Pawlicki przekazał doniesienia ws. babci. Niewielu wiedziało
Antoni Pawlicki (41 l.), aktor, któremu ogólnokrajową popularność zapewnił serial "Czas honoru", ani nie ukrywa, ani specjalnie się nie obnosi z rodzinnymi koneksjami. Dlatego niewiele osób domyśla się, że nie chodzi tylko o znanego tatę i stryja.
Drzewa genealogiczne polskich aktorów obfitują sekrety, o które mało kto ich podejrzewał. Mało kto wie, że niezapomniany Jan Kobuszewski był wujkiem Wiktora Zborowskiego, Cezary Żak i Tadeusz Drozda są ciotecznymi braćmi, Grzegorz Małecki jest synem Anny Seniuk, czego zresztą obydwoje się przez lata wypierali, a Mateusz Gessler jest wnukiem Jacka Fedorowicza.
O tym, że Antoni Pawlicki jest synem operatora filmowego, Tadeusza Pawlickiego, a jego stryj, Maciej, dziennikarz i producent, pełnił funkcje szefa miesięcznika "Film" oraz dyrektora TVP1, wie wiele osób.
Jednak o tym, że aktor miał jeszcze sławniejszą babcię, mało kto słyszał. On sam jest bardzo z niej dumny, do tego stopnia, że uczynił ją bohaterką swojej pracy magisterskiej.
Antoni Pawlicki, absolwent wydziału aktorskiego Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie. Nigdy nie ukrywał, że pochodzi z rodziny od lat związanej z show biznesem. Ale też nie narzekał w wywiadach, jak mu strasznie ciężko ze znanym z branży nazwiskiem. Zresztą, z największą gwiazdą rodziny nazwisko akurat do nie łączy.
Babcia Antoniego Pawlickiego przez całą karierę używała panieńskiego nazwiska. Barbara Rachwalska, bo o niej mowa, była gwiazdą kina powojennego. Jednym z pierwszych filmów, w jakich zagrała była słynna "Przygoda na Mariensztacie".
W swojej filmografii miała ponad 100 ról, chociaż przeważnie drugoplanowych. Zagrała w większości produkcji okresu PRL-u, uważanych za kultowe, m.in. serialach "Stawka większa niż życie", "Chłopi", "Janosik", "Noce i dnie" oraz "Alternatywy 4", gdzie wcieliła się w uroczą i skromną Teklę Wagnerównę.
Swoją ostatnią rolę w karierze Rachwalska zagrała w filmie "Rozmowy kontrolowane". Jako ciotka Jarząbka, pomagała ukrywać ściganego przez cały aparat państwowy Ryszarda Ochódzkiego. Pawlicki jest bardzo dumny z pokrewieństwa z taką gwiazdą. Jak wspominał w wywiadzie dla "Twojego Stylu":
"Śledząc losy babci, zrozumiałem, że była tytanem pracy. Każdego dnia miała próby w teatrze, a po nich jeździła na nagrania do Teatru Polskiego Radia albo na plan filmowy. I wieczorem grała jeszcze w spektaklu. Wychodziła przed 10, wracała po 22. A zajmowała się trójką dzieci. Pomiędzy nagraniami, próbami, spektaklami zasuwała z siatkami po sklepach. Rano szykowała dzieci do szkoły, sprzątała i gotowała obiady. Kochała rodzinę, ale praca była jej pasją. I potrafiła to godzić, z niczego nie rezygnując".
Zobacz też:
To nie były plotki o rodzinie Pawlickiego i Więdłochy. Aktor zabrał głos ws. drugiego dziecka
Więdłocha i Pawlicki wywiedli wszystkich w pole. Płyną spóźnione gratulacje