Prawda o małżeństwie Olgi Borys wyszła na jaw. Nie tak różowo, jak wszyscy myśleli
Olga Borys - aktorka, która ogromną popularność zawdzięcza roli Zuzi w kultowych "Lokatorach" - świętowała niedawno 25. rocznicę ślubu z Wojciechem Majchrzakiem, z którym los połączył ją, gdy oboje studiowali we wrocławskiej szkole teatralnej. Para uchodzi za jedno z najszczęśliwszych małżeństw polskiego show-biznesu. Okazuje się jednak, że ich wspólne życie wcale nie jest usłane różami. Kiedyś byli wręcz o krok od rozwodu!
Olga Borys wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, ale sama potrzebowała kilku lat, by zakochać się w chłopaku, który w czerwcu 1997 został jej mężem. Wojciech Majchrzak twierdzi co prawda, że to wersja nie do końca zgodna z prawdą, bo przecież wcale nie czekał długo, by usłyszeć upragnione "tak".
"Od razu wiedziałem: ta albo żadna" - wspominał w wywiadzie dla "Gali".
Kiedy w 1993 roku Olga Borys została przyjęta do wrocławskiej szkoły teatralnej, Wojciech Majchrzak właśnie kończył studia i przygotowywał się do spektaklu dyplomowego. Na premierze tego spektaklu przypadkowo zjawiła się Olga.
"Po przedstawieniu podeszła do mnie i pogratulowała mi sukcesu. Spojrzałem na nią i pomyślałem, że ta fajna dziewczyna mogłaby być moją żoną... Natychmiast zaprosiłem ją na popremierowy bankiet" - cytuje słowa aktora "Dobry Tydzień".
Koledzy Wojtka, widząc, jak bardzo wpatrzony jest w Olgę, postanowili pomóc mu i robili wszystko, by przez cały wieczór był jak najbliżej dziewczyny, przy której serce biło mu jak szalone. Doszli do wniosku, że ludzie najchętniej tulą się do siebie, tańcząc. Nie mieli zbyt wielu wolnych melodii, więc bez przerwy puszczali tę samą - nastrojową piosenkę Mieczysława Fogga "Szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie".
"Bawiliśmy się znakomicie. Potem Wojtek odprowadził mnie do domu. Na drogę, którą można było pokonać w pięć minut, potrzebowaliśmy pięciu godzin. Było nam ze sobą bardzo dobrze, czułam, że z tej znajomości może wyniknąć coś niezwykłego. Ale kilka tygodni później Wojtek zostawił mnie i wyjechał do innego miasta" - opowiadała Olga "Gali".
"Skończyłem studia i dostałem pracę w Łodzi. Nie mogłem nie skorzystać z tej szansy" - tłumaczył w tym samym wywiadzie jej mąż.
Olga nie wytrzymała bez Wojtka we Wrocławiu zbyt długo. Pewnego dnia zjawiła się w jego służbowym mieszkanku z walizką. Okazało się, że... wyrzucono ją ze szkoły, więc uznała, że to znak od losu. Studia postanowiła dokończyć w Łodzi.
Gdy oboje mieli już dyplomy w kieszeniach, zdecydowali się na ślub. Pewnego majowego dnia 1997 roku Olga zadzwoniła do rodziców, by poinformować ich, że za dwa miesiące wychodzi za mąż. Pamięta, że mama poradziła jej, by przemyślała swoją decyzję, bo nie powinno się zakładać rodziny spontanicznie. Olga nie posłuchała tej rady.
Niedługo po ślubie nowożeńcy podjęli decyzję o przeprowadzce do Warszawy.
Olga od razu dostała stałą pracę - rolę Zuzi w sitcomie "Lokatorzy". Wojciech musiał długo czekać na pierwszą poważną propozycję. Wreszcie jednak i do niego uśmiechnęło się szczęście. Dzięki udziałowi w serialu "Na Wspólnej" przestał być postrzegany jako mąż znanej i lubianej aktorki.
Pięć lat po przeprowadzce do stolicy aktorska para zamieniła ciasną kawalerkę na duże, przestronne mieszkanie i zaczęła myśleć o dziecku. Wkrótce potem Olga dowiedziała się, że jest w ciąży.
Mira przyszła na świat 21 lipca 2006 roku po trwającym ponad dziesięć godzin porodzie. Rodzice z miejsca oszaleli na jej punkcie.
"Każdy dzień, każda minuta utwierdza mnie w przekonaniu, że dla kobiety najważniejszą rolą w życiu jest rola matki" - napisała Olga Borys w mediach społecznościowych.
"Kiedy byliśmy tylko we dwoje z Wojtkiem, myślałam, że nic piękniejszego niż nasza miłość nie może mi się zdarzyć. Teraz wiem, że ta miłość może być jeszcze piękniejsza dzięki dziecku" - dodała.
Wraz z pojawieniem się na świecie córki Olga przestała marzyć o nowych rolach. Przez ponad pół roku każdą chwilę poświęcała Mirze. W końcu Wojciech poczuł się odsunięty na dalszy plan i zaczął znikać z domu.
"Uświadomiłem sobie wtedy, że małżeństwo nie musi trwać wiecznie, bo nic nie trwa wiecznie. Szczęście nie jest nam dane na zawsze, nie wiemy, kiedy zostanie nam odebrane" - opowiadał po latach "Rewii".
Wojciech Majchrzak przyznaje, że był moment, kiedy poważnie myślał o rozstaniu z Olgą i tylko krok dzielił go od wyprowadzki z domu. W porę przypomniał sobie jednak najważniejszy fragment małżeńskiej przysięgi: "nie opuszczę cię aż do śmierci" i w jednej chwili zapomniał o rozwodzie.
"My się rozwodzimy co tydzień, a sprzeczamy codziennie. Nasze kłótnie nie trwają na szczęście dłużej niż trzydzieści sekund. Teraz już wiemy, że nie warto" - powiedziała aktorka "Dobremu Tygodniowi", dodając, że głęboko wierzy, że razem z ukochanym doczekają w szczęściu złotych godów.
Zobacz też:
Dawno niewidziana gwiazda "Lokatorów" wróciła na salony. Tak dziś wygląda Olga Borys
Olga Borys i Wojciech Majcharzak: Dopiero z Mirą życie nabrało sensu
Olga Borys i Wojciech Majchrzak: Jak z pięciu minut zrobiło się... dwadzieścia lat
Źródła:
1. Artykuł "Pić rano kawę, patrząc sobie w oczy", "Rewia", sierpień 2022.
2. Artykuł "Ten zwyczaj przejęli od rodziców", "Dobry Tydzień", lipiec 2023.
3. Wywiad z O. Borys i W. Majchrzakiem, "Gala", luty 2004.