PRL-owskie władze zablokowały jej karierę i skazały na wygnanie! Co słychać u Anny Prucnal?
Anna Prucnal (81 l.) została okrzyknięta nadzieją naszego kina. Niedawno minęło już pół wieku, odkąd uciekła do Francji. Po tym, jak w 1974 roku – będąc już na emigracji - zagrała proletariuszkę w międzynarodowej produkcji „Sweet Movie”, PRL-owskie władze odebrały jej polski paszport, a cenzorzy wpisali na listę artystek „zabronionych”. Nie można było o niej ani pisać, ani mówić, a filmy z jej udziałem zamknięto w archiwach i skazano na zapomnienie...
17 sierpnia 1974 roku w biuletynie Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk ukazały się wytyczne dla cenzorów z całej Polski dotyczące Anny Prucnal - gwiazdy filmu Leona Buczkowskiego "Smarkula", związanej z legendarnym Studenckim Teatrem Satyryków i kabaretami Pod Egidą oraz Dudek.
Funkcjonariusze PRL-owskiej cenzury dowiedzieli się z notki, że "aż do odwołania nie należy dopuszczać do publikacji żadnych materiałów o aktorce Annie Prucnal reklamujących lub przypominających jej osobę, jak również prezentujących jej osiągnięcia i sukcesy artystyczne za granicą."
Powodem wpisania nazwiska aktorki na cenzorską listę "zakazanych" był jej udział w międzynarodowej produkcji "Sweet movie", którą władze PRL-u uznały za antykomunistyczną (była w niej m.in. mowa o Katyniu jako zbrodni stalinowskiej, nie hitlerowskiej) i... pornograficzną.
Po premierze kontrowersyjnego dzieła Dušana Makavejeva aktorka, mieszkająca już wtedy od paru lat w Paryżu, dostała zaproszenie do ambasady polskiej, gdzie kazano jej napisać oświadczenie, że odcina się od wroga Polski Ludowej, jakim jest reżyser filmu, a z postacią, którą zagrała w jego obrazie, nie ma nic wspólnego. Odmówiła...
Cztery lata wcześniej Anna Prucnal wyjechała do Paryża. Po tym, co stało się w Polsce w grudniu 1970 roku, bała się po prostu, że... wybuchnie wojna. Była wtedy w ciąży z francuskim reżyserem Jeanem Maillandem Michaudem, którego poznała w Berlinie. Chciała u niego - jak mówi - przeczekać, a kiedy sytuacja w kraju się uspokoi, wrócić. Nie przypuszczała, że zostanie we Francji na zawsze.
Anna Prucnal przyznaje, że tak naprawdę pojechała do Paryża, by odbić Jeana żonie. Dopięła swego. Żartowała później, że razem z Jeanem dostała też jego dwóch kilkuletnich synów - żona reżysera po prostu nie chciała się nimi zajmować.
Była aktorka i chłopcy "przeszkadzali" jej w karierze, więc chętnie się ich pozbyła. Dziś Anna mówi, że wychowała trzech wspaniałych mężczyzn. Piotr, którego urodziła w 1971 roku, i jego dwaj przyrodni bracia - Manuel i Yves - są artystami.
Wyklętej przez polskie władze i skazanej przez PRL-owską cenzurę na zapomnienie Annie Prucnal udało się zaistnieć na francuskich scenach. Najpierw wygrała przesłuchanie do opery w Lyonie, potem zagrała w Awinionie w głośnym spektaklu Georges'a Wilsona "Ubu Król", jeszcze później dostała angaż w teatrze Jacquesa Lassalle, aż w końcu René Gonzales zaprosił ją, by zrobiła recital w kabarecie, który otworzył w Paryżu.
Pewnego dnia na widowni paryskiego teatru Le Palace, w którym akurat występowała, zasiadł sam Federico Fellini. Kilka tygodni później zadzwonił do niej i zaprosił do Rzymu na zdjęcia próbne do jednej z ról w "Mieście kobiet".
Były tylko formalnością, bo od razu wiedział, że zatrudni Annę Prucnal. Powiedział jej, że ma twarz pasującą do Marcello Mastroianniego (wcieliła się w żonę głównego bohatera). Anna jest jedyną polską aktorką, która zagrała u nominowanego do dwunastu Oscarów i zdobywcy Oscara Honorowego Felliniego.
Po raz pierwszy po wyjeździe z Polski Anna Prucnal przyjechała do ojczyzny w 1989 roku jako członkini delegacji towarzyszącej prezydentowi Françoisowi Mitterrandowi w jego oficjalnej wizycie w Warszawie.
Wystąpiła wtedy z recitalem na placu Zamkowym. Wkrótce potem reżyser Roland Rowiński zaprosił ją do udziału w filmie "Obywatel świata", Filip Bajon powierzył rolę w komedii "Lepiej być piękną i bogatą", a Dorota Kędzierzawska zaproponowała gościnny występ w swych obsypanych nagrodami "Wronach". Po latach nieobecności w polskich mediach o Annie Prucnal znów zrobiło się głośno.
W 2001 roku Anna Prucnal podjęła walkę o odzyskanie polskiego paszportu. Niestety, z powodów "proceduralnych" odmówiono jej, więc po trzech latach starań zrezygnowała.
Tak naprawdę "embargo" na Annę Prucnal nigdy nie zostało w Polsce oficjalnie zdjęte. Aktorka twierdzi wręcz, że Polska się do niej nie przyznaje, choć jest jedyną Polką mającą we Fnacu (francuski odpowiednik Empiku) półkę z płytami podpisaną własnym nazwiskiem. Nie jest nawet zapraszana ma odbywające się co pewien czas w Paryżu "miesiące polskie", a rodaka na swoim koncercie w Paryżu ostatnio widziała ćwierć wieku temu...
"Uśmiechnięta - błyszczy w świetle jupiterów. Z dala od zgiełku i sławy - przeżywa dramat wymuszonej nieobecności we własnym kraju" - napisał o niej Jean Lacouture we wstępie do książki "Ja urodzona w Warszawie".
Od prawie pięciu lat Anna Prucnal jest wdową (była żoną Jeana Maillanda aż do jego śmierci w maju 2017 roku). Skazana pół wieku temu na banicję i zapomnienie polska artystka wciąż mieszka w Paryżu.
W ubiegłym roku - po dziesięcioletniej przerwie - znów stanęła przed kamerą, by zagrać u boku Mathieu Amalrica w filmie swojego syna Pierre'a. Na scenie występuje obecnie bardzo rzadko, ostatnie płyty ("Monsieur Brecht" i "Rêve d'ouest - Rêve d'est") nagrała w 2006 roku.
Dziś 82-letnia aktorka cały swój czas poświęca wnukom (doczekała się ich aż ośmioro) i ukochanej prawnuczce Louise.
Zobacz też:
Kręglicka pochwaliła się suknią ślubną! Zdjęcia robią wrażenie...
Czas się dla nich zatrzymał! Nie uwierzycie, ile te gwiazdy mają lat... Jak to robią?!
Natalia Siwiec pozuje w bikini. "Boskie ciało wyemigrowało z Polski"