Reklama
Reklama

Po odrzuceniu Edmunda spadła na nią fala krytyki. Teraz Anna tłumaczy

Anna Wojnarowska (63 l.), emerytowana nauczycielka matematyki, z miejsca podbiła serce Edmunda (75 l.) w 7. sezonie „Sanatorium miłości”. Niestety, jej zdaniem, okazywał to w niewłaściwy sposób. Po tym, gdy ostro zareagowała na jego zaloty, fani programu nie pozostawili na niej suchej nitki. Teraz Anna tłumaczy, że nie związałaby się z kimś, kogo nie lubi, tylko po to, by sprawić przyjemność widzom.

Anna z Lubska ma za sobą trudne przeżycia. Jej dwa małżeństwa skończyły się rozwodami z powodu zdrad partnerów. Jak sama wyznała w "Sanatorium miłości", zgłosiła się do programu, by przeżyć ekscytującą przygodę, a nie szukać na siłę miłości. 

Na miejscu szybko wpadła w oko Edmundowi z Żagania. Kulturysta, kilkukrotny mistrz świata i Europy w podnoszeniu ciężarów, rekordzista w wyciskaniu na ławeczce, jest wdowcem. Ukochana żona na łożu śmierci wymogła na nim obietnicę, że jeszcze ułoży sobie życie. 

Reklama

Anna Wojnarowska ma wiele do zarzucenia Edmundowi

Do jej wypełniania Edmund zabrał się z entuzjazmem, zdaniem Anny, przesadnym. Jak ujawniła emerytowana nauczycielka, odebrała jego zaloty nie jako adorację, lecz znaczną przesadę. Jak wyznała w rozmowie z Plejadą:

"Ja nie miałam możliwości nawet poznawania tych innych mężczyzn, bo Edi mówił, że ja jestem z nim. To była totalna bzdura! Chodził i rozpowiadał bzdury, na co mam dowody, bo mamy swoje prywatne filmiki do obejrzenia i po prostu bardzo mocno mi dokuczał tą swoją natarczywością. Potrafił w rozmowach z innymi mówić, że będziemy brali ślub i podawał datę, która nie istniała. Mówił to bez mojej zgody do Gosi, do innych uczestników 'Sanatorium...', więc ci uczestnicy też byli skołowani. Ja się nie dziwię, że oni nie wiedzieli, o co chodzi". 

Anna z "Sanatorium" nie pozostawiła wątpliwości

Jeden z przykładów zachowania, które nie przypadło Annie do gustu, dotyczył zabawy na statku. Jak wyjaśniła seniorka, tańczyła wtedy ze wszystkimi panami z turnusu, w tym z Edmundem, jednak tylko jemu przyszło do głowy, by uznać to za zachętę. W końcu Annie puściły nerwy i zdecydowała się na ostrą wypowiedź pod adresem Edmunda:

"Nie chciałam cię zranić. Znosiłam twoje podrywy z godnością. Nie kocham cię. Nie jestem za tobą. Patrzeć na ciebie nie mogę. I nie mów, że ci daje sygnał, bo ci nie daje. Rób człowieku, co chcesz, tylko z daleka ode mnie". 

Anna z "Sanatorium" odpiera krytykę

Słowa Anny nie spodobały się widzom. W komentarzach dali do zrozumienia, że nie popierają tak konfrontacyjnego sposobu wyrażania myśli, niektórzy nawet zarzucali Annie, że zwodziła Edmunda po to, by potem go odrzucić. 

W rozmowie z Plejadą seniorka zapewnia, że gdyby mogła cofnąć czas, zachowałaby się dokładnie tak samo:

"Doszło do takiego momentu, że ja byłam skrajnie wykończona nerwowo przez niego. Uzgodniłam to z reżyserem programu, że po prostu muszę mu publicznie powiedzieć i powiedzieć to dosadnie. To były moje emocje i to były emocje prawdziwe, nie grane, nie pod publikę. Wyraźnie mu powiedziałam już w drugi dzień pobytu w 'Sanatorium...'. Nie przeciągałam tego. Kochani widzowie, mi się ma prawo ktoś nie podobać. Mam prawo kogoś nie chcieć! A to, że ja krzyczę i wyrażam swoje zdanie, to oznacza, że mi nie przystoi? Że kobiecie nie przystoi?". 

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Skandaliczne zachowanie Manowskiej w "Sanatorium". Edmund pozwie produkcję?

Krzyki Anny i łzy Edmunda w "Sanatorium". A jednak opuści program

Uczestniczka "Sanatorium miłości" straciła cierpliwość. Padły gorzkie słowa

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy