Reklama
Reklama

Polska piosenkarka broni Luisa Fonsi: Na mrozie korzystamy z playbacku

Miał propozycje z wielu krajów, by uświetnić tamtejsze koncerty sylwestrowe. Trudno się dziwić. Portorykański gwiazdor muzyki latino Luis Fonsi (39 l.) wprawdzie na scenie występuje od prawie dwóch dekad, ale dopiero w zeszłym roku zdobył międzynarodową sławę. A to za sprawą piosenki "Despacito", opowiadającej o sprawach damsko-męskich.

Utwór stał się niekwestionowanym hitem 2017 roku. Zdominował pierwsze miejsca list przebojów na całym świecie. W Polsce płyta z tym przebojem 4-krotnie pokryła się platyną.

Fonsi mógł wybierać, ale zdecydował się na koncert sylwestrowy w Polsce. - Jestem podekscytowany. Nigdy nie byłem w Polsce. Fajnie spędzić ten czas w Zakopanem, choć niewiele o nim wiedziałem. Ale wyszukałem informacji w internecie: przepiękne, śnieżne, jak z bajki. Więc powiedziałem: Jadę! - mówił.

Bez wątpienia Zakopane może uwieść, ale gaża, którą mu zaproponowano, na pewno też nie była bez znaczenia. Za zaśpiewanie dwóch piosenek, w tym "Despacito" dwa razy, telewizja zapłaciła mu podobno aż 450 tys. złotych!

Reklama

I tak Luis Fonsi na sylwestra przyjechał do Polski. Nie sam. Towarzyszyła mu żona, pochodząca z Hiszpanii modelka Águeda López, oraz 7-letnia córka Mikaela i roczny syn Rocco. Polscy fani piosenkarza z niecierpliwością czekali na jego występ. Powitali go owacyjnie. I tylko jedna rzecz rozczarowała - tego dnia "Despacito" na żywo śpiewała jedynie liczna publiczność zebrana pod sceną. Widzowie i internauci nie kryli rozżalenia. Pytanie: dlaczego Luis zdecydował się na playback?

- Koncerty zimą nie są łatwe - tłumaczy "Życiu na Gorąco" jedna z polskich piosenkarek. - Przyjęło się, że dla dobra zdrowia, gardła i strun głosowych, na mrozie korzystamy z playbacku - dodaje.

Sam Luis Fonsi nie chce komentować sprawy.

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy