Reklama
Reklama

Po ogromnym sukcesie "Nocy i dni" Barańska zagrała zaledwie dwie role. Rzuciła karierę dla męża

Jadwiga Barańska (87 l.), czyli niezapomniana Barbara Niechcic z "Nocy i dni", dobrze wie, co to znaczy... bieda. Aktorka wiele razy w życiu była głodna. Już jako kilkulatka musiała ciężko pracować, by zarobić na chleb. W młodości też ledwo wiązała koniec z końcem, a w Ameryce, dokąd wyemigrowała ponad 40 lat temu, harowała od rana do nocy w salonie usługowym, by pomóc mężowi w utrzymaniu rodziny. Nigdy nie żałowała, że zrezygnowała z kariery aktorskiej. "Miłość była, jest i będzie dla mnie najważniejsza" - deklaruje.

Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku Jadwiga Barańska należała do grona najpopularniejszych polskich aktorek. Wkrótce po tym, jak zdobyła prestiżowy Złoty Ekran za swą kreację w "Nocach i dniach", zupełnie niespodziewanie zrezygnowała z kariery i poleciała z mężem do Los Angeles. Jerzy Antczak (93 l.) - reżyser filmów, które przyniosły jej popularność i uznanie - był przekonany, że za oceanem i on, i jego ukochana znajdą swoje miejsce na ziemi i zawojują światowe kino. Przekonał żonę do przeprowadzki...

Reklama

"To była, szczególnie dla Jadzi, niezwykle trudna decyzja. W 1979 roku była u szczytu sławy, ale zamiast kontynuować wspaniałą karierę aktorską w kraju, zdecydowała się jechać ze mną w nieznane" - napisał reżyser w autobiograficznej książce "Jak ja ich kochałem".

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak: W Ameryce musieli walczyć o przetrwanie. Startowali od zera!

Dwa lata wcześniej Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak podbili Hollywood, prezentując tu "Noce i dnie" - film, który, choć przegrał rywalizację o Oscara, do którego był nominowany, otworzył im w światowej stolicy filmu wiele drzwi. Jedne z nich prowadziły na wydział Filmu i Telewizji Uniwersytetu Kalifornijskiego. Jerzy Antczak przystąpił do konkursu o pracę wykładowcy na tej prestiżowej uczelni i pokonał kilkudziesięciu kandydatów ubiegających się o profesurę, w tym ośmiu reżyserów mających na swym koncie przynajmniej jednego Oscara.

"Zostałem poddany morderczym testom i punktacji, w której liczyła się tylko dziesiątka. Mogę z dumą powiedzieć, że udało mi się osiągnąć najwyższy z możliwych stopień naukowy. Mam wśród wychowanków naprawdę wielkie nazwiska, ale wszystko to osiągnąłem dzięki ciężkiej pracy. Tylko ona się liczy" - powiedział wiele lat później w wywiadzie dla "Echa Dnia".

Jerzy Antczak do dziś cieszy się tytułem "tenure" - dożywotniego profesora kalifornijskiej uczelni. Zanim jednak dostał tę posadę, musiał dorabiać jako... copywriter w agencji reklamowej. Jadwiga, by pomóc mężowi w utrzymaniu domu i zarobić na opłacenie szkoły syna, zatrudniła się natomiast w salonie usługowym.

"Nasz pobyt w Stanach, mimo że zapowiadał się na początku jak najlepiej, nie układał się szczęśliwie. Prześladował nas pech" - wspominała aktorka podczas wizyty w studiu "Pytania na śniadanie".

Producent, który obiecywał Jerzemu Antczakowi pracę w przemyśle filmowym, zbankrutował, a to, co proponowali mu inni, było sprzeczne z jego zainteresowaniami i upodobaniami.

"Jerzy walczył o nasze życie! I wygrał" - twierdzi Jadwiga Barańska.

Reżyser przyznaje, że decyzja o emigracji była dla niego bardzo bolesna, ale nigdy jej nie żałował.

"Ameryka ukształtowała mnie jako człowieka, chociaż nie zawsze było mi lekko. Był czas, że nie mieliśmy grosza przy duszy... Dziś wiem, że w Ameryce może zdarzyć się dosłownie wszystko. Startowałem od zera, doszedłem do profesury. A tam profesury nie dostaje się ot, tak sobie. Trzeba na nią ciężko zapracować. Jadzia bardzo mi pomagała. Długie lata powtarzała, że wygram i nie myliła się" - napisał w autobiografii.

Jadwiga Barańska: Przy mężu czuje się... pożyteczna i potrzebna

Status profesora i stałe wynagrodzenie dały całej rodzinie reżysera poczucie stabilizacji. Państwo Antczakowie kupili pięknie położony dom z ogrodem, mogli podróżować po całym świecie. Przez wiele lat utrzymywali też mieszkanie w Warszawie, bo - jak zadeklarowali w wywiadzie - zależało im, by także w Polsce mieć swój własny kąt. Często przyjeżdżali do kraju, ale to Los Angeles nazywali domem...

"Nie myślimy o powrocie" - stwierdziła aktorka na konferencji prasowej, gdy w 2013 roku jej mąż odebrał Platynowe Lwy za całokształt twórczości na 38. Festiwalu Filmowym w Gdyni.

Dwa lata później znów zjawili się w Trójmieście, ale tym razem to ona triumfowała. W 2015 roku - z okazji 40. edycji festiwalu - dostała Diamentowe Lwy i została okrzyknięta najlepszą aktorką 40-lecia.

"Człowiek powinien w życiu przede wszystkim szukać spełnienia. Mam poczucie, że jestem bardziej pożyteczna stojąc przy Antczaku, niż gdybym miała grać byle jakie role w byle jakich filmach czy plątać się w serialach" - powiedziała, dziękując za wyróżnienie.

