Piasek dopiero teraz to wyjawił. Oto, co działo się za kulisami w Opolu
Andrzej Piaseczny (53 l.) na 61. KFPP w Opolu pełnił odpowiedzialną rolę konferansjera. Widzowie nie byli do końca zachwyceni tym, jak wraz z Kayah poprowadził piątkowy koncert. Dopiero teraz Piasek ujawnił, jak było naprawdę. Okazało się, że… Kayah ledwo chodziła, a on ledwo mówił. Wspomniał także o afterparty u jego idola, Michała Bajora.
Andrzej Piaseczny jest nie tylko artystą z wieloletnim doświadczeniem. Podczas tegorocznego Polsat Hit Festiwal, który odbył się w maju w Sopocie, obchodził jubileusz 30-lecia swojej kariery.
Piasek dał się także poznać jako osoba, łatwo nawiązująca kontakt z publicznością i jasno formułującą myśli, również podczas nagrań na żywo. Do historii emitowanego w Polsacie „Tańca z gwiazdami” przeszły jego celne i dowcipne wypowiedzi na temat prezentowanych przez uczestników choreografii.
Mimo to, gdy miał wyjść, jako konferansjer, na scenę amfiteatru podczas 61. KFPP w Opolu, poczuł tremę większą niż kiedykolwiek wcześniej. Jak wyznał z perspektywy czasu w rozmowie z Plejadą:
„Ja się tremowałem. Tremowałem się trzy razy bardziej, niż śpiewając, więc poplątania języka nie mogłem uniknąć zupełnie”.
Jego współprowadząca, Kayah, też nie była w szczytowej formie. Artystka wyjawiła, że od trzech miesięcy, a konkretnie odkąd jej pełen energii pies przeciągnął ją po chodniku, cierpi na bóle kręgosłupa i biodra. Mimo to w Opolu musiała wyjść na scenę w ciężkiej sukni i wysokich obcasach. Jak wyznał Piasek, był pod wrażeniem tego, jak dzielnie sobie poradziła:
„Kocham ją absolutnie szczerze i uważam za wielką artystkę. Towarzyszy mi w życiu muzycznym od dłuższego czasu. Raz jeszcze — Kasiu — nie czytaj tych głupot. Nie przejmuj się — to w ogóle jest bez sensu. My artyści jesteśmy wrażliwi, ale musimy być odporni”.
On sam z kolei spotkał się z zarzutem, że podczas swoich partii wokalnych korzystał z playbacku. Jak wyznał z humorem w rozmowie z Plejadą, może to uznać tylko za komplement. Jak wyjaśnił, plotki o playbacku sprawiają mu przyjemność, bo dowodzą, że zaśpiewał czysto:
„Mnie to raczej rozbawiło i troszkę nawet zbudowało, bo jak ktoś posądza o playback, to znaczy, że było bardzo dobrze, bo nikt nie nagrywa playbacku z fałszami i nie wypuszcza go, jeśli coś jest nie tak, więc jeśli chodzi o mnie, to fantastycznie. To było z uśmiechem, a nie broń boże z pretensją, żalem czy formą oświadczenia”.
W piątek na scenie amfiteatru 50-lecie swojego opolskiego debiutu świętował Michał Bajor. Były owacje na stojąco, łzy wzruszenia i… afterparty. Wśród gości, zaproszonych na wydawaną przez Bajora kolację nie mogło zabraknąć Piaska. Właśnie wyjawił, jak wiele to dla niego znaczyło:
„Michała uwielbiam od wielu lat. Zawsze mu opowiadam, jak się spotykamy, że kiedy byłem w liceum, wtedy on wydał swoją najbardziej triumfalną płytę, ruszył w trasę koncertową. Jestem z Pionek pod Radomiem i udało mi się zdobyć bilety na jego koncert, ale niestety tak maksymalnie zachorowałem — to było 40 stopni gorączki i kiedy musiałem oddać przyjaciołom te bilety, to serce się krajało i kraja się do dziś. To jest bardzo miłe, że tego rodzaju atencja w stosunku do artystów potrafi przetrwać wiele, wiele lat. Była grupa bardziej zabawowa, mniej zabawowa, ale ja nie mogę dać się podpuścić, by o tym wszystkim opowiadać”.
Zobacz też:
Piasek odpowiada na falę krytyki po występie w Opolu. Przyznał się do pomyłki [POMPONIK EXCLUSIVE]
Piaseczny zabrał głos. Tak komentuje burzę po swoim występie w Opolu
Tłumaczą się za afery w Opolu. Marcin Daniec i Andrzej Piaseczny w ogniu krytyki