu stawiają Boga.
***
Czytaj więcej na kolejnej stronie:
"My z Małgośką chodzimy do kościoła, przyjmujemy komunię świętą, uznajemy spowiedź i Jezus Chrystus jest naszym Królem" - podkreślał.
W jednym ze świadectw mówił, że swoim dzieciom starał się przybliżyć, kim jest Syn Boży, jaką opiekunką jest Matka Boska i jak wielkie wsparcie w trudnych chwilach dają wszyscy święci.
"Ile radości jest w takim poczuciu, że człowiek na świecie nie jest sam, gdy ma problemy" - mówił.
Nie ukrywał, że modli się codziennie. Każdy nowy projekt zawodowy polecał Panu Bogu. Nieustannie zwracał się też do Niego, gdy zachorował. Aktor w 2015 roku przeszedł operację wycięcia tętniaka mózgu. Swój powrót do zdrowia nazywał cudem.
"Uratowała mi życie moja żona" - mówił wtedy.
U boku ukochanej Małgorzaty spędził 32 lata. Gdy w 2018 roku celebrowali perłowe gody, nie krył wzruszenia. Szczerze wyznał, że w ich małżeństwie też zdarzały się bardzo poważne zawirowania. Mówił, że nie ma gotowej recepty na udany związek. Podkreślał, że trzeba troszczyć się o drugą połówkę, nie ulegać grzechowi i ufać Opatrzności.
"Musiałbym być bezczelny, żeby powiedzieć, że wszystko zależy od nas. Czasami działa Bóg" - podsumował.
Kiedy pod koniec 2019 roku znów podupadł na zdrowiu, starał się nie tracić nadziei. Był wdzięczny Stwórcy, że doczekał narodzin pierwszego wnuka.
"Cieszy się, kiedy Józio pojawia się w naszym domu. Razem śpią. To niebywałe, że w momencie, kiedy pojawiła się trudna choroba, pojawiło się też w naszej rodzinie nowe życie" - mówiła Małgorzata.
Dziś, choć nie ma już przy niej męża, jest przekonana, że wnuk to dar od Boga, który pragnie jej i całej rodzinie dodać w ten sposób otuchy. Wzruszony, ale pełen wiary żegnał ojca na pogrzebie syn Antoni:
"Tato wiem, że patrzysz na nas z góry. Wierzę, że Pan Bóg powierzył ci tam najpiękniejszą z ról".
***
Zobacz więcej materiałów wideo: