Ponury Liber po rozstaniu z Grzeszczak odstrasza dziennikarzy. Ekspert ocenia
Marcin „Liber” Piotrowski (42 l.) w trakcie koncertu na PGE Narodowym pojawił się wprawdzie na ściance, jednak jego ponurą minę i zmrużone oczy trudno było uznać za zaproszenie do jakiejkolwiek interakcji. Zdaniem specjalisty od mowy ciała, nie była to jednak wrogość, lecz rodzaj bariery ochronnej.
Minęły zaledwie 2 tygodnie odkąd Sylwia Grzeszczak i Liber poinformowali o planach zakończenia swojego 9-letniego małżeństwa. Jak dali do zrozumienia, rozstanie nastąpiło „jakiś czas wcześniej”, jednak postanowili ten fakt ujawnić w dogodnym dla siebie terminie.
Jak można się domyślać, mogło chodzić o dopełnienie kilku wspólnych zobowiązań zawodowych, jak choćby występ na sopockim festiwalu Top of the Top, bez niepotrzebnych plotek.
Jednak, jak ujawnił specjalista od mowy ciała, uważni obserwatorzy mogli już wtedy zorientować się, że między nimi wyrosła bariera złożona z niekoniecznie pozytywnych emocji. Jak dał do zrozumienia ekspert, sygnały płynące ze strony Sylwii Grzeszczak podczas występu z, nadal jeszcze formalnie, mężem, mogły sugerować, że to ona jest stroną, która bardziej ucierpiała na decyzji o rozstaniu.
Jak się jednak okazuje, Libert także głęboko to przeżywa, chociaż na swój sposób.
Maurycy Seweryn, ten sam specjalista, który analizował mowę ciała Libera i Grzeszczak podczas ich sopockiego występu, odniósł się do zachowania rapera podczas koncertu na PGE Narodowym w minioną sobotę.
Liber, pozując na ściance, sprawiał wrażenie niezbyt życzliwie nastawionego do dziennikarzy i świata w ogóle. Jak daje do zrozumienia ekspert w rozmowie z ShowNews, należy to potraktować jako rodzaj zbroi, pod którą szalała burza uczuć:
"Podczas pozowania przyjął typową dla siebie maskę. Jedynym elementem, który zdradzał jego emocje, były oczy. Zachowanie to kontrolował: prawie nie mrugał – dając szansę fotografom na dobre ujęcie, choć od 14. sekundy coraz słabiej. Świadczy to o zmęczeniu piosenkarza. W 23. sekundzie przestał je kontrolować i wyszło, jak bardzo. Zmrużone oczy, ściągnięte brwi. To nie sygnał złości, jak mogłoby pomyśleć wielu fanów. To ochranianie oczu".
Zdaniem Seweryna mogło świadczyć to tylko o jednym: ogromnym zmęczeniu. Prawdopodobnie było ono wynikiem nie tylko występu na warszawskim stadionie, ale także pełnych stresu i napięcia minionych tygodni. Jak zastrzega ekspert:
"A teraz poza nagraniem. Nie znam przyzwyczajeń i stanu zdrowia Pana Marcina Piotrowskiego. Przyjąłem więc za genezę sygnału: zmęczenie".
Wygląda na to, że ciężar rozstania rozłożył się między małżonkami bardziej równo niż się na początku wydawało...
Zobacz też:
Sylwia Grzeszczak przerywa milczenie po rozstaniu. Już nie ukrywa, jak teraz wygląda jej życie
Sylwia Grzeszczak i Liber potwierdzili rozstanie. "Podjęliśmy decyzję"