Paweł Wawrzecki i Ania Wawrzecka: To dla nich czas bliskości
Pandemia rozdzieliła go z przebywającą w USA żoną. Bez wsparcia specjalistów opiekuje się córką. Mimo trudów, cieszy się, że są razem.
Nie tak dawno dzielił czas między dwa domy - w USA, gdzie mieszka jego żona Izabela, i w Polsce. W ojczyźnie ma pracę, a przede wszystkim córkę.
Odkąd w 2002 roku zmarła Barbara Winiarska, to na Pawle Wawrzeckim (70 l.), spoczywa opieka nad chorą na porażenie mózgowe Anią (39 l.).
Nagle, z początkiem marca, jego życie uległo zmianie. Zamknięte granice, odwołane loty, poczucie niepewności jutra. Aktor już ponad dwa miesiące nie widział się z ukochaną.
- Miała przyjechać na święta Wielkanocne, lecz oczywiście epidemia na to nie pozwoliła. Myślimy o spotkaniu w czerwcu, ale nie mamy pojęcia, czy już to będzie możliwe - przyznaje ze smutkiem w wywiadzie dla magazynu "Viva!".
I nie tylko on odczuwa jej brak. Także Ania, która ogromnie ją polubiła, tęskni za macoszką. Nie ma dnia, by ze sobą nie rozmawiali.
- Żona często do nas dzwoni. Bardzo się o nas martwi, przypomina o myciu rąk, o maseczkach na twarz - opowiada Wawrzecki.
Czytaj dalej na następnej stronie...
W opiece nad córką Paweł nie może teraz liczyć na żadne wsparcie. Ośrodek terapeutyczny, do którego uczęszczała jego córka, jest zamknięty. Nie przychodzi do nich nikt do pomocy. Tylko w weekendy odwiedza ich dawna nauczycielka Ani i robią dyktanda.
- Jesteśmy sami. Ale musimy sobie jakoś radzić - mówi aktor.
- Jestem przygotowany psychicznie do trudnych sytuacji. Umiem uprać, posprzątać, ugotować. Staramy się żyć w miarę normalnie. Robi wszystko, by córka się rozwijała. Starannie komponuje posiłki, myśląc o tym, by nie zabrakło w nich niezbędnych minerałów.
- Pytam, co by zjadła, i gotujemy na przykład zupę pomidorową. Anka mi pomaga, wrzucając przyprawy. I pyta, czy pamiętam, że ma wziąć lekarstwo o 12 w południe. Albo przypomina: "Nie dałeś mi magnezu!" - opowiada.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Potem jest obowiązkowy spacer. Mieszkają w domu z ogrodem, koło lasu, więc mogą codziennie przejść kilka kilometrów.
- Robimy to, żeby Ania nie przybierała na wadze i wzmacniała nogi - wyjaśnia.
Także czas relaksu organizuje tak, by córka czegoś się uczyła, grając w gry edukacyjne. Martwi się, bo wie, że bez odpowiednich ćwiczeń jej rozwój ulegnie zastopowaniu. A przecież przy wielu obowiązkach wciąż pracuje, nagrywając spektakle!
Na szczęście Ania lubi im się przysłuchiwać. Taki teatr podoba jej się nawet bardziej, bo dzięki temu nie musi się wieczorami rozstawać z tatą. Mimo trudów, dobrze im razem.
- Otworzyły się nam drzwi do innego życia, takiego bliżej siebie - mówi artysta.