Reklama
Reklama

Polska Żywa Barbie awanturuje się w programie "Pytanie na śniadanie". Doszło do przepychanki!

Anella An (26 l.), znana jako żywa lalka Barbie, pojawiła się w "Pytaniu na śniadanie", by zaprzeczyć, że jest uzależniona od operacji plastycznych. W studiu doszło do przepychanki słownej z chirurgiem plastycznym, który ostrzegał przed skutkami operacji. Interweniować musiał Duduś, konkubent lalki.

Anella An (26 l.), znana jako żywa lalka Barbie, pojawiła się w "Pytaniu na śniadanie", by zaprzeczyć, że jest uzależniona od operacji plastycznych. W studiu doszło do przepychanki słownej z chirurgiem plastycznym, który ostrzegał przed skutkami operacji. Interweniować musiał Duduś, konkubent lalki.

Anella An w ostatnim czasie jest jedną z najczęściej wyszukiwanych celebrytek w sieci, nie dziwi więc fakt, że telewizje tak chętnie zapraszają ją do swoich śniadaniówek. Ogromne usta, sztuczny biust i talia osy to jej znaki rozpoznawcze. Dziewczyna na co dzień mieszka w Niemczech i - jak twierdzi - jest "architektem pasywnym".

Ze swojego wyglądu jest zadowolona. Podkreśla, że nie jest uzależniona od operacji - korekta piersi i nosa to jedynie próba tuszowania niedoskonałości.

"Trzeba zachować zdrowy rozsądek w tym wszystkim" - mówiła w śniadaniówce TVP.

Reklama

"Mam cele, które chcę osiągnąć, chciałabym poprawić jeszcze piersi, pupę i nos, z którego - mimo dwóch operacji - nadal nie jestem zadowolona. To jest wszystko w tym temacie. To jest dla mojej satysfakcji, nikt mnie do tego nie przymusza".

Dziewczyna zapewniła widzów, że nie ma problemu z samoakceptacją i zawsze była zadowolona ze swojego wyglądu. Nie zamierza jednak przestać, gdyż... po operacjach "podoba się sobie jeszcze bardziej".

Głos postanowiła zabrać również obecna w studiu chirurg plastyczna dr Joanna Kurmanow, przestrzegając wszystkie kobiety przed konsekwencjami operacji plastycznych - krwawieniami, zakażeniami, sepsą, a nawet śmiercią. Jak powiedziała, zgłaszają się do niej pacjentki, które mają problem z piersiami po porodzie lub kompletnym ich brakiem, rozstępami na brzuchu, opadającymi powiekami czy przerośniętymi wargami sromowymi.

Zaznaczyła, że dobrego chirurga poznaje się po tym, że potrafi powiedzieć "nie", dlatego zdarza jej się odmawiać niektórym pacjentkom. Zdanie to tak rozzłościło żywą Barbie, że wdała się w pyskówkę z panią doktor. Lalka nie potrafiła pojąć, dlaczego lekarka nie chce zrobić monstrualnych piersi osobie, która właśnie o takich marzy.

"Zabiera pani sobie pieniążki, i pieniążki, które mogą trafić do polskiego budżetu. Wtedy te osoby znajdują chirurga w Polsce, a jeżeli nie, wydają te pieniądze za granicą" - mówiła oburzona Barbie. Pani doktor próbowała wytłumaczyć lalce, że jako lekarz przede wszystkim ma na względzie zdrowie pacjenta, zdając sobie sprawę z powikłań, które mogą się zdarzyć po operacji, stąd brak zgody na operację.

Anella nie dała się przekonać i zaczęła reagować bardzo emocjonalnie.

"Aha, pani wie, że ja sobie nie zdaję sprawy z powikłań. Duduś, zapraszam cię" - wezwała na pomoc swojego konkubenta.

"Nie zamierzam dyskutować" - mówiła wzburzona Barbie. Prowadzący i partner próbowali ją uspokajać. Na próżno.

"Pani twierdzi, że wie, jakie powikłania mogą czekać, czyli pani jest wróżką, albo psychologiem, albo kozetkę może niech założy" - reagowała histerycznie. Niestety, argumenty lekarki, że któraś z operacji może skończyć się śmiercią, nie były w stanie jej przekonać.

W dalszej części wywiadu Barbie kolejny raz podkreśliła, że jest fenomenem i nie przejmuje się negatywnymi komentarzami w internecie.

"Nikogo takiego w Polsce nie ma. Jesteśmy pierwszymi, którzy pokazują kobietom, że można coś ze sobą zrobić" - upierała się.

Ku przestrodze!

***

Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy