Reklama
Reklama

Polski aktor Stanisław Józef Bielski vel Harry Cort był oszustem. Zmarł w nędzy w kompletnym zapomnieniu...

Stanisław Józef Bielski od najmłodszych lat chciał być aktorem. Udało mu się przed II wojną światową zagrać w trzech filmach, ale – choć był niezwykle przystojny i miał zadatki na wielkiego amanta – wybrał inną ścieżkę kariery. Zyskał międzynarodową sławę jako... oszust podający się za potomka Jagiellonów i pretendenta do polskiego tronu!

Stanisław Józef Bilski pochodził z bardzo zamożnej rodziny. Urodził się i spędził dzieciństwo w pałacu w Trzeszczanach, a jako młodzieniec - tak przynajmniej się przechwalał - objechał z ojcem całą Europę, Azję i Afrykę. W 1924 roku, mając zaledwie szesnaście lat wstąpił we Lwowie do Korpusu Kadetów, a rok później zdał maturę i wyjechał na studia do Paryża. Wrócił do kraju cztery lata później z postanowieniem, że zostanie aktorem!

Stanisław Józef Bielski: Rozkochał w sobie cenioną dziennikarkę i znanego pisarza!

21-letnim, wyglądającym jak młody bóg, kandydatem na filmowego amanta zainteresowała się dziennikarka Maria Jehanne Wielopolska. Kobieta miała znajomości w kręgach filmowych, a że bardzo jej zależało na atencji Stanisława, bo straciła dla niego głowę, załatwiła mu rolę w filmie "9.25. Przygoda jednej nocy". Przekonała go też, aby zmienił nazwisko. Posłuchał jej i od tamtej pory przedstawiał się jako Harry Cort.

Reklama

Na planie swego debiutanckiego filmu Harry Cort poznał Jarosława Iwaszkiewicza. Pisarz, o którym już wtedy plotkowano, że nie potrafi oprzeć się wdziękom pięknych chłopców, zachwycił się młodym aktorem, a ten - czując, że będzie miał z tego same korzyści - po prostu wskoczył mu do łóżka! Iwaszkiewicz zadedykował później kochankowi poemat "Pożar w atelier".

Romans Harry'ego z Iwaszkiewiczem trwał ponad rok. W tym czasie Cort zagrał jeszcze w dwóch filmach - "Karuzeli życia" i ekranizacji "Halki" - i nabrał ochoty na życie w luksusie, którego niestety Jarosław Iwaszkiewicz nie był w stanie mu zapewnić.

W 1930 roku cała Warszawa plotkowała o romansie Corta z pewną damą - żoną dyrektora jednego z banków, którą uwiódł, a potem ograbił z całej biżuterii, by pod jej zastaw zaciągnąć pożyczkę u... męża kochanki. Skandal nie przeszkodził Harry'emu w karierze. Zdał egzamin eksternistyczny i dostał angaż w stołecznym Teatrze Kameralnym, na scenie którego zagrał w kilku przedstawieniach.

Harry Cort: Jego największym pragnieniem było... żyć w luksusie

"Jestem u progu kariery, mam nadzieję, że filmowcy częściej będą mnie angażować. Przede mną pierwszy film dźwiękowy, dlatego pilnie uczę się śpiewu pod okiem znakomitych profesorów" - zapowiadał w rozmowie z magazynem "Kino", na tylnej okładce którego wiosną 1933 roku ukazał się jego portret.

Harry Cort "bawił się" w aktorstwo jeszcze przez pewien czas, ale coraz częściej myślał o tym, by jednak poświęcić się innemu - znacznie ciekawszemu - zajęciu, czyli... życiu w luksusie.

Po wypadku samochodowym, jakiemu uległ w maju 1934 roku, niedoszły gwiazdor filmowy wyjechał do San Remo, gdzie w rezydencji ojca - trzymany pod kluczem - miał przemyśleć swoje skandaliczne zachowanie rujnujące wizerunek rodziny. Po kilku tygodniach udało mu się uciec spod kurateli ojca (za co został później przez niego wydziedziczony) i... uwieść córkę amerykańskiego milionera, którą poznał w jednym z hoteli na Lazurowym Wybrzeżu. Narzeczona dość szybko go jednak rzuciła, bo zorientowała się, że Harry jest z nią tylko dla pieniędzy jej papy, których potrzebuje na narkotyki.

W 1935 roku francuska policja aresztowała go za posiadanie i handel narkotykami, ale nie został skazany, bo zgodził się ujawnić nazwiska poważniejszych od niego "graczy" z paryskiego półświatka. Jednym zdaniem - wsypał wszystkich swoich dilerów. 

Przez kolejne trzy lata Harry Cort podróżował po Europie i, podając się za potomka Jagiellonów, brylował na salonach i rozkochiwał w sobie kolejne milionerki i kolejnych milionerów. W końcu, po kilku miesiącach spędzonych w USA, niespełniony aktor zawitał do Londynu, gdzie poznał pochodzącą z Kuby markizę Jeannine Marie de la Concepcion Renée de Giureoye, która zwariowała na jego punkcie i - w zamian za spełnianie wszystkich jego zachcianek - zażądała ślubu.

Harry Cort: Żona puściła go w skarpetkach

1 sierpnia 1939 roku Harry i Jeannine wstąpili w związek małżeński, co własnoręcznym podpisem poświadczył będący świadkiem na ich ślubie... Prince George, Duke of Kent - młodszy brat dziadka królowej Elżbiety II. Posag panny młodej wynosił osiem milionów dolarów!

Państwo młodzi wybrali się w podróż poślubną do Szwajcarii, a gdy wybuchła II wojna światowa, wrócili do Londynu, skąd przez Madryt i Lizbonę w sierpniu 1940 roku dotarli na pokładzie statku S.S. Excambion do Nowego Jorku.

W Ameryce Harry Cort wrócił do swojego prawdziwego nazwiska i - jako Stanislaw Bielski - ogłosił się "pretendentem do tronu polskiego" i stał się bohaterem brukowców.

W grudniu 1941 roku żona przekonała Stanisława, by wszystkie ich środki finansowe ulokować u jej matki na Kubie. Pieniądze miały tam "przeczekać wojnę". Rok później markiza Bielska wybrała się w podróż do Hawany, by sprawdzić, jak się mają ich pieniądze, a wkrótce potem wysłała mężowi pismo, z którego wynikało, że kubański sąd uznał ich małżeństwo za nieważne. Okazało się poza tym, że Jeannine zdążyła już wyjść za mąż za ambasadora Kuby w Paryżu.

Stanisław Bielski, ograbiony przez byłą żonę ze wszystkiego, przez trzydzieści lat procesował się z Jeannine we francuskich sądach, co zrujnowało go finansowo i doprowadziło do nędzy. W 1971 roku, gdy Sąd Kasacyjny w Paryżu orzekł, że jego rozwód z markizą de la Concepcion Renée de Giureoye jest prawomocny, "następca polskiego tronu" był już bankrutem.

Stanisław Józef Bielski vel Harry Cort zmarł w skrajnej biedzie kompletnie zapomniany 30 stycznia 1979 roku w Phoenix w Arizonie. Miał 71 lat. Do końca życia próbował wyłudzać pieniądze od mieszkających w Ameryce Polonusów, podając się za księcia i potomka Jagiellonów.

Z przedwojennych polskich filmów Harry'ego Corta zachowała się tylko "Halka".

Zobacz też:

Jasnowidz Krzysztof Jackowski o nuklearnym ataku. "Najgorsze jest jeszcze przed nami"

Afera po ostatnim odcinku "Pytania na śniadanie". Widzowie oburzeni

Wojciech Modest Amaro i jego żona mają w posiadłości kaplicę. Podejrzewają ich o udział w sekcie!

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy