Piotr Najsztub o śmiertelnym potrąceniu 77-latki: "Była ubrana na czarno, miała czarny parasol..."
Piotr Najsztub (60 l.) tłumaczy w podcaście „Wojewódzki i Kędzierski”, dlaczego został uniewinniony od zarzutu spowodowania śmierci 77-letniej kobiety na pasach. Jak wyjaśnia, biegli zgodzili się co do tego, że w panujących wtedy warunkach atmosferycznych nie był w stanie zobaczyć pieszej, zanim wkroczyła na pasy. "Była ubrana na czarno, miała czarny parasol, była niewidoczna”.
5 października 2017 roku dziennikarz Piotr Najsztub potrącił na przejściu dla pieszych w Kostancinie - Jeziornej 77-letnią kobietę. Ofiara wypadku odniosła kontuzję żeber, co nie zostało przez lekarzy uznane za poważne obrażenie. Mimo wkrótce po wypadku zmarła.
Jak ustaliła policja, w chwili wypadku dziennikarz był trzeźwy, okazało się jednak, że jego auto nie ma ważnych badań technicznych, a kierowca - prawa jazdy, które zatrzymano mu osiem lat wcześniej za przekroczenie dopuszczalnej liczby punktów karnych. Urzędnicy Starostwa Powiatowego z Piasecznie nie wydali jednak postanowienia o odebraniu dziennikarzowi uprawnień do kierowania pojazdami.
Jednak kiedy Najsztub zgłosił się do starostwa z prośbą o udostępnienie jego profilu kierowcy w celu podejścia do egzaminu na prawo jazdy, urzędnicy zmienili zdanie i oznaczyli Najsztuba w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców jako nieuprawnionego do prowadzenia aut oraz wydali decyzję administracyjną o cofnięciu mu uprawnień. Wysłali do niego pismo w tej sprawie, jednak na nieaktualny adres zamieszkania. Dokumenty, po bezskutecznej próbie dostarczenia, wróciły do starostwa. Urzędnicy zdali sobie więc sprawę z tego, że Najsztub nie wiedziało tym, że cofnięto mu uprawnienia.
Do tej sprawy dziennikarz powrócił w rozmowie z Kubą Wojewódzkim w podcaście „Wojewódzki i Kędzierski”:
"Mam uprawnienia. Cofnięcie uprawnień ma dwa etapy. Jeden jest taki, że za punkty policjant zabiera ci dokumenty. Drugim etapem, żeby to się stało, starosta musi ci dostarczyć zawiadomienie. Tego nie było i starosta to wiedział. Dostałem skuteczne odebranie tych uprawnień cztery dni po wypadku".
Ostatecznie Najsztub usłyszał wyrok uniewinniający. Powodem było nie tylko niedopilnowanie przez starostwo kwestii proceduralnych lecz także sytuacja na drodze w chwili wypadku i zachowanie pieszej. Jak wspomina dziennikarz:
"Sąd pierwszej i drugiej instancji uznał, że zachowałem należytą ostrożność, że nie mogłem uniknąć tego wypadku i dlatego zostałem uniewinniony. Prokuratura miała trzech biegłych. Ja nie miałem żadnego. Na podstawie zeznań tych biegłych, którzy orzekli, że jechałem między 20 a 25 km/h w bardzo trudnych warunkach drogowych – na nieoświetlonym przejściu, padał deszcz i wiał wiatr. Pani, którą potraciłem, była ubrana na czarno, miała czarny parasol i zobaczyłem ją, dopiero kiedy była na przejściu w światłach nadjeżdżających z drugiej strony aut. Ona była niewidoczna".
Obrażenia, które piesza odniosła w wypadku, nie zagrażały życiu. Mimo to kobieta zmarła. Jak zapewnia Najsztub, chociaż nie stało się to z jego powodu, i tak ma poczucie winy:
"Ta pani nie żyje, ponieważ, kiedy ją potrąciłem, zabrano ją na badania i wykryto u niej zaawansowanego raka jelita grubego. Umarła na raka jelita grubego. Nie przyczyniłem się w żaden sposób do jej śmierci".
Zobacz też:
Piotr Najsztub na finansowym dnie. Tak źle w życiu dziennikarza jeszcze nie było!
Wraca sprawa wypadku Piotra Najsztuba. U potrąconej kobiety wykryto raka!
Kim Kardashian nie przestaje zaskakiwać. Co za strój!
***