Pomyślmy ciepło o Martynie Wojciechowskiej
Dziennikarka i podróżniczka zanim wyruszyła w daleką wyprawę na Antarktydę, przygotowała dla swojej córeczki Marysi ekwiwalent, który przez okres świąteczny i czas nieobecności ma przypominać dziewczynce o mamie.
"To będą pierwsze święta, które spędzę poza domem" - mówiła Martyna Wojciechowska (34 l.) w rozmowie z "Galą" kilka dni przed wyprawą.
By świąt nie uznać za czas stracony, zorganizowała je wcześniej: "Zrobiliśmy ubieranie choinki, wręczanie prezentów, a ja nagrałam Marysi płytę z kolędami i bajkami, żeby słuchała mojego głosu przez trzy tygodnie rozłąki".
Dziennikarka nie kryła, że decyzja o wyprawie była niezwykle trudna. W konsekwencji jednak uległa wyzwaniu, mimo że wiązało się to z pozostawieniem 8-miesięcznej córeczki:
"Na Antarktydę można jechać od listopada do stycznia. Te pół roku po porodzie minęły błyskawicznie. Na wyprawę wybrałam optymalny termin. Następną szansę miałabym za rok".
Wojciechowska przyznała również, że wszelkie wątpliwości ostatecznie rozwiali jej rodzice, którzy gorąco namawiali ją na wyprawę.
"Decyzję poprzedziłam rozmową z całą rodziną. Moja mama powiedziała mi: Dziecko, my wiemy, że ty nas kochasz. Mnóstwo cudownych chwil spędziliśmy razem, daj sobie spokój. Święta to raptem dwa dni, które szybko miną, a my i tak mamy siebie na co dzień. Nie psuj sobie życiowych planów, realizuj pasję. Tym mnie przekonała" - wyjaśniała Wojciechowska.
Małą Marysią opiekują się rodzice podróżniczki, ojciec dziecka Jerzy Błaszczyk oraz przyjaciele, m.in. dziennikarka Anita Werner.