Gwiazdor "Na dobre i na złe" musiał wyjechać z Polski. Niewiarygodne, czym się zajmował
Co skłoniło Piotra Garlickiego do wyjazdu do USA i jak wyglądało jego życie za oceanem? Aktor "Na dobre i na złe" opowiedział o wyzwaniach związanych z przeprowadzką, pierwszych pracach w Stanach Zjednoczonych oraz roli w popularnym etnicznym programie telewizyjnym, który oglądało aż 15 milionów widzów.
Piotr Garlicki jest doskonale znany widzom serialu "Na dobre i na złe", w którym wciela się w lekarza Stefana Trettera. Aktor ma jednak na koncie znacznie więcej ról filmowych i teatralnych, a jego życiorys obejmuje 15 lat życia w Stanach Zjednoczonych. Garlicki udzielił niedawno wywiadu, w którym opowiedział o tym, jak wyglądała jego kariera, kiedy mieszkał za oceanem.
Choć dziś polscy aktorzy raczej nie narzekają na zarobki, dawniej sytuacja wyglądała nieco inaczej. Pomimo iż w latach 80. Piotr Garlicki cieszył się już rozpoznawalnością i był angażowany do nowych projektów, to właśnie sytuacja materialna zmusiła go do przeprowadzki do Stanów Zjednoczonych w 1986 roku.
"(...) było kiepsko z zatrudnieniem w moim zawodzie. W teatrach panował marazm. Mimo że sporo robiłem - grałem w spektaklach, filmach i serialach, niewiele zarabiałem. Stawki były tak marne, że żeby móc jako tako egzystować, musiałem sprzedać samochód. Społeczny prestiż, jaki wiązał się z byciem aktorem, w żaden sposób nie przekładał się na poziom życia. A ja bardzo cenię sobie spokój i wygodę" - ocenił.
Lepsze zarobki nie były jedynym powodem, Piotr Garlicki wszedł wtedy w związek z kobietą, która także chciała wylecieć do Stanów Zjednoczonych. Te czynniki złożyły się na podjęcie przez niego tak ważnej życiowej decyzji.
"Ona chciała wyjechać do Ameryki, a ja nie chciałem tracić z nią kontaktu. Poza tym miałem tę przewagę, że znałem angielski. Wiedziałem więc, że poradzę sobie za oceanem. Koniec końców pojechaliśmy więc razem. W Stanach została moją żoną" - przyznał.
Aktor w rozmowie z Plejadą przyznał, że na początku miał w założeniu zostać w USA zaledwie sześć miesięcy. Nie spodziewał się, że jego wyjazd za granicę potrwa aż 15 lat.
"Miałem wizę turystyczną na pół roku. Zakładałem, że po tym czasie wrócę do kraju. Tak się jednak nie stało" - powiedział. Początki aktora w Stanach Zjednoczonych nie należy do najłatwiejszych. W znalezieniu pierwszej pracy pomogli mu jednak rodacy.
"Na szczęście poznałem polskich górali, którzy wiedzieli, kim jestem, pamiętali mnie z ekranu i załatwili mi pierwszą pracę. Potem jakoś już poszło" - wspomina.
Aktor na początku był kierowcą ciężarówki wożącej koszerne jedzenie do ośrodków wypoczynkowych, a kolejno pracował na Broadwayu w przerabialni swetrów. "Najpierw byłem odpowiedzialny za przyjmowanie paczek, ale po dwóch tygodniach zostałem majstrem. A wszystko dlatego, że znałem język, a szwaczkami w większości były Polki" - wspomina.
Piotr Garlicki przyznał, że choć w Stanach Zjednoczonych pałał się wieloma zajęciami niezwiązanymi z aktorstwem, na koncie ma epizod pracy w telewizji.
"W Nowym Jorku do dziś istnieje kanał, który jest własnością miasta - to telewizja etniczna. W czasach, kiedy tam mieszkałem, co tydzień emitowana na jej antenie była audycja "Polish Sunday" (...) Mimo że nie miałem zbyt dużego pojęcia o nagrywaniu, zaczynałem jako operator kamery. Potem zostałem prowadzącym. Zadawałem pytania zaproszonym gościom i wysłuchiwałem tego, co mają do powiedzenia. Naszą audycję oglądało jakieś 15 mln widzów, tak więc jej zasięg był ogromny" - wspomina.
Aktor przyznał także, że nigdy nie miał ambicji, aby próbować swoich sił w Hollywood.
"Może gdybym wyjechał do Stanów sam, byłoby inaczej. Ale miałem na utrzymaniu żonę i dziecko. Nie dałbym rady łączyć normalnej pracy z takimi fanaberiami, jak chodzenie na castingi i przebijanie się na amerykańskim rynku filmowym" - skwitował.
Zobacz także:
Milioner przyszedł do Kammela o 5 rano. Dał mu tajemniczą kopertę, zawartość wprawia w osłupienie
Wieści o Gardias to jednak nie były tylko plotki. Nagle oficjalnie ogłosiła
Marzena Rogalska pokazała w sieci wideo ze ślubu i się zaczęło. Fani w szoku