Reklama
Reklama

Polska aktorka miała talent, a klepała biedę. Zginęła młodo na zakręcie

Na przełomie lat 50. i 60. Krystyna Chimanienko była znana jedynie bywalcom stołecznej „Stodoły”, na scenie której grała z kolegami z działającego przy Politechnice Warszawskiej Studenckiego Teatru Dramatycznego. Dopiero gdy zaczęła występować w przedstawieniach legendarnego STS-u, a zaraz potem dostała rolę Czesławy Kowalik, wydawało się, że w końcu zrobi karierę, na jaką zasługiwała. Niestety, reżyserzy filmowi nie mieli na nią pomysłu. Miała 37 lat, kiedy zginęła w wypadku samochodowym na „zakręcie śmierci” na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie.

Krystyna Chimanienko była chyba najbardziej tajemniczą polską gwiazdą. Nawet jej przyjaciele z teatru nie mieli pojęcia, jak wygląda jej życie prywatne.

"Ja się nie lubię zwierzać" - mawiała.

Wiadomo, że była skłócona z ojcem, który nie mógł jej wybaczyć, że będąc na ostatnim roku studiów na Wydziale Łączności Politechniki Warszawskiej, przestała nagle chodzić na zajęcia i postanowiła poświęcić się aktorstwu. Rodzice nigdy nie pogodzili się z tym, że została "komediantką" i, gdy rzuciła studia, przestali wspierać ją finansowo.

Reklama

"Mieszkała kątem w jakiejś rupieciarni w »Stodole«, dostawała za darmo zupę w tamtejszej stołówce. Poza sceną jej życie nie było wesołe" - powiedział, wspominając ją na antenie Polskiego Radia, Henryk Machalica, z którym się przyjaźniła.

Krystyna Chimarenko nie potrafiła walczyć o role

Krystyna zadebiutowała na scenie jeszcze w czasie studiów technicznych. Była gwiazdą Studenckiego Teatru Dramatycznego i pracowała w dubbingu. Za pierwszą gażę wyprawiła przyjęcie dla kolegów, z którymi występowała na scenie klubu "Stodoła".

Ci, którzy ją znali, wspominają, że była bardzo utalentowana, ale nie miała siły przebicia i nie umiała walczyć o role. Kiedy w 1963 roku, a więc dwa lata po pomyślnie zdanym eksternistycznym egzaminie aktorskim dostała angaż w Ateneum - teatrze uważanym wtedy za jeden z najlepszych w Polsce - uznała, że jej przeznaczeniem jest tzw. drugi plan i nawet nie próbowała starać się o główne role.

W 1967 roku Krystyna Chimanienko dostała propozycję dołączenia do zespołu Studenckiego Teatru Satyryków. Wydawało się, że wszechstronnie uzdolniona, świetnie śpiewająca aktorka wreszcie znalazła idealne dla siebie miejsce. Nie dostała jednak możliwości rozwinięcia skrzydeł, bo - podobnie jak wcześniej w Ateneum - dostawała jedynie epizody.

Przełom w karierze Krystyny mógł nastąpić po premierze filmu "Rzeczpospolita babska". Z dnia na dzień udało się jej przebić - jak powiedzielibyśmy dziś - do mainstreamu. Zrobiło się o niej głośno, ale niestety jedynie na chwilę. Miała już 33 lata i reżyserzy po prostu nie wiedzieli, jak wykorzystać jej talent i charyzmę.

Kopiowała nuty dla radia, żeby zarobić na utrzymanie

Krystyna próbowała swych sił nie tylko w aktorstwie. Był moment, że miała szansę odnieść sukces jako piosenkarka. Wystąpiła na 1. Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu i dostała nawet wyróżnienie, ale... nikt nie chciał pisać piosenek specjalnie dla niej, więc dała sobie spokój ze śpiewaniem.

Tak naprawdę Krystynie Chimanienko wiodło się tylko w dubbingu. To jej głosem mówi główny bohater kultowych produkcji dla młodzieży "Paragon gola" i "Do przerwy 0:1" Stanisława Jędryki (dubbingowała grającego Paragona Mariana Tchórzewskiego) oraz Huck Finn z "Przygód Tomka Sawyera" i tytułowy "Piotruś Pan" z animacji Disneya.

Aktorka - co wyszło na jaw dopiero po jej śmierci - często nie miała za co kupić chleba, nie mówiąc już o opłaceniu mieszkania. Henryk Machalica zdradził, gdy nie było jej już wśród żywych, że po prostu klepała biedę, a żeby jakoś przetrwać, zajmowała się kopiowaniem nut dla radia. Nigdy nie prosiła o pomoc.

Jechała za szybko...

Był 27 marca 1972 roku, gdy Krystyna Chimanienko wracała nad ranem do domu, siedząc za kierownicą auta Tomasza Andrzejewskiego, który nie był tego dnia w stanie sam prowadzić samochodu. Aktorka nagle, dojeżdżając do słynnego "zakrętu śmierci" na Marszałkowskiej, straciła panowanie nad kierownicą. Ani Krystyna, ani towarzyszący jej Andrzejewski nie przeżyli wypadku. Z raportu policyjnego wynikało, że jechali za szybko.

Krystyna Chimarenko w dniu śmierci miała 37 lat. Spoczęła na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. Dziś jest już niemal kompletnie zapomniana.

Źródła:

1. Artykuł "Na próżno czekała na swoją szansę", "Retro", marzec 2024.

2. Wspomnienie o Krystynie Chimarenko, Polskie Radio Program 1, marzec 1997.

3. Biogram K. Chimarenko w "Encyklopedii Teatru Polskiego" (encyklopediateatru.pl/osoby/2591/-).

4. Artykuł "Zakręt śmierci", "Życie Warszawy", czerwiec 2010 (zw.com.pl/artykul/484488.html).

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama