Playboy-paparazzo wpadł w szał na wizji
Król włoskich paparazzich, skandalista Fabrizio Corona, skazany w czwartek, 10 grudnia na trzy lata i osiem miesięcy więzienia za szantażowanie celebrytów przy pomocy kompromitujących zdjęć i wyłudzanie od nich pieniędzy za rezygnację z ich publikacji, dostał prawdziwego szału w studiu telewizyjnym podczas popularnego talk-show.
35-letni Corona, rozwścieczony oskarżeniami, jakie skierował pod jego adresem jeden z gości nadawanego na żywo programu "Matrix" w stacji Canale 5, zaczął przeklinać, wstał z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Na nic nie zdały się próby jego uspokojenia, podjęte przez prowadzącego Alessio Vinci, niegdyś znanego korespondenta stacji CNN.
Wychodząc ze studia, Corona z całej siły uderzył w stojącą zastawkę. Po przerwie powrócił do studia z usztywnioną ręką, obłożoną lodem i zakończył swoją wypowiedź odrzucając wszystkie stawiane mu zarzuty.
Kontuzja okazała się jednak na tyle poważna, że po programie musiał pojechać do szpitala, gdzie zoperowano mu złamaną rękę i na półtora miesiąca nałożono gips.
W ostatnich dniach we Włoszech obszernie relacjonowano kolejne skandaliczne poczynania tego playboya-paparazziego, uwielbiającego skupiać na sobie uwagę mediów.
Z oburzeniem prasa pisała o jego zachowaniu w sali sądowej w chwili odczytywania wyroku. Siedział na ławie oskarżonych w rozchełstanej koszuli i z dumą prezentował nowy tatuaż na piersiach.