Prokuratura ociąga się ze sprawą mobbingu w Newsweeku? Nie do wiary, co wyznał Tomasz Lis
Osiem miesięcy temu prokuratura wszczęła postępowanie dotyczące nieprawidłowości, do jakich mogło dochodzić w redakcji tygodnika "Newsweek Polska" pod kierownictwem Tomasza Lisa (57 l.). Na jakim etapie jest sprawa? Czy mężczyzna został przesłuchany? Jak się okazuje, sytuacja wymaga więcej czasu, niż mogłoby się wydawać.
W lipcu 2022 roku wszczęto śledztwo mające na celu wyjaśnienie, co wydarzyło się w "Newsweek Polska" za czasów kierownictwa poprzedniego naczelnego. Był to efekt zawiadomień, jakie wpłynęły do prokuratury i dotyczyły m.in. molestowania seksualnego czy naruszania praw pracowników.
W centrum sprawy znalazł się oczywiście Tomasz Lis, który wcześniej utracił piastowane stanowisko. Portal Wirtualne Media postanowił dowiedzieć się, na jakim etapie jest aktualnie śledztwo. Od wszczęcia postępowania minęło bowiem już ponad 8 miesięcy, a efektów śledztwo wciąż nie widać. Jak się okazuje, sprawa postępuje do przodu, ale w dosyć powolnym tempie.
"Postępowanie jest kontynuowane. Aktualnie gromadzony jest materiał dowodowy, w szczególności zaś przesłuchiwani świadkowie. Postępowanie prowadzone jest w sprawie - in rem, co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutów" - powiedziała prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Brak zarzutów to zresztą nie koniec interesujących szczegółów śledztwa. Okazuje się, że sam Tomasz Lis dalej nie został przesłuchany. Nie wiadomo, czemu nadal nie przyjęto zeznać dziennikarza. Lis poinformował w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że "jest gotowy, by stawić się na wezwanie".
Początek całego zamieszania miał miejsce za sprawą serii prasowych artykułów. Autor z Wirtualnej Polski, Szymon Jadczak napisał w czerwcu na podstawie rozmowy z kilkudziesięcioma pracownikami "Newsweeka": "Wszystkie co do jednej potwierdzały różnego rodzaju zachowania Tomasza Lisa mogące mieć cechy mobbingu".
W redakcji tygodnika miało dochodzić do poniżania, wyśmiewania tematów, a nawet doprowadzania do ataków paniki wśród zatrudnionych.: "Dotarliśmy też do maili, wiadomości oraz pism, z których jasno wynika, że podwładni Lisa zgłaszali negatywne zachowania naczelnego, a informacje o tym docierały do właściwych komórek firmy" - pisał Jadczak.
Choć sprawa ciągnie się miesiącami, krótko po ukazaniu się artykułu Szymona Jadczaka, poseł Prawa i Sprawiedliwości, Piotr Sak zapowiedział skierowanie wniosku do Państwowej Inspekcji Pracy. Chciał, aby wykonano pilną kontrolę w redakcji. Ku zaskoczeniu opinii publicznej ustalono, że procedury antymobbingowe w "Newsweeku" działają sprawnie.
Tomasz Lis po usłyszeniu wyników skomentował na Twitterze: "Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście- wybaczam. Ale nie wiem czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć".
Tomasza Lisa na stanowisku redaktora naczelnego gazety zastąpił Tomasz Sekielski.