Piosenkę Janusza Laskowskiego o Beacie z Albatrosa nucili wszyscy. Kim była jej bohaterka?
"Siedem dziewczyn z Albatrosa, tyś jedyna" - śpiewał przed laty Janusz Laskowski, a cała Polska zastanawiała się, kim jest tytułowa Beata. Muzyk bardzo długo nie chciał zdradzić, komu poświęcił swój najpopularniejszy utwór. Tak naprawdę tożsamości legendarnej kelnerki z restauracji w Augustowie nie ujawnił do dziś.
Było lato 1965 roku, gdy 19-letni Janusz Laskowski - wokalista amatorskiego zespołu Ananasy z Białegostoku - wybrał się z kolegami na wakacje do Augustowa.
"Spędzałem długie godziny w restauracji o nazwie Albatros. Koledzy grali w brydża, a ja siedziałem z gitarą i sobie na niej pobrzękiwałem" - wspominał po latach w rozmowie z "Angorą", dodając, że zakochał się w prześlicznej siedemnastolatce dorabiającej do kieszonkowego jako kelnerka.
"A na imię miała właśnie Beata" - twierdzi muzyk, ale pytany o nieco więcej szczegółów na temat tajemniczej mieszkanki Suwalszczyzny, milczy jak zaklęty.
Piosenkę o Beacie Janusz napisał podczas rejsu po jeziorze Necko. Pocztówki dźwiękowe z "Beatą" kupić można było później na każdym targu w całej Polsce.
"Gdybym wtedy za każdą sprzedaną pocztówkę dostał pięćdziesiąt groszy, miałbym miliony! A nie miałem nic, bo nie zastrzegłem w porę praw autorskich" - opowiadał magazynowi "Retro", nie kryjąc, że na "Beacie" dorobiła się za to właścicielka malutkiej wytwórni pocztówek głosowych z Augustowa.
Pod koniec lat 60. nie było chyba w Polsce nikogo, kto nie słyszałby o kelnerce z Albatrosa (posłuchaj!), którą Janusz Laskowski "zabierał co dzień na fregatę", żeby "upajała go swą miłością".
Beata była ponoć córką miejscowego notabla, wszyscy ją w Augustowie znali, więc Janusz nie chciał o niej mówić, żeby nie narobić jej kłopotów.
Sukces "Beaty z Albatrosa" sprawił, że Laskowski postanowił założyć zespół Dacyty, a jego twórczość - jak pisał w "Gwiazdozbiorze estrady polskiej" Witold Filler - trafiła pod strzechy.
Niestety, długowłosy chłopak z białostockich przedmieść komponujący i wykonujący melodyjne ballady, nie przypadł do gustu decydentom z Polskiego Radia i wytwórni płytowych, ani nie zrobił najlepszego wrażenia na ludziach z branży. Nikt nie chciał z nim pracować, nikt nie chciał pisać dla niego tekstów. Publiczność za to szalała na jego punkcie.
Do tzw. mainstreamu Januszowi Laskowskiemu udało się dostać dopiero ponad dekadę po premierze "Beaty". W 1977 roku zaśpiewał na festiwalu w Opolu "Kolorowe jarmarki", które niemal natychmiast przejęła także obecna wtedy w stolicy polskiej piosenki Maryla Rodowicz.
"Trochę mnie tylko raziła zbytnia prostota tekstu. Zadzwoniłam do Jonasza Kofty. Dopisał jedną zwrotkę, a ja nakłamałam autorom, że to ja. Specjalnie się nie denerwowali, bo zwrotka była piękna" - napisała Maryla w swej autobiografii "Niech żyje bal".
Dzięki "Kolorowym jarmarkom" Maryla Rodowicz zawojowała całą socjalistyczną Europę i dostała nagrodę publiczności (bardzo wtedy pożądanego "malucha", czyli fiata 126p) na 1. Międzynarodowym Festiwalu Interwizji w Sopocie. Walery Leontiew, który nagrał rosyjską wersję hitu, dorobił się na "Raznocwietnych jarmarkach" milionów! Janusz Laskowski za swoje honorarium autorskie, które wypłacił mu Leontiew, kupił sobie telewizor.
Janusz Laskowski dopiero od niedawna zarabia na piosenkach, które skomponował i które wciąż śpiewa. Żartuje, że najpierw majątki na jego utworach zbili inni, ale w końcu przyszła pora i na niego.
"Cały czas jestem i komponuję nowe piosenki" - napisał niedawno 77-letni artysta w mediach społecznościowych, zapraszając na serię letnich koncertów na jarmarkach, piknikach i imprezach plenerowych.
Janusz Laskowski jest aktywnym użytkownikiem mediów społecznościowych, prowadzi własny kanał na YouTube, regularnie spotyka się z fanami nie tylko w Polsce, ale też w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii.
"Jest mistrzem w nawiązywaniu bezpośredniego serdecznego kontaktu z publicznością" - powiedział o nim "Angorze" Ryszard Ulicki, autor tekstu "Kolorowych jarmarków".
"Beata z Albatrosa" jest obowiązkowym punktem każdego koncertu Janusza obok "Żółtego liścia" i "Czarnych warkoczy" oraz wielkiego hitu "Świat nie wierzy łzom".
Prywatnie Janusz - honorowy obywatel Augustowa - od pół wieku idzie przez życie u boku ukochanej żony, z którą doczekał się córki, która z kolei "obdarzyła" go wnukiem.
"17 czerwca 1972 poznałem swoje Życiowe Szczęście. To już 51 lat. Tyle radości i piękna, a ile różności. Dziękuję, Ukochana" - napisał ostatnio na Facebooku.
O Beacie ze słynnej piosenki muzyk nie chce dziś rozmawiać z dziennikarzami.
"Ma rodzinę, męża, wnuki. Po co to rozdrapywać" - powiedział "Gazecie Współczesnej" jeden z mieszkańców Augustowa, który zna legendarną dziewczynę z Albatrosa.
W augustowskim muzeum do dziś obejrzeć można archiwalne zdjęcie siedmiu nastolatek, które latem 1965 roku pracowały w kultowej restauracji. Podobno Beata to jedna z nich.
Zobacz też:
Kunicka alarmuje ws. syna i synowej. Nie jest dobrze w ich małżeństwie
Anna Maria Jopek milczy na temat męża. Są małżeństwem tylko na papierze?
Anna Maria Jopek i Marcin Kydryński: Jak wyglądają ich relacje?