Polska aktorka wyjechała z kraju za chlebem. Wróciła dopiero po śmierci!
Zmarła w lipcu 2020 roku Ewa Milde - aktorka, która w pamięci kinomanów i telewidzów zapisała się jako Zofia Dyrmanowa z "Misia", bratowa Madzi Karwowskiej z "Czterdziestolatka" i żona towarzysza Winnickiego z "Alternatywy 4" - ostatnie dekady swojego życia spędziła na emigracji w Chicago. Jej największym pragnieniem był pochówek w Polsce, której nie odwiedzała, bo panicznie bała się latać samolotem.
Zagrała Zofię Dyrmanową ("panowie pozwolą, moja żona... Zofia") w kultowym "Misiu", a wkrótce potem na zawsze wyjechała z kraju. Do śmierci w lipcu 2020 roku mieszkała w Chicago, ale - zgodnie z ostatnią wolą - została pochowana w Polsce. Przypominamy aktorkę, której jedna epizodyczna rola zapewniła "nieśmiertelność".
Po ukończeniu łódzkiej filmówki wyjechała razem z mężem - reżyserem Maciejem Prusem - do Koszalina, później oboje trafili do Szczecina. Ewa grała w przedstawieniach Macieja, czasami spełniała się też w roli jego asystentki.
Niestety, choć świetnie dogadywali się w pracy, ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Po rozwodzie wcale się jednak nie rozstali - oboje związali się w warszawskim Teatrem Ateneum i wciąż pracowali nad wspólnymi spektaklami.
"Dostawałam propozycje ról w filmach i serialach, ale były to najczęściej epizody - niektóre tak małe, że moje nazwisko pomijano w napisach końcowych. Ważniejsze od wielkości roli było dla mnie towarzystwo, w jakim pojawiałam się na ekranie. Miałam wielkie szczęście zagrać u boku najwybitniejszych polskich aktorek i aktorów" - opowiadała chicagowskiemu "Kurierowi".
Z pracy w teatrze Ewa Milde zrezygnowała w czasie stanu wojennego. Po odejściu z Ateneum poświęciła się pracy w... radiu. Pod koniec lat 80. wyjechała z Polski do Szwecji.
W Szwecji Ewa zagrała w kilku reklamach i w jednym filmie, ale - jak twierdziła - zbyt dużych pieniędzy z tego nie było. Pewnego dnia zadzwonił do niej właściciel polonijnej rozgłośni radiowej w Chicago, Walter Kotaba. Złożył Ewie Milde propozycję poprowadzenia audycji i zaoferował wynagrodzenie, o jakim wcześniej mogła tylko pomarzyć.
"W Polsce żyłam mitem Ameryki, w której można było zarobić tygodniowo więcej niż w teatrze przez miesiąc. Liczyłam, że podreperuję się finansowo i wrócę. A tu życie pokazało, że nic nie jest proste. Miałam tam spędzić kilka tygodni, zostałam na zawsze" - opowiadała na łamach "Monitora".
Ewa Milde nie kryła, że "utknęła" w Chicago z kilku powodów: tu spotkała Bogdana Łańkę, który okazał się miłością jej życia i który został jej drugim mężem, tu - razem z Bogdanem oraz aktorem Krzysztofem Pieczyńskim - redagowała i prowadziła codzienną audycję "Program Na Serio" na antenie radia WPNA, tu powołała do życia kabaret "Bocian" i kierowała polonijną Grupą Teatralną Proscenium.
Ewa Milde w Ameryce zagrała rolę, o której marzyła całe życie - w 2010 roku wystąpiła na scenie Copernicus Center w Chicago w przygotowanej przez Proscenium sztuce o George Sand.
"Ewa w roli George Sand zajaśniała pełnią swej nietuzinkowej osobowości" - napisał po premierze spektaklu recenzent polonijnego "Monitora". W Chicago Ewa Milde spełniała się jako aktorka i reżyserka, rozwinęła też skrzydła jako... dziennikarka. Przez 30 lat prowadziła własny program radiowy, z którym współpracowali m.in. Stefan Kisielewski, Janusz Weiss i... Zbigniew Hołdys.
Ewa Milde spędziła na emigracji ostatnie 35 lat swojego życia. Nie kryła, że bardzo tęskni za Polską, ale... nigdy jej nie odwiedzała.
"Serce dzieliła między Polskę i Amerykę. Za ojczyzną tęskniła nieprawdopodobnie, na co dzień żyła wydarzeniami z kraju, cierpiała z powodu nieciekawych sytuacji, jakie się tam rozwijały... A pojechać nie mogła, bo potwornie bała się latać samolotem" - powiedziała po śmierci Ewy poetka Beata Mamok, wspominając przyjaciółkę na łamach "Dziennika Związkowego".
Ewa Milde planowała podróż do Polski... przez Alaskę i Syberię. "Wymyśliłyśmy, że pojedziemy na Alaskę, tam wynajmiemy psi zaprzęg, którym pokonamy zamarzniętą Cieśninę Beringa, a potem pociągiem przez Rosję do samej Warszawy. Pomysł czekał na realizację" - twierdzi Beata Mamok.
W 2016 roku Ewa zachorowała. Choroba - jak mówiła - zniewoliła ją. Gdy wiedziała już, że umiera, poprosiła męża, by pochował ją w Polsce. Odeszła 24 lipca 2020 roku w wieku 76 lat. "Teraz przed nią podróż samolotem. Już się nie boi latać..." - powiedział Bogdan Łańko, żegnając ukochaną żonę podczas uroczystości w Pietryka Funeral Home poprzedzającej mszę żałobną w Kościele św. Trójcy w Chicago.
Miesiąc później trumna z prochami Ewy Milde spoczęła w grobie na cmentarzu parafialnym w Umiastowie. "Za Polską tęskniła okrutnie" - napisała o niej.
***
Zobacz także:
Krystyna Podleska o komedii "Miś": Spotkało mnie dużo dobrego
Cała Polska pokochała go jako Mareczka z "Czterdziestolatka". Co u niego słychać?
Janachowska nie darowała Smaszcz. W odwecie ujawnia jej tajemnicę!