Paweł Wawrzecki bawił widzów do łez, ale w jego życiu rozgrywał się dramat
Paweł Wawrzecki (65 l.) w swoim życiu przeszedł prawdziwe piekło. Ciężkie dzieciństwo, aresztowanie i stracenie ojca, choroba córki oraz śmierć pierwszej żony sprawiły, że teraz na wszystko patrzy inaczej i docenia każdą szczęśliwą chwilę.
Premiera spektaklu "Godzinka spokoju" w warszawskim Teatrze Kwadrat.
W męskiej roli głównej Paweł Wawrzecki.
Aktor jest gwiazdą Kwadratu od prawie 40 lat.
Na premierę przyleciał prosto z USA, gdzie spędził kilka tygodni z żoną Izabelą Roman.
Wypoczęty i odprężony, na scenie znów poczuł się jak ryba w wodzie.
Teatr to główny powód, dla którego nie chce na stałe osiąść w Ameryce, choć jest już wystarczająco majętny, by nie pracować.
No i ma żonę milionerkę...
Czytaj dalej na następnej stronie
Polską lekarkę, Izabelę Roman, mieszkającą na stałe w Chicago, poślubił 7 lat temu.
Choć związkowi na odległość nie dawano dużych szans, do dziś są szczęśliwym małżeństwem.
Kobieta dorobiła się fortuny w biznesie farmaceutycznym i jest dziś jedną z najzamożniejszych Polek za oceanem.
Ale Paweł Wawrzecki ani nie czuje się emerytem, ani też nie wyobraża sobie bycia na utrzymaniu żony.
Na ostatniej premierze chętnie pozował do zdjęć z koleżankami, z którymi grał w spektaklu.
Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Widać, że wreszcie czuje się spełniony, choć zawsze, nawet gdy nie było mu lekko, potrafił odnaleźć w sobie radość życia i jeszcze bawić innych.
Czytaj dalej na następnej stronie
Dziś ma nadzieję, że limit nieszczęść już wyczerpał.
Jego dzieciństwo nie należało do szczęśliwych.
- Rodzice rozwiedli się, gdy miałem dwa lata. Starszy o dwa lata brat został z ojcem, a ja z mamą. Ale bardzo płakałem za bratem, tatą, siostrami taty i babcią. W rezultacie rodzice postanowili, że zamieszkam z ojcem - wspominał aktor.
Czuł się porzucony przez matkę, bo go w ogóle nie odwiedzała.
- Kiedy miałem 5 lat, tata ożenił się po raz drugi. Kilka lat później został aresztowany w aferze mięsnej - był dyrektorem przedsiębiorstwa Miejski Handel Mięsem. Dziś dostałby pewnie jakieś dwa lata w zawieszeniu. Ale wtedy zrobiono pokazówkę i w 1965 roku został stracony. Nauczyciele w liceum nie życzyli sobie, żebym ja - taka czarna owca - chodził do ich szkoły. Babcia i ciocia przeniosły mnie do technikum hydrologiczno-meteorologicznego, z dala od domu. Miałem 17 lat, ubolewałem z powodu straty ojca, który mnie i brata bardzo kochał. Spotkałem się z mamą, ale była dla mnie obcą osobą. Przedstawiono mi ją: "To jest twoja mama". Podałem jej rękę. Nie udało się skleić nas w rodzinę - opowiada.
Czytaj dalej na następnej stronie
Dopiero po śmierci mamy (kilkanaście lat temu), dowiedział się, że bywała na jego spektaklach, przeżywała premiery, cieszyła się z sukcesów.
- Pewnie była bardzo nieszczęśliwa, że nie ma przy sobie nas - swoich dzieci, że ja nie garnę się do niej - mówi aktor, ale przecież nie było jego winą, że tak się ułożyło to jego życie.
Miał nadzieję, że nie powtórzy błędu rodziców i sam stworzy sobie i swojej rodzinie prawdziwy dom.
Na studiach poznał Barbarę Winiarską.
Wzięli ślub.
Ale gdy Ania, ich córka, urodziła się z porażeniem mózgowym, całe swoje życie podporządkowali jej chorobie i rehabilitacji.
Czytaj dalej na następnej stronie
- Kiedy Ania skończyła dwa lata, było źle. Leżała bez ruchu. Trzeba było do niej wstawać kilkanaście razy w nocy. Zmienialiśmy się stale, potem Baśka zaczęła z Anią spać. I już nie myśleliśmy, czy my jesteśmy fajną parą, to odeszło na dalszy plan. Mieszkaliśmy w bloku Za Żelazną Bramą - karaluchy, pluskwy i ciągłe pytania sąsiadów: "A dlaczego córeczka jeszcze nie chodzi?" - relacjonuje.
A jeszcze trzeba było zarabiać.
Potem podzielili się.
On zarabiał, ona poświęciła się dziecku.
Kupili dom, by Ania miała wygodne miejsce do życia.
Trzymali się razem, wspierali, ale bardziej jak przyjaciele niż małżeństwo.
Gdy córka podrosła, spróbowali odbudować swoją miłość.
Ale nie starczyło czasu.
Barbara Winiarska nagle zmarła.
Czytaj dalej na następnej stronie
Ania, chociaż całkiem zdrowa nigdy nie będzie, osiągnęła wyjątkowo dużo.
Choć trzeba jej wciąż doglądać, samodzielnie radzi sobie w wielu sprawach, dobrze mówi, czyta, jest wrażliwa na muzykę i udziela się w zespole muzycznym, doskonale pływa, pracuje z komputerem.
Dopiero gdy córka dorosła, Paweł Wawrzecki postanowił ponownie ułożyć sobie życie.
Jego znajomi twierdzą, że małżeństwo z Izabelą miało na niego zbawienny wpływ.
Dla Ani, którą nazywa swym największym skarbem, stara się być ojcem i matką, i kochać ją tak, jak sam nigdy nie czuł się kochany.
Ale wie też, że żeby być dla niej dobrym ojcem, musi sam być szczęśliwy.