Piotr Iwicki sugeruje, że wygrana Kasi Cerekwickiej w Opolu była ustawiona
Leciało ustawką na kilometr, w kulisach komentowano, że były problemy z oddawaniem głosów - tak Piotr Iwicki (52 l.) komentuje wygraną Kasi Cerekwickiej w konkursie Premier na 54. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Muzyk, były dyrektor Agencji Muzycznej Polskiego Radia, dziennikarz radiowej Jedynki i "Gazety Polskiej Codziennie" oraz uczestnik tegorocznej edycji nie szczędzi krytyki.
Trwająca trzy dni impreza Telewizji Polskiej (15-17 września) przejdzie do historii jako ta, której udało się podzielić całe środowisko muzyczne. Po czerwcowym bojkocie na scenie zabrakło bowiem artystów popularnych, wiodących prym na rynku muzycznym, niechętnych jednak, by podpisać się pod "dobrą zmianą". Festiwal TVP był więc zlotem muzycznych dinozaurów i nieznanych szerszej publiczności wykonawców.
Kolejny rok z rzędu wystąpili weterani opolskiej imprezy: Maryla Rodowicz, Ania Wyszkoni, zespół Feel czy Pectus. Ponadto publiczność mogła zobaczyć konferansjerkę śpiewającego wuefisty Rafała Brzozowskiego, patriotyczny jubileusz Jana Pietrzaka przy przy niemal pustej widowni oraz konkurs Premier z małym skandalem w tle.
Były dyrektor Agencji Muzycznej Polskiego Radia Piotr Iwicki zwraca uwagę na fakt, że piosenka Cerekwickiej "Bez Ciebie", która zwyciężyła w Premierach, nie tylko żadną premierą nie jest - w rozgłośniach pojawiła się na początku 2017 roku - ale i prawdopodobnie zdobyła nagrodę, gdyż oddawanie głosów na konkurencyjne utwory było mocno utrudnione.
"To co było premierowe w kontekście festiwalu, który planowany był tradycyjnie na czerwiec, dzisiaj w wielu wypadkach było już wylansowanym hitem. Wygrała mocno faworyzowana przez organizatorów Katarzyna Cerekwicka. Fakt, że dzień wcześniej dano jej pojawić się również na estradzie w samoistnym mini recitalu bezspornie był czymś, co mogło wpłynąć na werdykt sobotniego konkursu. Artystka pozostawiła w tyle zespół Pectus i Izabelę Trojanowską (cała trójka weszła do ścisłego finału konkursu premier). Zdumiewał natomiast fakt, że zabrakło w tym gronie Zakopowera. W kulisach komentowano również to, że były problemy z oddawaniem głosów przez bramkę internetową. Ostateczni wygrała piosenka festiwalowa, czyli taka, która trafia do szerokiego odbiorcy" - pisze Iwicki na Facebooku, dodając, że "wszystko leciało ustawką na kilometr".
Takich "smaczków" było więcej! Zdaniem Piotra Iwickiego niedzielne koncerty nie tylko "nie rościły sobie prawa do wysublimowanego artyzmu", ale i... puszczone zostały z playbacku. Skąd taki wniosek? Obraz widoczny na ekranie telewizora nie współgrał z muzyką.
"Półplaybacki i utwory skrzętnie zapisane w komputerach i iPadach przejdą do historii jak przykład procentujący pytaniem: czy publiczność musi słuchać nagranych utworów, kiedy oczekuje granych 'na żywo'? Rozdawane na potęgę nagrody, często zaskakujące samych artystów, ludyczny klimat zabawy w rytm piosenek, które już świetnie znamy. Taki obraz zapadnie mi w pamięci. 'Od Opola do Opola' i 'After party' nawet nie rościły sobie prawa do wysublimowanego artyzmu (wyjątek - Edyta Górniak), tu chodziło o dobrą zabawę. I taką koncerty były" - pisze na Facebooku Iwicki. Podkreśla, że osobiście dałby nagrodę specjalną wszystkim urządzeniom (!), które zagrały za artystów na scenie.
"Był kiedyś postulat, aby z publicznych pieniędzy (w tym samorządowych) nie finansować kpiny odtwarzania podkładów z playbacku. Bo z towarzyszeniem muzyki 'z puszki', każdy może być gwiazdą. Nawet ci, którzy na scenie fałszują, czego niestety też niejednokrotnie byliśmy świadkami" - podkreśla.
Na koniec ciekawostka: Danuta Holecka na antenie TVP zapowiadała, że wśród zaproszonych artystów pojawi się w Opolu zespół DeMono. Muzycy jednak "nie dojechali".
***
Zobacz więcej: