Piotr Bałtroczyk: Za sukces zapłacił wysoką cenę
Zamiast w czepku, urodził się z mikrofonem w dłoni. Z humorem poprowadzi każdą imprezę. - Po prostu lubię mówić - uśmiecha się Piotr Bałtroczyk (57 l.), choć prywatnie w życiu do śmiechu mu nie było.
Talent do gadania odziedziczył po ojcu Andrzeju, olsztyńskim dziennikarzu. Po mamie farmaceutce ma empatię. Urodził się w lesie pod Olsztynem.
Jego pokój był aresztem dla kłusowników w czasach okupacji. W oknach były kraty. - Czasami czułem się jak więzień - wspomina artysta. - Te kraty pobudzały moją dziecięcą wyobraźnię.
W podstawówce był nieśmiały, pisał wiersze. Po ukończeniu liceum w Olsztynie przeniósł się do Warszawy. Studiował filozofię, zdawał do szkoły aktorskiej.
W 1987 roku ukończył wydział dziennikarstwa UW. Jako pracownik naukowy Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie uczył studentów podstaw filozofii.
Pisał artykuły do lokalnej prasy i współpracował z Radiem Olsztyn. - Próbowałem pójść w naukę - opowiada. - Ale przez działalność estradową nie miałem czasu na zrobienie doktoratu.
Odszedł z uczelni i sięgnął po popularność, prowadząc programy "Zwyczajni niezwyczajni", "Pegaz", "Kocham polskie seriale". Za sukcesy na estradzie płacił depresją.
Nigdy się nie ożenił, chociaż kilka razy był już tego blisko. Związany był z olsztyńską aktorką Joanną Fertacz. Usynowił jej syna Kacpra (27 l.). W 1993 roku urodził mu się syn Piotr.
Mieszka we wsi Tuławki pod Olsztynem, ma młyn wodny w Smolajnach oraz 130 hektarów ziemi.
W 2009 roku zawał serca zatrzymał go. Przeżył dzięki pomocy swojej partnerki Katarzyny, która jest chirurgiem. Kolejnym ciosem była śmierć ojca. - To cud, że w końcu wyszedłem na ludzi - zaskakuje wyznaniem.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: