"Polityka" pochyla się nad finansami męża Pieńkowskiej! "Tak źle jeszcze nie było"
W tygodniku "Polityka" ukazał się artykuł o finansowych zawirowaniach w życiu męża Jolanty Pieńkowskiej (53 l.). "Imperium Czarneckiego tonie" - alarmują byli współpracownicy biznesmena.
56-letni Leszek Czarnecki przez wielu porównywany był do mitycznego króla Midasa.
Każdy ze swych biznesów sprzedawał z ogromnym zyskiem, który też zresztą od razu przeznaczał na rozkręcenie kolejnego interesu.
"Zaczęto o nim mówić, że sprzedaje swoje firmy bez sentymentów, gdy świetnie prosperują. I zakłada nowe, jeszcze lepsze" - czytamy w artykule.
Dobra passa długo go nie opuszczała. Dorobił się ogromnego majątku. Ostatnich lat mąż Jolanty nie zaliczy więc do zbyt udanych. Wszystko z powodu kryzysu finansowego i zmian w sektorze bankowym.
"Właściciel jedynego prywatnego banku musi do swojego finansowego imperium dołożyć miliard złotych. (...) Cały biznes Czarneckiego jest w rękach regulatora, który w każdej chwili może mu po raz kolejny dokręcić śrubę.
A przecież oprócz konieczności dokapitalizowania Getin Noble Banku, spore sumy pochłania dwukrotnie zwiększona składka na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Jak długo można dokładać do interesu?" - zastanawia się dziennikarka "Polityki", która zresztą nie przewiduje, aby coś w tej kwestii miało się w najbliższych latach zmienić.
"W 2008 roku, gdy 'Forbes' umieścił go na pierwszej pozycji najbogatszych Polaków, jego majątek szacowano na 6,4 mld zł, obecnie spadł na 13. pozycję, z 2,2 mld zł. Na szczyt raczej nie wróci, na dywidendy nie ma co liczyć" - twierdzi dziennikarka tygodnika.
Autorka zauważa także, że Czarnecki od kilku lat "rzadko bywa w kraju", co mocno dziwi, gdyż przecież głośno było o budowie wielkiej rezydencji w Warszawie, którą zaczął szykować po ślubie z Pieńkowską.
"Mieszka we Francji albo na Florydzie, podatki osobiste - jak twierdzą media - płaci na Malcie. Bieżące zarządzanie swoimi firmami przekazał w ręce współpracowników. (...)
Sąsiedzi niedawno zbudowanej rezydencji biznesmena na Mokotowie nie widzą w niej żadnego ruchu. Domyślają się, że nie zatrzymuje się tu nawet żona Jolanta Pieńkowska, którą co tydzień przylatuje do Warszawy na kilka dni pracy w TVN" - czytamy.
***