Pożary w Kalifornii. Alicja Bachleda-Curuś nie zamierza uciekać
Ostatnie pożary w Los Angeles znowu napędziły jej strachu. Drżała o swój dom.
W Kalifornii od kilku tygodni szaleje ogień. Żywioł zabił blisko pięćdziesiąt osób, zniszczył okoliczne domy i piękne rezydencje gwiazd.
Alicja Bachleda-Curuś (35 l.) bała się o swoją posiadłość i bezpieczeństwo ukochanego syna, 9-letniego Henry’ego Tadeusza.
Gwiazda była przerażona, widząc zgliszcza domów znajomych. Dzięki nakazanej wcześniejszej ewakuacji ocalili życie, ale ich wille spłonęły lub uległy częściowemu zniszczeniu.
Zwęglone rumowisko w Malibu zastał m.in. zaprzyjaźniony z Alicją Gerard Butler. To nie pierwszy raz, kiedy żywioł zaatakował. Mama gwiazdy Lidia Bachleda-Curuś wielokrotnie prosiła córkę, by rozważyła powrót na stałe do Krakowa, ale ona nie chce o tym słyszeć.
Nie zamierza wyjeżdżać z Kalifornii. Tam mieszka ojciec jej syna, Colin Farrell. Pragnie, by miał kontakt z chłopcem.
- W Los Angeles mieszka nam się dobrze. To przemiłe miasto do życia, szczególnie dla dzieci. Dla Henia to raj. Ma i ocean, i góry, super szkołę, ogród - zapewnia Alicja. Obiecała zatroskanej mamie, że będą bardzo uważać.
***
Zobacz więcej materiałów: