Po 13 latach mąż nagle poprosił ją o rozwód. Od znajomych dowiedziała się, że odszedł do Niemirskiej
Anna Polony – aktorka znana z mnóstwa wybitnych ról teatralnych, filmowych i serialowych – już dawno osiągnęła wiek emerytalny, ale nie zamierza zrezygnować z występów na scenie, którą kocha od 1959 roku, gdy, jeszcze będąc studentką krakowskiej PWST, stanęła na niej po raz pierwszy. 84-letnia gwiazda Starego Teatru twierdzi, że pogodziła się ze starością i spokojnie czeka na to, co nieuniknione.
Anna Polony w niemal każdym wywiadzie deklaruje, że teatr to największa miłość jej życia. Ma też na koncie wiele ról filmowych i serialowych, ale nie traktuje ich z taką atencją jak te, które stworzyła na scenie.
"Teatr to sens mojego życia. Ale aktor musi też czasem zarabiać, więc grywam w serialach, chociaż odczuwam to jako coś przykrego" - wyznała "Twojemu Stylowi", dodając, że jedną w pełni dla niej akceptowalną formą zaistnienia na małym ekranie wydawał się jej zawsze tylko udział w spektaklach Teatru Telewizji.
Anna Polony jest zadowolona z tego, jak potoczyła się jej kariera. Nie kryje, że jako kobieta miała znacznie mniej szczęścia niż jako aktorka.
Los nie oszczędzał Anny Polony.
"Pierwsze lata mojego życia to wojna, strach i wycie syren. Po wojnie wcale nie było lepiej" - wspominała, dodając, że dopiero gdy dostała się na wymarzone studia do krakowskiej szkoły teatralnej, poczuła się naprawdę szczęśliwa.
Po ukończeniu studiów Anna Polony dołączyła do zespołu Teatru im. Słowackiego w Krakowie, a cztery lata później związała się na prawie pół wieku z Narodowym Starym Teatrem, na scenie którego dzisiaj znowu - po kilku sezonach przerwy - można ją podziwiać w przedstawieniach "Książę Niezłomny" i "Savannach Bay".
"Opatrzność obdarzyła mnie hojnie, dała mi zdolności, intuicję, wrażliwość, wszystko, co potrzebne jest artyście. Natura natomiast obeszła się ze mną niedobrze. Nie otrzymałam od niej wzrostu, urody, kondycji" - stwierdziła niedawno w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Aktorka przyznaje, że uważa swoje życie zawodowe za bardzo udane, w przeciwieństwie do uczuciowego, które nazywa kompletną porażką.
"Spełnienia artystyczne konsekwentnie nie szły w parze z miłosnymi. To moja wina, bo mam trudny charakter, skłonność do zazdrości, jestem apodyktyczna i nerwowa. Musiałabym mieć za towarzysza uległego mężczyznę, a tacy mnie kompletnie nie interesowali" - powiedziała "Twojemu Stylowi".
Anna Polony deklaruje, że naprawdę kochała tylko dwóch mężczyzn - Konrada Swinarskiego, z którym, co wiedziała od początku ich znajomości, nie mogła być (nie tylko dlatego, że miał żonę, ale z powodu jego powszechnie znanej "dwoistości natury"), oraz Marka Walczewskiego, który był jej mężem i który złamał jej serce, zostawiając dla innej aktorki.
Była na trzecim roku studiów, kiedy poznała Walczewskiego. Zakochała się w nim do szaleństwa i myślała, że u jego boku spędzi całe życie. Pewnego dnia - 13 lat po ślubie - ukochany poprosił ją o rozwód. Od znajomych dowiedziała się, że jej mąż ma już inną kobietę, że zdradza ją z Małgorzatą Niemirską.
Rozstanie z Walczewskim Anna Polony przypłaciła ciężkim rozstrojem nerwowym. Wkrótce potem Konrad Swinarski, o którym mówi, że stworzył ją jako aktorkę i kobietę, zginął w katastrofie lotniczej.
"Mój świat runął. Dopadła mnie silna depresja, z której udało mi się wyjść dopiero po kilku latach" - wspominała na łamach "Twojego Stylu".
"Po rozwodzie już się w nikim nie zakochałam. I dlatego nie zdecydowałam się na byle jakie małżeństwo. Zraziłam się i przestałam wierzyć mężczyznom, a poza tym ślub kościelny jest jeden" - opowiadała "Wysokim obcasom".
Pogodzenie się z tym, że jest sama, Anna Polony uważa za swój wielki sukces. Aktorka mówi, że miała po prostu limit nieszczęść, który - na szczęście - chyba się już wyczerpał.
"Teraz spokojnie czekam na śmierć. Wokół mnie jest coraz mniej bliskich mi ludzi. Poumierali. A starość? Starość jest po to, żeby lżej odchodziło się z tego świata. Żeby człowiek nie żałował, że ten koniec się zbliża" - powiedziała "Twojemu Stylowi".