Po ogromnym sukcesie zrealizowanych w 1977 roku "Nocy i dni" Jadwiga Barańska zagrała zaledwie dwie role...

"Nie żałuję, że poświęciłam życie mężczyźnie, który był i wciąż jest całym moim światem" - twierdzi dziś.

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak: Są razem już ponad 65 lat! Oto historia ich miłości...

Jadwiga Barańska po raz pierwszy spotkała Jerzego Antczaka w 1953 roku podczas egzaminów do łódzkiej szkoły filmowej. Świeżo wówczas upieczona maturzystka i poważny egzaminator nie od razu się sobie spodobali.

"Głosował przeciwko przyjęciu mnie do szkoły" - wyznała aktorka w wywiadzie dla "Gali".

"Do dziś nie mogę zrozumieć swojej reakcji" - wspomina z kolei reżyser.

"Przyszło na egzamin takie chude stworzenie o wielkich oczach, o których wtedy wcale nie pomyślałem, że są przenikliwe. Wywarła wrażenie na egzaminatorach. A mnie... odrzuciło. Sprzeciwiałem się, jak za podszeptami diabła. Wyszło na moje. Oblała, a ja nawet przez chwilę nie czułem wyrzutów sumienia" - opowiadał na łamach "Echa Dnia".

Jadwiga, niezrażona pierwszym niepowodzeniem, rok później spróbowała ponownie zawalczyć o indeks. Gdy dowiedziała się, że za stołem egzaminacyjnym znowu zasiądzie Jerzy Antczak, postanowiła tym razem rzucić go na kolana. Zrobiła się na bóstwo i pewnym krokiem wkroczyła na salę.

"Przetarłem oczy, gdy ją zobaczyłem. Jak mogłem wcześniej nie poznać się na jej talencie i urodzie? Z równym zapałem, jak poprzednio byłem przeciw, teraz podnosiłem jej walory. Zdała olśniewająco. Wkrótce poddałem się aurze, jaką wokół siebie roztaczała, a moje oczarowanie rosło z dnia na dzień" - wyznał reżyser w filmie dokumentalnym o żonie.

6 września 1956 roku wzięli ślub cywilny, a trzy miesiące później - w drugi dzień Bożego Narodzenia - kościelny. Zamieszkali w malutkiej kawalerce przy ulicy Piotrkowskiej razem z psem Bugiem, krukiem Kuniem i małą Koteczką. W 1959 roku Jadwiga, będąc już wtedy dyplomowaną aktorką, dostała angaż w jednym z warszawskich teatrów i przeprowadziła się do stolicy. Sama! Jerzy Antczak został w Łodzi. Dopiero wiosną 1964 roku zdecydował się dołączyć do ukochanej, a dziewięć miesięcy później - w ostatni dzień roku - na świat przyszedł ich jedyny syn Mikołaj.

Jadwiga Barańska: Aktorstwo nigdy nie było dla niej najważniejsze

Jadwiga Barańska zawsze mówi o mężu z wielką czułością. On także w każdym wywiadzie wychwala ją pod niebiosa. Tylko jedno jej się w ukochanej nie podoba.

"Męcząca bywa dla mnie jej pedanteria w życiu domowym. Nie sprawia mi kłopotu zapamiętanie dwustu ujęć filmowych, ale odróżnienie koloru własnej szczoteczki do zębów przekracza moje możliwości. A Jadzia jest uporządkowana. Czasem myślę ze strachem, jak potoczyłby się mój los, gdybym jej nie spotkał" - wyznał "Tele Tygodniowi" po premierze filmu "Chopin. Pragnienie miłości", który w 2002 roku nakręcił razem z żoną w Polsce.

Państwo Antczakowie przyznają, że z usposobienia i charakteru bardzo się różnią, ale - to słowa aktorki -  są "muzykalni" na te same rzeczy.

"Nic tak nie jednoczy kobiety i mężczyzny, jak jednakowa wrażliwość. Nasze małżeństwo wcale nie było zawsze idealne. Też przeżywaliśmy rozmaite burze, razem przeszliśmy różne wertepy. Ale przed sobą nigdy niczego nie gramy" - powiedziała "Gali".

"Jesteśmy razem już ponad sześćdziesiąt lat i nadal łączy nas przede wszystkim podobne spojrzenie na świat i hołdowanie tym samym wartościom" - dodał reżyser.

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak zdają sobie sprawę z tego, że poświęcili dla siebie nawzajem bardzo wiele - młodzieńcze marzenia, kariery, stabilizację. Podjęli wyzwanie, jakie przed laty rzucił im los i postanowili w obcym kraju zacząć swoje życie na nowo. Są dumni, że udało im się przetrwać ciężkie chwile i nie zgubić po drodze miłości i wzajemnego szacunku.

"Wiem, że aktorstwo nie jest najważniejszą rzeczą na świecie" - wyznała gwiazda "Nocy i dni" w wywiadzie dla "Angory".

"Jeśli aktorstwo miałoby być moim jedynym pomysłem na życie, musiałabym być bardzo nieszczęśliwą osobą, a za taką nigdy się nie uważałam. Przy Jerzym i dzięki Jerzemu przeżyłam swoje najcudowniejsze... noce i dnie" - stwierdziła.

Zobacz też:

Jadwiga Barańska: Wnuki? Jeszcze za wcześnie!

Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak: Odnaleźli szczęście za oceanem?

Żona Jana Nowickiego wyznała prawdę o śmierci męża. "Żył i umarł na swoich warunkach"

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jadwiga Barańska | Jerzy Antczak | Oscary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy