Prawie zemdlała, gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Od razu wyznała mu miłość
Krystyna Janda dopiero po śmierci Andrzeja Łapickiego wyznała, że w młodości była w nim po uszy zakochana... podobnie jak większość studentek stołecznej szkoły teatralnej, którą skończyła i którą on przez wiele lat kierował. Po latach wyszło na jaw, że Łapicki próbował ją uwieść i niemal dopiął swego.
Krystyna Janda podkochiwała się w Andrzeju Łapickim na długo przed tym, jak na początku lat 70. zdecydowała się zdawać do warszawskiej PWST. Starszy od niej o dwie dekady amant, którego znała z wielu wcieleń scenicznych i filmowych, był wtedy dziekanem wydziału aktorskiego.
"Kiedy przyszłam do szkoły i spotkałam pana Andrzeja - prawie zemdlałam. Miałam w oczach »Salto«, a w uszach jego słynny monolog z tego filmu. Andrzej Łapicki nie był moim profesorem, natomiast od początku był dla mnie ważną postacią. Wiedziałam, że przy egzaminie wstępnym miał wpływ na decyzję, czy zostanę przyjęta" - napisała w swym "Dzienniku" wiele lat po ukończeniu studiów.
Tego, jak Andrzej Łapicki zapamiętał ich pierwsze spotkanie, Krystyna Janda dowiedziała się dopiero z ostatniego wywiadu aktora. Przeczytała w nim, że gdy tylko stanęła przed komisją egzaminującą kandydatów na studentów, zwrócił uwagę na jej... nogi.
"Weszła pewnym krokiem. Mini i piękne nogi. Mężczyźni w komisji byli porażeni. Kobiety oczywiście były przeciw. Broniłem jej na tym egzaminie do upadłego" - powiedział o niej w rozmowie z "Wyborczą.pl" kilka miesięcy przed śmiercią.
Krystyna Janda potwierdza, że podczas egzaminu Łapicki poprosił ją, by - zamiast recytować monolog z "Niebezpiecznych związków", który przygotowała - wyznała mu miłość. Aktor opowiadał później, że zrobiła to świetnie.
"Aż za świetnie... Jedna z pań przerwała jej w połowie i poprosiła o wymianę egzaminatora" - żartował w cytowanym już wywiadzie.
"Obserwował z zainteresowaniem, jak się rozwijam. Właściwie przez całe studia czułam, że towarzyszy mi jego uwaga. Tuż po szkole dał mi debiut" - wspominała Janda w jednym z felietonów składających się na jej "Dziennik".
Ci, którzy wiosną 1976 roku mieli okazję oglądać aktorkę i reżysera w trakcie przygotowań do premiery "Portretu Doriana Graya" w Teatrze Małym, wspominają, że między Krystyną Jandą a Andrzejem Łapickim naprawdę mocno iskrzyło. Ich zażyłość nigdy jednak nie przeniosła się z teatru do życia prywatnego, choć Łapicki słynął z licznych romansów i wszyscy wiedzieli, że Janda - blondynka o długich nogach - jest w jego typie.
"Kochałyśmy się wtedy w nim wszystkie! Studentki szkoły teatralnej, aktorki, wszystkie kobiety w Polsce. Był symbolem światowości, elegancji, taktu, wolności osobistej" - napisała Krystyna Janda, gdy 21 lipca 2012 roku dotarła do niej wiadomość o śmierci Andrzeja Łapickiego.
Krystyna Janda twierdzi dziś, że tak naprawdę karierę zawdzięcza właśnie jemu.
"Kiedyś wyobraziłam sobie, co by było, gdyby go nie było w moim życiu. To niewyobrażalne" - cytował jej słowa "Dobry Tydzień".
Źródła:
1. Książka K. Jandy "Dziennik 2005-2006", wyd. 2018.
2. Wywiad z A. Łapickim, "Wyborcza.pl" (lipiec 2012).
3. Artykuł "Dla mistrza wszystko", "Dobry Tydzień" (listopad 2020).
Zobacz także:
Krystyna Janda znienacka oficjalnie ogłosiła. Komunikat nie pozostawił już żadnych wątpliwości
Skandal na wywiadzie. Kiedy tylko Janda usłyszała to pytanie, nie wytrzymała i przerwała rozmowę
Taką emeryturę dostaje Krystyna Janda. Najnowsze doniesienia zwalają z nóg