Paweł Stasiak: Jak zdołał oszukać czas?
Patrząc na aktualne zdjęcia zespołu, aż trudno uwierzyć, że jest na scenie już 35 lat! Listopadowy koncert dowiódł niezbicie, że Paweł Stasiak (52 l.) i zespół Papa D mają się znakomicie!
Od początku byli ulubieńcami publiczności. W 1986 roku, na Festiwalu w Opolu, to właśnie od widzów otrzymali nagrodę za melodyjne "Naj story". Piosenka okazała się hitem i jako jedyna z repertuaru zespołu zajęła 1. miejsce na słynnej liście przebojów Programu III.
Nastolatki oszalały na punkcie 18-letniego wówczas wokalisty, który chwilę wcześniej był jedynie pomocnikiem technicznym w zespole. Jego wokalne początki nie należały do najłatwiejszych.
- Mieszkałem w bloku, nie miałem gdzie ćwiczyć, sąsiadka przychodziła z pretensjami, pytając, czy to ja tak wrzeszczę. Pojechałem do Lasu Kabackiego, by tam ćwiczyć przy magnetofonie kasetowym marki Kasprzak. Przegonił mnie jakiś rolnik - wspominał.
Na szczęście się tym nie zrażał. A publiczność pokochała go od pierwszego wejrzenia. W swoim najlepszym okresie grupa mogła się pochwalić ponad pięćdziesięcioma fanklubami w całej Polsce!
- Po koncercie w Operze Leśnej dziewczyny położyły się plackiem na ulicy przed naszym busem. Pamiętam też, że po występie w Łodzi wychodziliśmy otoczeni milicyjnym szpalerem. Niewiele brakowało, a zostalibyśmy bez koszul, bo fanki starały się wyrwać z nas coś na pamiątkę - opowiadał.
Powodem takiej histerii był przede wszystkim czarujący Paweł Stasiak. Wokalista i filar grupy. Piosenkarz w listopadzie świętował podwójny jubileusz: 35-lecie zespołu i swoje 52. urodziny!
Urodził się w Łodzi, Studium Piosenkarskie kończył w Poznaniu, ale to Warszawa jest jego miastem. Tu chodził do szkoły, tu uczył się tańca w szkole baletowej, tu śpiewał w zespole Gawęda, a potem Papa Dance. W latach 80. zagrali ponad 600 koncertów!
Zespół zjeździł całą Polskę, Związek Radziecki (w Moskwie na ich koncercie bawiło się 100 tysięcy widzów), występowali w Niemczech, Czechosłowacji i Stanach Zjednoczonych. I nagle, w 1990 roku, wszystko się skończyło.
Zespół postanowił odpocząć, menadżerowie zostali w USA, poszczególni członkowie zaczęli myśleć o karierze solowej. Paweł Stasiak szukał nowego sposobu na siebie. Za zarobione w USA pieniądze wydał płytę i założył agencję statystów.
Jednak czegoś mu brakowało. Dlatego w 2003 roku zespół Papa Dance wrócił do występów. Ukazała się wówczas Złota Kolekcja. Jej sukces uświadomił muzykom, że wciąż są pamiętani i że jest komu o sobie przypominać.
Wrócili, jednak po kilku latach po raz kolejny musieli zmienić nazwę grupy. Jeden ze współautorów pierwotnej nazwy zarzucił im, że korzystają z niej bez zgody twórcy.
Sprawa trafiła do sądu, który orzekł, że nowy skład ma zapłacić milion złotych zadośćuczynienia za bezprawne korzystanie z dawnej nazwy.
Od tego czasu zespół występuje jako Papa D. Po latach Paweł Stasiak wrócił nie tylko na scenę, ale również na łamy prasy kolorowej. Pisano przede wszystkim o jego włosach, które po latach okazały się o wiele bujniejsze niż na początku kariery.
Chcąc zaspokoić ciekawskich, przyznał się do stosowania tzw. systemów.
- Doczepia się je do głowy specjalnymi zaczepami. Z tego, co wiem, wśród klientów firmy są takie sławy jak Tina Turner czy Beyoncé. Postanowiłem spróbować i ja. Tym bardziej, że to metoda nieinwazyjna i w każdej chwili można z tego zrezygnować - wyznał szczerze.
Nie zmieniło się natomiast przez te wszystkie lata jedno: muzyka zespołu jest bardzo melodyjna, łatwo wpada w ucho i każdy może bez problemu ją zanucić.
- Od początku było takie założenie, że jest to zespół do zabawy i tego cały czas się trzymamy... - opowiadał artysta w wywiadzie.
- To jest muzyka popowa, przy której ludzie mają się dobrze czuć i bawić pod sceną. Jak pokazał ostatni, jubileuszowy występ w Warszawie, publiczność wciąż bawi się doskonale zarówno przy ich dawnych, jak i przy nowych przebojach. A to wróży im jeszcze długą karierę!
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: