Piotr Cyrwus o małżeństwie: "To kwestia decyzji, którą podjęliśmy wobec siebie i w obecności Boga"
Przez wiele lat Piotr Cyrwus (55 l.) kojarzony był wyłącznie z rolą Ryśka z „Klanu”. Coraz gorzej znosił zaszufladkowanie, aż w końcu zdecydował się odejść z serialu. „Na Żywo” zdradził, jak ta decyzja wpłynęła na jego życie zawodowe, a także jak odnalazł się po przeprowadzce z Krakowa do Warszawy. Wyjaśnił też, jaką niespodziankę przygotował żonie, aktorce Mai Berełkowskiej w ubiegłym roku.
Na planie "Klanu" spędził pan kilkanaście lat i wspólnie ze scenarzystami zdecydował się pan uśmiercić Rysia, by... ponownie wejść w serialowe buty?
- W pewnym momencie postać Rysia zaczęła mi mocno ciążyć. Przestałem dostawać inne propozycje, nie mogłem realizować się w teatrze, który zawsze traktowałem priorytetowo. Nie po to uczyłem się w szkole teatralnej, by wiązać całe swoje zawodowe życie z jedną postacią.
Widzowie nie zaczepiali pana na ulicy, pytając, kiedy wróci pan na szklany ekran?
- Zdarzały się takie sytuacje. Co więcej, producent "Klanu", Paweł Karpiński powiedział mi, że mogę wrócić w każdej chwili. Odpocząłem, nabrałem dystansu i... przyjąłem rolę w "Na Wspólnej".
Z jakimi reakcjami spotkał się pan po pierwszym klapsie?
- Wiele osób mi gratulowało, ale byli też tacy, których interesowała wyłącznie wysokość mojej gaży.
Pieniądze to w dzisiejszych czasach ważna sprawa. Dla pana chyba również, skoro ma pan dwa domy?
- Z żoną, która tak jak ja jest aktorką Teatru Polskiego, zdecydowaliśmy się przenieść do Warszawy. Od czasu do czasu pracujemy w Teatrze STU i wtedy funkcjonujemy w naszym krakowskim mieszkaniu.
Niektórzy nie potrafią odnaleźć się w stolicy. Panu się to udało?
- Warszawę darzę sympatią zwłaszcza że dała mi wiele możliwości zawodowych. Śmiejemy się z żoną, że właściwie mieszkanie w Warszawie jest mi niepotrzebne, skoro tak dużo czasu spędzam w teatrze. Jedyna niewdzięczność polega na tym, że w zasadzie nie mam czasu na imprezy towarzyskie. Gdy mieszkałem w Krakowie przynajmniej raz w miesiącu spotykałem się ze swoim serdecznym przyjacielem Cezarym Żakiem. Odkąd przeprowadziłem się do Warszawy, widzieliśmy się... trzy razy.
Co pan robi, gdy nie pracuje?
- Gram w tenisa, biegam, szukam wyciszenia. W ubiegłym roku byliśmy z żoną na Camino de Santiago. Przez dwa tygodnie przeszliśmy 340 km szlakiem św. Jakuba. Wspólna pielgrzymka to duże wyzwanie. Oczywiście, zwłaszcza że spędzamy czas od rana do wieczora i wkładamy w to sporo wysiłku, nie tylko fizycznego, ale też trudu poznania siebie na nowo. Na pewno jest to współodpowiedzialność, uważność i troska o partnera. A w codziennym życiu zdarza się o tej uważnośc i zapomnieć.
Bez tej uważności i szacunku do partnera trudno jest utrzymać związek. Państwo jesteście razem od 30 lat.
- To kwestia decyzji, którą podjęliśmy dawno temu wobec siebie i w obecności Boga. Nam ona pomogła, dlatego wszystkich zachęcam do tego kroku. Łącznie z moimi synami, którzy nie chcą się ożenić.
W jakim są wieku?
- Powiem, jak góral (aktor pochodzi z Nowego Targu - przyp.red.): "To już są cholery, nie dzieci". To dorośli, niezależni mężczyźni, którzy układają sobie życie po swojemu.
***
Zobacz więcej materiałów